Dobre zadłużenie i niedobry brak długu

E

elilhrairrah

Guest
Jakiś czas temu na wykopie był tekst o tym jak to zadłużenie bywa korzystne. Pojawia się excelowska tabela i różne śmieszne wzorki. Teraz mi się o tym przypomniało, a było tu moim zdaniem nieco manipulowania.

wykop
kajetowo (to samo co wykop, bezpośrednio do tekstu)
puls biznesu (strachy ekspertów)

Co do rzeczy. Samo mówienie, że zadłużenie bywa dobre, że jakiś poziom zadłużenia jest dobry, że w ogóle może być czymś dobrym - jest pomieszaniem pojęć. Samo to, że kto bierze kredyt, żeby coś zrealizować oznacza jedynie to, że takie podejście uważa za lepsze niż jakby miał to finansować wyłącznie z własnej kieszeni. Raz, że może po prostu nie mieć tyle forsy, dwa, że może woleć mieć płynność, mieć pieniądze na teraz, nie jechać po bandzie nie mając nic na chwilowe wydatki, rezerwy na “coś”. Sam fakt zadłużenia niczego jeszcze nie oznacza, bo jeden weźmie kredyt z głową, inny nie. To jest tylko jeden z czynników oceny, który nie może być brany pod uwagę w oderwaniu od innych. Akceptowalny punkt zadłużenia będzie zawsze indywidualną oceną, na ile w danej chwili właściciel jest chętny ryzykować a na ile być stabilnym.

Mości gościu jednak sprawę sobie ułatwił. Widzimy dwie firmy, o których wiemy, że jedna ma kredyt druga nie i tyle samo środków. Szaleństwem jest tutaj dowodzić, że zadłużona jest lepsza. Możemy jedynie powiedzieć, że wychodzi lepiej jeśli weźmiemy te a te czynniki pod uwagę. Nie ma się to wiele do “lepszości” w takim znaczeniu jakim je normalnie rozumiemy. Normalnie nie oceniamy tylko po wielkości zadłużenia, a samo ono jest czymś rozstrzygającym. Rozstrzygające by było, gdyby wyszło, że zadłużenia nie da się spłacić, że firma zbankrutuje. To jest jednak poza sferą rozważań w wykopowym tekście.

Jedna z firm ma mniejszy wkład, zapożycza się i osiąga zyski takie same jak większa firma. Cóż, możemy po prostu powiedzieć, że jest wydajniejsza i to powoduje, że w przeliczeniu na akcje jest lepsza (nie to, że firma jest bardziej zadłużona).

W ogóle cała sprawa rozbija się właśnie o cenę akcji. Ja się kompletnie nie znam jak wygląda wypuszczanie akcji spółek na giełdzie. Kto i w jaki sposób decyduje ile pójdzie akcji po jakiej cenie. I tutaj się pojawia cała masa niejasności, przynajmniej dla mnie.

Raz, że dlaczego by firma niezadłużona (A) nie miałaby na poczet akcji przeznaczyć jedynie połowy forsy w tej samej cenie, w dwa razy mniejszej ilości. Wtedy zyski na akcjach byłyby większe jak firmy zadłużonej (B). Przy dodatkowym założeniu, że wszystkie zyski pakowane byłyby w dywidendy (bo B musi jeszcze spłacać raty i odsetki). No i jeszcze jedno założenie - pomijamy wszelkie podatki.

Dlaczego by firma A nie miała się fikcyjnie zadłużać, skoro samo zadłużanie jest takie dobre (pożyczone 100tyś nie weszło w kapitał własny), po co w ogóle kapitał własny. Wystarczy rozbić firmę A na firmy C i D, każda ze 100tyś zł, D pożycza C i “żyje” z procentów.
Po za tym firmy te muszą jakoś utrzymywać swoich pracowników, więc nie wszystko mogłoby pójść w dywidendy. Skoro firmy odnoszą podobne zyski to możliwe, że mają podobną liczbą pracowników, którzy ogółem podobnie zarabiają (inaczej któraś będzie wydajniejsza i ...), mają więc dodatkowe stałe(niech będzie) koszty na pensje i inne opłaty za wynajem, za rachunki. Firma A ogółem więcej zarabia, więc ma większy zapas. Po uwzględnieniu tych czynników, może się okazać, że firma A będzie w stanie dać korzystniejszą dywidendę.

Co nie szkodzi pozostać przy założeniu, że mimo to, firma B będzie bardziej konkurencyjna. Wystarczy dobrać odpowiednio małe wysokości kosztów.
Ukryta jest tutaj też informacja o tym, skąd pochodzi zadłużenie firmy B. Otóż aby dostać kredyt, to potrzeba udowodnić, że da się go spłacić aby pożyczający był gotów podjąć ryzyko. Firma B szukała dodatkowych środków, bardziej się starała o przyszłe zyski niż A, była bardziej dynamiczna.

Ogółem dużym błędem jest patrzenie na tą sytuację tylko numerycznie. Te numerki obrazują jedynie realne wartości, nie na odwrót.
 
D

Deleted member 427

Guest
Samo mówienie, że zadłużenie bywa dobre, że jakiś poziom zadłużenia jest dobry, że w ogóle może być czymś dobrym - jest pomieszaniem pojęć.

Jeżeli zadłużenie bywa dobre, to ja proponuję pokurwieńcowi, który stworzył te tabelki, następujący eksperyment: niech pożyczy od kogoś, powiedzmy, 5.000 pln i potem niech tego nie odda. Koniec eksperymentu.
 
Do góry Bottom