Dlaczego?

Denis

Well-Known Member
3 825
8 510
Świetny tytuł, Amel.

Ale... dlaczego? Dlaczego Europa Zachodnia i chrześcijaństwo wygryzły cywilizacyjnie islam, który ostatkiem sił próbował jako Imperium Ottomańskie... i dupa z tego wyszła?

http://mitowiecze.wordpress.com/2013/10/16/g/
F: Swoją drogą Frankowie nie mieli nam aż tak dużo do zaoferowania. Podstawową zasługą Karola Wielkiego była standaryzacja. Wprowadził on wspólną dla całego imperium monetę, ujednolicił pismo zarówno pod względem językowym (wcześniej używano wielu lokalnych dialektów łaciny), jak i estetycznym (minuskuła karolińska). Standaryzacji uległ też zapis muzyczny.

L: A co ze sztuką i architekturą? Za czasów karolińskich powstawały pięknie zdobione manuskrypty i ołtarze, budowano kamienne kościoły i pałace, w tym najsłynniejszy, ten w Akwizgranie.

F: Karol chciał, by jego państwo uważano za kontynuację -czy też wskrzeszenie- Imperium Rzymskiego. Stąd też w architekturze nawiązywano do stylu późnorzymskiego, w malarstwie zarzucono „barbarzyńską” abstrakcyjną ornamentykę i powrócono do antycznego naturalizmu.

Podkreślam jednak, że nie wprowadzono praktycznie żadnych innowacji – wskrzeszono język, architekturę i sztukę późnego Cesarstwa (oczywiście podczas kopiowania wkradały się błędy), standaryzacja usprawniła zarządzanie rozległym imperium, jednak zatarła lokalne różnice. Musisz przyznać, że nie wygląda to jakoś szczególnie imponująco. Popularny termin „karoliński renesans” wydaje się być poważnym nadużyciem.

L: W końcu nie na darmo mówi się o „wiekach średnich”, tysiącletnim przestoju cywilizacyjnym.

F: Teraz poważnie przegiąłeś, wrócimy jeszcze do tego niesprawiedliwego osądu. Zajmijmy się teraz ciekawym stwierdzeniem o Francji, Niemczech i Włochach jako centrach cywilizacji. Otóż nie były to jednolite państwa jakie znamy dziś. We Francji wyraźny był podział na część północną (frankijską) i południową(galo-romańską) oraz Bretanię. Mimo zjednoczenia (przymusowego) pod berłem Franków różnice kulturowe nie zatarły się. W XI wieku władza królów francuskich jest iluzoryczna, krajem rządzą lokalni baronowie.

L: Mówiąc o Francji jako centrum cywilizacyjnym miałem na myśli właśnie frankijską północ.

F: Paradoksalnie frankijska/królewska północ wydaje się bardziej barbarzyńska. To na południu, w Oksytanii, dłużej przetrwała silniej zakorzeniona kultura galo-romańska. To tu zakwitła romantyczna poezja trubadurów. Miejscowe księstwa słynęły z tolerancji, w przeciwieństwie do fanatyków z północy. Jednak, jak to miało miejsce wielokrotnie na przestrzeni dziejów, to barbarzyńscy najeźdźcy z północy zatriumfowali.

Wspomniałeś o arabskiej nawale. Nie jest przesądzone, czy, przynajmniej krótkoterminowo, arabskie jarzmo nie wyszłoby ówczesnej Francji na dobre.

L: Żartujesz? Co by było z wspomnianymi przez ciebie oksytańskimi trubadurami, co z wspaniałymi francuskimi katedrami? Zamiast tego kajdany i bat pustynnego dzikusa? Marna alternatywa…

F: O trubadurów akurat zbytnio bym się nie martwił, ale o tym za chwilę. Od razu zastrzegam się, odpierając jeden mit nie zagłębię się w inny. Nie zgadzam się zarówno z twoją wizją, ale także nie wierzę w ostatnio popularny mit o wybitnie wysublimowanej i twórczej kulturze arabskiej, kontrastującej z ówczesnymi europejskimi nadrzewnymi troglodytami. To skrajne poglądy, a te rzadko bywają prawdziwe.

Zacznijmy od kultury arabskiej. Jedno jest pewne, była ona w bardzo niewielkim stopniu dziełem Arabów. Dzikie plemiona wiedzione neofitycznym zapałem w VII wieku opuściły hałdy piachu Półwyspu Arabskiego. Następnie wstrząsnęły światem. Arabowie podbili Persję, kilkukrotnie pokonali Cesarstwo Bizantyjskie i zajęli Egipt. Ruszyli w kierunku Maghrebu. Tu, po raz pierwszy, napotkali naprawdę silny opór i poznali gorzki smak klęsk. Jednak niepokorni Berberowie w końcu dobrowolnie poddali się arabskiej protekcji. To oni stanowili pierwszą falę najeźdźców w Hiszpanii. Po rozbiciu skłóconych Wizygotów (klasa rządząca w Hiszpanii) Iberia stanęła otworem. Przed sprzymierzoną armią arabsko-berberyjską uchylały wrota kolejne hiszpańskie miasta, zwykle dobrowolnie. Czasem traktowano ich wręcz jak wybawców.

L: Nie rozumiem…

F: Andaluzyjscy konkwistadorzy nie byli już bowiem zwykłą zbieraniną półdzikich wielbłądzich pastuchów i górali z Atlasu. Brodaci jeźdźcy pustyni chłonęli wiedzę jak gąbka. Przejęli wiele nowinek od Persów i Bizantyjczyków. Mieli także coś, co dawało im przewagę nad tymi zgnuśniałymi imperiami: byli dość tolerancyjni.

L: Nie wierzę, tolerancyjni muzułmanie?

F: Uważaj na komentarze, od średniowiecza trochę się jednak pozmieniało…

Mówiąc „tolerancja” mam na myśli najbardziej wąskie, surowe znaczenie tego słowa: tolerowanie odmienności, nie zaś całkowitą obustronną miłość, równość i harmonię! Za niewzruszone przywiązanie do swoich bogów innowiercy musieli płacić podatek, niekoniecznie też postrzegani byli jako równi muzułmanom.

Jednak to i tak wiele jak na tamte czasy. Uprzedni władcy półwyspu Iberyjskiego, Wizygoci, prześcigali się w gnębieniu Żydów. W końcu postawili ultimatum: nawrócenie bądź wyjazd z państwa! Nic dziwnego, że Żydzi traktowali lżejszy but arabski jako wybawienie. Pod rządami muzułmanów Andaluzja zakwitła. Dopiero nowe fale rozgorączkowanych afrykańskich ortodoksów w X i XI wieku pogorszyły sytuację niewiernych.

Również w Egipcie miejscowi, skorzy do wszelkich herezji, z wytęsknieniem oczekiwali islamskiej nawały, mającej zrzucić coraz bardziej uwierające kajdany popadających w fanatyzm Bizantyjczyków.

Względna tolerancja pozwoliła na wykazanie się poszczególnym ludom wchodzącym w skład islamskiego imperium. Mający smykałkę do handlu Żydzi podróżowali w najdalsze zakątki znanego świata, od półwyspu arabskiego na południu, po Bułgarię Nadwołżańską na północy, od Maghrebu na zachodzie, po krańce Chin na wschodzie. Silnie oddziaływała kultura perska – jej wpływy są szczególnie widoczne w architekturze i sztuce. Językiem poetów był właśnie język perski. Z okolic obecnego Iranu pochodziło wielu islamskich uczonych. Klasyfikacja Arab – Berber – Pers po pewnym czasie traciła na znaczeniu, jak bowiem zaszufladkować wierzącego w Mahometa mieszkańca Andaluzji, którego przodkami byli zromanizowani Berberowie wyznający judaizm?

Muzyka i literatura arabska opiewały ideał miłości dworskiej, który trafiając do południowej Francji stał się iskrą zapalną dla poezji trubadurów (tak, w tej kolejności!). W państwach islamskich rozwijała się alchemia, medycyna i astronomia, dzięki dalekim podróżom poszerzała się wiedza o świecie. W miastach powstawały uniwersytety, budowano szkoły i szpitale. Na wysokim poziomie stała higiena osobista, co wynikało również z nacisków religijnych. W X-wiecznej Kordobie była kanalizacja oraz około 300 publicznych łaźni! Prawdopodobnie to arabskim wpływom podpatrzonym przez krzyżowców zawdzięczamy renesans europejskiej depilacji. Udoskonalono także powszechnie używane mydło i perfumy.

Jednak największą zaletą podbojów arabskich jest to, że nie obróciły one w perzynę zastanych cywilizacji. Trzeba przyznać, że półdzicy koczowniczy nieźle powstrzymali destrukcyjne zapędy. Dzięki temu zachowały się dzieła starożytnych filozofów, fizyków, matematyków i astronomów (które po prawdzie nieco przerobiono podczas przepisywania). W największej bibliotece w Kordobie (jednej z kilkudziesięciu!) przechowywano kilkaset tysięcy manuskryptów. Wskrzeszono nawet tajemną sztukę destylacji.

Kontynuowano handel, karawany przemierzały Saharę, dzięki Arabom upowszechnił się etiopski „wynalazek” – kawa. Z Dalekiego Wschodu dotarły takie innowacje i ciekawostki jak papier, proch i cytrusy z Chin; szachy, „arabski” system zapisu liczb, metoda wytwarzania stali damasceńskiej i trzcina cukrowa z Indii. W Persji wciąż wytwarzano pięknie zdobione dywany, upowszechnił się także tamtejszy wynalazek – wiatrak.

Odbudowano rzymskie wiadukty i mosty oraz perskie kanały irygacyjne. Co prawda w północnej Afryce podupadło nieco rolnictwo (w czasach rzymskich tereny Tunezji nazywano „spichlerzem Rzymu”), jednak spowodowane było to naturalnymi zmianami klimatycznymi, nie zaniedbaniem Arabów. Zmniejszanie plonów na terenach obecnego Iraku wiązało się prawdopodobnie z trwająca od tysiącleci nadmierną irygacją tych ziem.

L: Możemy więc przyjąć, że cywilizacja arabska miała więcej do zaoferowania niż prowincjonalni, nieokrzesani Frankowie?

F: Na krótką metę zdecydowanie tak. Pokuszę się o stwierdzenie, że w omawianym przez nas okresie, w kalifatach islamskich żyło się po prostu lepiej (potwierdza to także szacunkowa średnia długość życia, prawdopodobnie wyższa niż w industrialnej Wielkiej Brytanii!).

Nie zapominajmy jednak, że Arabowie utrzymali w głównej mierze stan ze starożytności, kiedy to basen Morza Śródziemnego i Bliski Wschód były ośrodkami cywilizacji. Żadnych rewolucyjnych zmian jednak nie dokonali. Zabrakło im kreatywności i potencjału, który wyłaził powoli spod szczecin barbarzyńców z północy. Być może był to efekt silniej hamującego oddziaływania islamu, w porównaniu do bardziej elastycznego (sic!) chrześcijaństwa, jednak świat arabski skostniał i zatrzymał się, a Europejscy uczniowie szybko doścignęli smagłych nauczycieli. A potem, bez skrupułów, zostawili daleko w tyle…
 

tolep

five miles out
8 556
15 443
A to też na temat ten sam co wyżej, i świeże.

Dlaczego Zachód wyprzedził islam? Historia cywilizacyjna
Beata Janowska

21.03.2016 01:00

Św. Piotr Damiani (1007-72) benedyktyn eremita, doradca papieży, biskup Ostii, kardynał. Piętnował upadek obyczajów w Kościele, autor religijnych utworów poetyckich i pism teologiczno-filozoficznych. Wyobrażenie z XVII w., Włochy. (Fot. Wikimedia commons)


W pierwszych wiekach drugiego tysiąclecia Zachód - inaczej niż świat muzułmański - nie odrzucił filozofii. To był moment, w którym zdecydowały się losy obu cywilizacji.
BEATA JANOWSKA: W XI-XII w. w dwóch cywilizacjach - arabskiej i łacińskiej - postawiono sobie pytanie: co dalej z filozofią? W każdej z nich odpowiedź brzmiała inaczej. Pańskim zdaniem to był kluczowy moment, który wytyczył ścieżki rozwoju cywilizacji Bliskiego Wschodu i Europy. W XI w. Arabowie zdecydowanie przewyższali łacinników w wiedzy filozoficznej.

PROF. MAREK GENSLER*: Nieporównanie, ponieważ bezpośrednio po Grekach odziedziczyli spuściznę filozofii starożytnej. Kiedy podbijali Egipt (VII w.), to w Aleksandrii działał jeszcze Muzejon (Mousaion), główna instytucja intelektualna świata starożytnego, a filozofia aleksandryjska była wówczas najpełniejszym dziedzicem zarówno tradycji arystotelesowskiej, jak i platońskiej. A właściwie całej filozofii, jaka wtedy istniała. Łacinnicy prawie nie znali Arystotelesa, bo do VI w. na łacinę przetłumaczono tylko kilka jego drobnych tekstów. Wcześniej nie było takiej potrzeby, bo każdy, kto zajmował się filozofią, znał grekę. Kiedy upadło cesarstwo zachodniorzymskie i nastąpiły wieki ciemne (z grubsza VI-X w.), kontakty ze światem greckim bardzo osłabły, już nie miał kto i czego tłumaczyć. Wszystkie ważne teksty zostały albo zagubione, albo znajdowały się w Bizancjum. Wiedziano jednak, choćby od św. Augustyna, że Arystoteles wielkim filozofem był.

Ważne ośrodki filozoficzne działały w Syrii.

- To jest inna historia, tworzyli je uciekinierzy z Aten. W 529 r. cesarz Justynian kazał zamknąć szkoły pogańskie, a mówiąc ściśle, zabronił poganom w nich nauczać. Spowodowało to przejęcie przez chrześcijan szkoły w Aleksandrii i zamknięcie szkoły w Atenach. W Aleksandrii, gdzie już wcześniej studiowało wielu chrześcijan, umówiono się, że teraz to oni przejmą interes, a poganie będą siedzieć cicho. Natomiast Ateńczycy nie byli gotowi na układy z chrześcijanami i woleli emigrować do silnie zhellenizowanej i kontrolowanej wówczas przez Persów Syrii. Tłumaczyli tam teksty neoplatońskie najpierw na syryjski, a kiedy Arabowie zajęli tamte tereny - na arabski. Robiono to potem także w Bagdadzie, nowej stolicy imperium muzułmańskiego, gdzie przy dworze kalifa powstała szkoła. Od V do VIII wieku w cesarstwie wschodnim w filozofii działo się jeszcze wiele ciekawych rzeczy, do których po upadku zachodniego cesarstwa cywilizacja łacińska nie miała już dostępu. Natomiast Arabowie, zdobywcy rzymskich prowincji na południu i wschodzie Morza Śródziemnego, byli tego wszystkiego bardzo ciekawi. Nie wiemy, czy jest prawdą, że kalif Omar kazał spalić Bibliotekę Aleksandryjską, ale i tak tyle z niej zostało przez nich przejęte i przetłumaczone, że zdążyli się wiele nauczyć.

Arabowie uczyli się greki?

- Zatrudniali Greków albo Syryjczyków, którzy bardzo często byli dwujęzyczni - posługiwali się greką i swoim semickim językiem bliskim arabskiemu, więc tłumaczenie nietrudno im przychodziło. Porfiriusz, uczeń Plotyna (twórcy neoplatonizmu), był Syryjczykiem. Przy dworach władców istniały dość dobrze rozwijające się szkoły, gdyż Arabowie, inaczej niż łacinnicy, uważali, że monarcha powinien być wykształcony, i przejęli grecki ideał władcy oświeconego. Synowie emirów lub sułtanów musieli zakuwać filozofię, pisano dla nich nawet specjalne podręczniki.

W islamie szkolnictwa nie wiązano z religią, nauka miała charakter świecki i właściwie nie pojawiła się teologia w rozumieniu zachodnim. Prawnicy islamscy potrzebowali logiki, no to uczyli się jej od starożytnych, lekarze łaknęli wiedzy przyrodniczej, więc czerpali ją od pogan. Mało kto jednak uważał, że od pogan można się czegoś nauczyć o Bogu.

Dlaczego w cywilizacji Zachodu doszło do ścisłego połączenia filozofii i teologii?

- Chrześcijaństwo inaczej niż islam i judaizm traktuje swoje teksty objawione, uważa co prawda, że podyktował je Duch Święty, ale konkretnym ludziom i w konkretnym czasie. Dlatego jest w nich nie tylko element nadprzyrodzony, ale też ludzki. Zadanie teologa polega na wydobyciu z takiego tekstu czystego przekazu objawionego, czyli takiego, który jest uwolniony od naleciałości pochodzących od człowieka, i ujęciu go na sposób własnych czasów. Św. Augustyn powiedział, że nikt nie zrozumie całości przekazu świętych ksiąg. Każdy musi go sobie akulturować.

Akulturować, czyli w każdej epoce teksty biblijne trzeba interpretować na nowo, tak by dostosować je do poziomu współczesnej wiedzy i sposobu pojmowania świata?

- Chrześcijanie od samego początku mieli tego świadomość. Pierwszą szkołę teologiczną Klemens założył w Aleksandrii na początku III w., jeszcze w czasach, gdy dominowało pogaństwo. Orygenes, jej uczeń, świetnie wykształcony filozoficznie i filologicznie, wyróżnił trzy poziomy interpretacyjne tekstu objawionego. Pierwszy to poziom somatyczny, czyli cielesny - odczytanie dosłowne prostych prawd takich jak dekalog. Pan Bóg je objawił, dał Mojżeszowi i trzeba ich po prostu przestrzegać. Drugi poziom, psychiczny, odnosi się do duszy. Na tym poziomie ze świętych tekstów wypreparowuje się naukę moralną właściwą dla danego czasu i miejsca. Na przykład w Starym Testamencie poligamia była dozwolona, a teraz nie jest. Dlaczego? Przecież nie jest możliwe, by Bóg zmienił swoje wyroki. On ich nie zmienił, tylko człowiek nauczył się je inaczej odczytywać. To, na co Bóg zezwalał z uwagi na dzikość czasów Abrahama, stało się niedopuszczalne, gdy ludzkość rozwinęła się i wysubtelniła na tyle, by zrozumieć, że cztery czy pięć żon to zły pomysł. Najlepiej poprzestać na jednej, i to przez całe życie. Postęp moralny sprawia, że rozważając teksty biblijne, "psychicznie" potrafimy odczytać zawartą w nich naukę stosownie do naszych czasów i umiejętności.

Trzeci i najwyższy poziom Orygenes nazywa pneumatycznym, bo odnosi się do samego ducha (gr. pneuma), a nie duszy. Na tym poziomie odczytujemy już Pismo alegorycznie, nie jako proste zalecenia, ale jako wiedzę o człowieku będącym stworzeniem bożym i o samym Bogu. To już teologia w sensie ścisłym, czyli teologia spekulatywna. To jest to, co chrześcijaństwu udało się uzyskać dzięki filozofii. Gdyby nie filozoficzna aparatura pojęciowa, bylibyśmy skazani na literalne odczytywanie Biblii.

Tak jak ma to miejsce w islamie i judaizmie?

- Tam tekst święty traktowany jest jako objawiony w całości, bez elementu ludzkiego, przemijającego. W Torze, czyli w księgach prawa mojżeszowego, są przepisy regulujące prawie wszystkie aspekty życia i nie ma zbyt wiele miejsca na spekulacje, choć i tak judaizm jest na nie o wiele bardziej otwarty od islamu. Z kolei Arabowie uważali, że dopóki religia nie krzyżuje się z nauką, wszystko jest w porządku. Religijnemu prawu islamskiemu nie po drodze było z etyką, a metafizykę też odrzucili jako narzędzie poznawania Boga, bo w tej religii nie ma miejsca na dyskusję o nim jako o pierwszej przyczynie. O ile początkowo muzułmanie zachłysnęli się filozofią i pojawiło się nawet coś na kształt spekulatywnej teologii muzułmańskiej rozwijanej przez badaczy Koranu zwanych mutazylitami, to potem zaczęto ją postrzegać jako coś, co nie pomaga w rozwoju duchowym. Zaczęto się zastanawiać, czy wydobywanie z Koranu czystej wiedzy na temat Boga i stworzenia jest potrzebne i czy aby na pewno służy zbawieniu. Czy nie wiedzie na manowce, czy to nie jest aby tylko pycha rozumu? Chrześcijanie na Zachodzie też mieli takie wątpliwości. I tu, i tam wiek XI jest czasem wielkiego sporu o wartość filozofii.

Swoje wątpliwości w tej kwestii najlepiej wyrazili św. Piotr Damiani (1007-72) i Abu Hamid Al-Ghazali (1058-1111).

- Damiani, mnich benedyktyński, doszedł do wniosku, że rozwój filozofii poszedł za daleko. Młodzi i ambitni mnisi mieli czelność dyskutować takie kwestie jak np., co to znaczy, że Pan Bóg jest wszechmocny. Czy jest wszechmocny w taki sposób, że podlega zasadzie sprzeczności, czy też nawet jej nie podlega? Bardzo to Damianiego irytowało, bo będąc doskonale wykształcony, czuł zapewne, jak filozofia zaczyna niebezpiecznie dryfować, uniezależniając się od teologii, i wkrótce może się zdarzyć, że to filozofia zacznie dyktować warunki teologii.

Co to jest zasada sprzeczności?

- Jedna z pierwszych zasad myślenia sformułowana przez Arystotelesa. Zgodnie z nią fałsz ujmowany jest jako przeciwieństwo prawdy: zdanie orzekające może być tylko albo fałszywe, albo prawdziwe. Jak o czymś mówimy, że jest prawdziwe, to wiemy, że zaprzeczenie tego jest fałszem. A kiedy wiemy, że coś jest fałszywe, to na mocy tego również wiemy, że jego negacja będzie prawdą.

(cdn.)
 

tolep

five miles out
8 556
15 443
(cd.)

Damiani chciał zakazać nauczania filozofii?

- Nie jest to całkiem jasne, bo sam jej przecież nauczał. Chciał raczej widzieć filozofię umieszczoną w porządku, na którego szczycie stoi teologia. Ten porządek wyznaczała augustyńska koncepcja dóbr, zgodnie z którą poznanie Boga jest dobrem najwyższym, więc to, co mu służy, także jest dobre. Nie można zatem powiedzieć, że filozofia jest niedobra, natomiast jeśli przestaje być środkiem do tego celu, a wyznacza sobie inne, to staje się złem, bo odwodzi człowieka od Boga. Damianiego niepokoiło to, jak na jego oczach filozofia zaczyna się autonomizować i narzucać teologii reguły naukowości. Od niego pochodzi sformułowanie, że filozofia powinna być ancilla theologiae, czyli służką teologii. Jeśli filozofia nie chce służyć, to do kosza z nią.

Z nieco innych przyczyn filozofię odrzucił Abu Hamid Al-Ghazali.

- Tak jak Damiani był uczonym i długoletnim nauczycielem filozofii. Najpierw przez wiele lat studiował, komentował i wykładał filozofów, w pewnym momencie przeżył chyba wizję mistyczną, coś, co zmieniło jego życie. Porzucił nauczanie, wyruszył na pielgrzymkę do Mekki, a potem wiele podróżował, ale w istocie chodziło mu o zerwanie ze środowiskiem szkolnym i zajęcie się mistycznym poszukiwaniem Boga. W swoim słynnym dziele "Zniszczenie filozofii" wykazywał, że spośród wielu dróg prowadzących do Boga droga filozoficzna jest stosunkowo mało opłacalna, kręta, mylna, a wielu, którzy ją wybrali, nie dociera do celu. Nie stwierdził wprost: "Filozofia jest zła", ale mówił: "Jest gorsza od drogi mistycznej". Takie poglądy w środowisku islamskim wygłaszano już wcześniej, jednak tak się jakoś stało, że to za sprawą Al-Ghazalego zainteresowanie filozofią zaczęło się wyraźnie zmniejszać, a młoda spekulatywna teologia muzułmańska - gasnąć. Co ciekawe, zdaniem Al-Ghazalego ani droga studiów nad prawem koranicznym, ani droga stróżów ortodoksji, czyli wykładowców Koranu, także nie są najlepsze. Wśród różnych dróg na końcu wymienił drogę sufich, czyli mistyków, którzy - jak mówił - najbardziej zbliżają się do Boga. Jak widzimy, "Zniszczenie filozofii" nie zostało napisane po to, aby filozofię potępić, ale to ona najbardziej ucierpiała.

Abu Hamid Al-Ghazali zalecał odejście od filozofii na rzecz religii?

- W XI w. mistycyzm islamski wykraczał poza ramy wyznaniowe, pojawiła się teza, że Bóg jest za wielki, aby go ująć w jednej religii, i taką właśnie otwartą postawę przyjęli wybitni sufici. We wszystkich religiach mistycy są na cenzurowanym z uwagi na swój indywidualizm w podejściu do wiary. Islamscy fundamentaliści wysadzają w powietrze grobowce słynnych sufich, bo dla nich ta tradycja jest heretycka z uwagi na jej indywidualizm. Ale i w chrześcijaństwie było podobnie, od mistycyzmu do herezji jest jeden krok.

W XI-XII w. filozofia była jedyną nauką.

- W XI w. filozofia i nauka stanowiły synonim. Na tyle, na ile dawało się jakąś rzecz ująć naukowo, na tyle bywała ona ujmowana w pojęciach filozofii i nawet medycyna była tylko praktycznym użyciem filozofii przyrody. Wyodrębnienie się nauk to kwestia następnych stuleci, a wielkim krokiem na tej drodze stało się powstanie w XIII w. europejskich uniwersytetów z autonomią studiów i badań na odrębnych wydziałach. Na wydziale sztuk wyzwolonych ludzie mogli sobie filozofować w kontekście świeckim, bo przepisy zabraniały im nawet zajmować się kwestiami religijnymi. Wiązały ich tylko zasady rozumowania i obraz rzeczywistości. Natomiast na wydziale teologii częściej puszczano wodze fantazji w eksperymentach myślowych, stosowano tzw. procedury secundum imaginationem, czyli zupełnie hipotetyczne próby wyobrażenia jakiejś sytuacji, np. gdyby Bóg nakazał nam nienawidzić Siebie. Ten pomysł rozwinęli potem filozofowie, a z czasem zastosowany w badaniach nad przyrodą stał się idealizacją, czyli wyobrażeniem hipotetycznego stanu przyrody pozbawionego pewnych elementów nieistotnych z punktu widzenia badanej hipotezy.

Dla rozwoju nauki ważne jest ćwiczenie umysłu, wymyślanie skomplikowanych teorii, określanie pojęć. Bez filozofii i teologii mogłoby nie być takich gigantów nauk ścisłych jak Isaac Newton czy Gottfried Wilhelm Leibniz.

- Oczywiście. Tak więc teologia okazała się dyscypliną pionierską dla nowego typu hipotez naukowych, które potem sprawdzano. Tyle że w nauce to sprawdzanie odbywało się przez eksperyment, a w teologii - przez odwołania do tradycji dogmatycznej i badanie, czy tezy są z nią zgodne, czy też prowadzą do sprzeczności.

Gdyby na Zachodzie odrzucono wtedy filozofię, to odrzucono by naukę? Czy to był moment, w którym decydował się los cywilizacji zachodniej?

- Trudno nam to przyjąć do wiadomości, bo przez ostatnie trzy stulecia przyzwyczailiśmy się, że to nauka ścisła stanowi awangardę wiedzy, a teologia nie ma dla niej większego znaczenia. Natomiast w tamtych czasach nauka chroniła się pod skrzydłami teologii. Taki nie najlepszy i pokutujący do dziś obraz wieków średnich narzucili nam myśliciele epoki oświecenia. Wyobrażali sobie, że wprawdzie średniowiecze przechowało tradycję antyczną, ale tak ją zmasakrowało, że w renesansie trzeba było ją rekonstruować. Tymczasem nasza nauka to dziedzictwo antyku oraz średniowiecza, w którym dorobek starożytności wzbogacono i rozwinięto.

Natomiast poznanie mistyczne też jest drogą intelektu, ale innego rodzaju, to droga nie spekulacji, tylko kontemplacji, i zajmuje się z racji swojej natury doświadczeniami nieprzekazywalnymi innym. Filozofii można nauczać, ale mistycyzmu - nie. Poznanie mistyczne nie potrzebuje ani nie może tworzyć subtelnego aparatu pojęciowego, bo mistyczne zjednoczenie jest niewyrażalne.

Z kontemplacji nie wyniknie ani samochód, ani penicylina.

- Nie, ale ona szukała czego innego. Może nam się wydawać ślepą uliczką rozwoju myśli tylko wtedy, kiedy patrzymy niejako od końca na rozwój nauki i szukamy jego przyczyn oraz wcześniejszych etapów. Mistycyzm nim nie jest (i nie chciał być), ale wiele wskazuje na to, że scholastyka stanowiła jeden z jego elementów rozwojowych.

W świecie zachodnim pozycję filozofii obronił św. Anzelm (1033-1109), biskup Canterbury.

- Na autorytecie Anzelma wsparły się racje za dalszym trwaniem filozofii jako niezbywalnego składnika wykształcenia. Na tyle mocno opowiedział się on za rozwojem filozofii, że nawet dano jej więcej autonomii, i to dlatego nazywa się go dzisiaj ojcem scholastyki. Twierdził, że filozofia jest absolutnie potrzebna do tego, żeby człowiek zdobył wykształcenie, a bez wykształcenia nie można uzyskać wiedzy o Bogu. Anzelm nie sprzeciwiał się mistycyzmowi, był wychowywany w środowisku bliskim poglądom Piotra Damianiego, czyli niesprzyjającym zbytnio filozofii, ale dzięki swojemu wykształceniu doszedł do odmiennych wniosków niż Piotr. Wykształcenie Anzelma, pobożność i autorytet jako arcybiskupa Canterbury sprawiły, że mu zaufano.

W świecie arabskim nauki bronił Awerroes (1126-98).

- Awerroes zdawał sobie sprawę z tego, jaką szkodę wyrządziło filozofii dzieło Al-Ghazalego, i w odpowiedzi na nie napisał "Zniszczenie zniszczenia filozofii", w którym przedstawił teorię konkurencyjną wobec mistycyzmu. Zgodnie z nią to filozofia jest najwyższą postacią teologii, bo tylko ona może posługiwać się językiem najsubtelniejszym i najbardziej wyrafinowanym, jakim jest język abstrakcyjny. I tylko w nim najpełniej i najprecyzyjniej można wyrazić sprawy dotyczące Boga będącego najwyższą przyczyną. Awerroes nie różnił się w tym od Arystotelesa, który twierdził, że filozofia prowadzi do poznania Boga - pierwszego poruszyciela. Wiedza, którą o nim zdobywamy, jest najdoskonalszą formą wiedzy o świecie, bo poznanie przyczyny rzeczy jest jej najdoskonalszym poznaniem.

Ale poniósł klęskę.

- Awerroes mógłby stać się dla muzułmanów kimś w rodzaju Anzelma, gdyby miał większy autorytet jako myśliciel religijny. Był kadim, czyli sędzią islamskim, osobą o wielkim znaczeniu, ale niewystarczającym, by ocalić filozofię. Zarzucono mu brak pobożności, bo mówił, że najbardziej zbliża do Boga filozofia, a nie religia, i w rezultacie musiał uciekać z ojczystej Kordoby do Afryki. Został potraktowany jak heretyk. Broniony przez niego autorytet filozofii rozsypał się w pył i nawet jego uczeń Ibn Arabi porzucił filozofię dla mistycyzmu. Awerroes to ostatni wielki uczony i filozof świata arabskiego.

Na Wschodzie nie powstawały uniwersytety w rozumieniu zachodnim, bo nie było w nich miejsca na autonomiczne wydziały; z naszego punktu widzenia założony w X w. uniwersytet w Kairze to wyższa szkoła religijna. W nauczaniu następnych stuleci przechowały się tylko resztki nauk filozoficznych potrzebne medykom czy prawnikom. Jest smutnym paradoksem, że kiedy w XII w. łacinnicy dosłownie rzucili się na filozofię arabską, a wielcy uczeni arabscy budzili powszechny podziw, to myśliciele świata islamu zajmowali się już głównie mistycyzmem. Kiedy w Europie Zachodniej rozwijały się uniwersytety w pełnym tego słowa znaczeniu, tzn. z wydziałami autonomicznymi (Paryż od 1204 r., potem Oksford i inne), w świecie arabskim nauka prawie całkowicie zamarła. Można powiedzieć, że w tej sztafecie rozwoju ludzkiej wiedzy pałeczka została przejęta w ostatniej chwili.

*Dr hab. Marek Gensler - dyrektor i profesor Instytutu Filozofii Uniwersytetu Łódzkiego, historyk filozofii średniowiecznej, autor wielu prac z tej dziedziny, wydawca i tłumacz tekstów filozofów średniowiecznych (w tym w serii PWN: "Wszystko to ze zdziwienia. Antologia tekstów filozoficznych...") oraz współautor "Disce puer. Podręcznik do łaciny średniowiecznej", Łódź 2000
 

Król Julian

Well-Known Member
962
2 123
Jak dla mnie to, że Europa stała się dominującą częścią świata na kolejne prawie pół tysiąca lat, to zasługa pewnego procesu:

1. Handel śródziemnomorski był tłumiony przez ilość pośredników, z których każdy chciał zarobić.
2. To dało początek odkryciom geograficznym - które przecież trwały stulecie.
3. Odkrycie drogi do Indii dookoła Afryki a przede wszystkim obu Ameryk, dało "kopa" europejskiej gospodarce. Przejęto bowiem kontrolę nad handlem ze Wschodem i jednocześnie rozpoczął się napływ kruszców z Ameryki, co ożywiło gospodarkę (choć też wywołało inflacje, ale pamiętajmy, że w średniowieczu gospodarka europejska cierpiała na brak kruszców).
4. To ożywienie wywołało rozwój gospodarczy, ale nie w krajach które odkrycia przeprowadziły, ale w tych, które z nimi handlowały. Co jednak z perspektywy europejskiej ma mniejsze znaczenie.
5. Na kapitale zrodzonym z handlu powstały silne i scentralizowane państwa, które potrafiły rozpocząć ujarzmianie świata.
6. Jednocześnie stosunkowo dużo zaczęto inwestować. Początkowo w handel i tradycyjne dziedziny gospodarki, potem w przemysł. Dążenie do intensyfikacji zysków nakręciło postęp techniczny (co po części związane też było z przemianami społeczno-ustrojowymi - konserwatywną szlachtę zaczęli zastępować otwarci na nowości mieszczanie i "nowa szlachta").

Szybki rozwój Francji, Niderlandów i Anglii był wypadkową wzajemnej rywalizacji tych krajów i ich szeroko rozumianego potencjału; potencjału uruchomionego przez kolonializm bo handel morski i konsumpcjonizm działały niczym katalizator na przemiany społeczne, kulturalne i ekonomiczne. W warunkach coraz większej zamożności i pędu ku innowacjom (motywowanego nieustannymi wojnami) w/w społeczeństwa szybko się emancypowały. Pokłosiem był rozwój filozofii i nauki. W drugiej połowie XVII wieku, paradoksalnie, tak dynamiczny rozwój mógł odbić się czkawką bo przestało być możliwe aby rządy omawianych krajów zdołały przez dłuższy czas opłacać swoje wyjątkowo rozbudowane i bardzo nowoczesne armie. Uratowała je instytucja długu publicznego. W zastosowanej wówczas skali był to niderlandzki wynalazek, po Chwalebnej Rewolucji ochoczo i z sukcesem przejęty w Anglii (wbrew pozorom Orańczyk go nie importował, zaledwie poparł). We Francji wyszło to znacznie gorzej - absolutyzm osłabiał przewidywalność rządu i atrakcyjność jego inicjatyw finansowych; tymczasem autorytet parlamentu skutecznie osłaniał działalność założonego w 1694 roku Banku. Jak widać, owa trójca (Francja, Niderlandy, Anglia) wniosła największy wkład do rozwoju nauki, filozofii, handlu, operacji finansowych i technologii i to już u schyłku XVII wieku. Proces ten przyspieszy jeszcze bardziej po odpaleniu rewolucji przemysłowej, która była po prostu jego bardziej zaawansowaną fazą i rozgrywała się w tym samym regionie. Chociaż wtedy do gry dołączą także niektóre regiony wciąż rozbitych Niemiec. Upraszczam, ale z grubsza tak bym to widział. Rola państw nie była tu najważniejsza. Niektóre odegrały istotną rolę, ale najczęściej w jakimś okresie. Małej Holandii brak np. było potencjału i zasobów by utrzymać swą pozycję zdobytą pod koniec XVI i w I połowie XVII wieku. Rosja do gry weszła stosunkowo późno ze względu na zapóźnienia ustrojowe itd. W każdym razie zaczęło się od odkryć geograficznych - bez nich Europa nie byłaby tym czym jest.
 
Do góry Bottom