D
Deleted member 427
Guest
Sir John Glubb, wysoki oficer Imperium Brytyjskiego i przez pewien czas Wódz Naczelny armii jordańskiej (znanej wtedy pod nazwa Legionu Arabskiego), był nie tylko wojskowym strategiem, ale także uczonym łączącym historię, filozofię i socjologię. Z tego połączenia wyszedł mu kapitalny artykuł "The Fate of Empires and Search For Survival":
http://people.uncw.edu/kozloffm/glubb.pdf
Streszczę pokrótce, co na swoim blogu pisał na temat tej publikacji Andrzej Bobola:
Sir John Glubb, studiując historię państwowości, zauważył pewną prawidłowość rządzącą średnim czasem życia imperiów oraz drogą ich rozwoju od chwili wzrostu do upadku. Dostrzegł mianowicie (patrz zamieszczona w artykule tabelka), że przeciętny czas trwania imperium wynosi około 250 lat, czyli z grubsza 10 (25-letnich) generacji. Autor przytoczył 13 przykładów, które dokładnie przeanalizował. Oto co mu wyszło:
Pierwszym etapem rozwoju jest działalność agresywna, prowadzona przez wojowników-zabójców, którzy biorą pod swoje panowanie przynajmniej pierwszy zaczątek przyszłej strefy posiadania. Po nich nadchodzą handlarze, którzy pod ochroną sił zbrojnych eksploatują teren. Imperium staje się bogate, a z tym przychodzi także rozmiękczenie moralności wojowników, którzy skłaniają się ku uciechom życia. Stopniowej erozji ulega moralność, siła woli oraz zdrowy ksenofobiom np. w stosunku do imigrantów. Rozwija się tolerancja oraz intelektualizacja. Glubb widzi demokratyzacje obyczajów jako jedną z oznak nadciągającej degradacji imperium. Innym sygnałem nadchodzącej zapaści systemu jest wzrost znaczenia kobiet i ich wpływ na politykę, naukę i sztukę. Gdy dominują w narodzie cechy kobiece takie jak tolerancja, współczucie i pęd za nowinkami, jest to znak moralnej i umysłowej degradacji społeczeństwa.
Co ciekawe, bardzo podobną analizę przeprowadził swego czasu inny socjolog i historyk Arnold Joseph Toynbee, który podawał niemal identyczną listę objawów:
- wzrastająca rola kobiet;
- rosnąca rola imigrantów;
- zaistnienie tzw. języka uniwersalnego oraz państwa uniwersalnego;
- inflacja prawa;
- masowy wysyp nowych grup religijnych o obcym podłożu kulturowym;
- uzawodowienie armii;
- zanik tradycyjnych wartości, na których zbudowano potęgę;
- rosnąca rola pieniądza oraz zanikanie klasy średniej;
- intelektualizacja i zanik wiary;
- rosnąca tolerancja i zanik agresywności międzykulturowej.
Bardzo podobnie wyrażał się Oswald Spengler, serwując z grubsza podobna listę. Ogólnie niemal wszyscy znani mi historiozofowie, wyliczają zbliżoną grupę zjawisk oraz uważają, że żyjemy w czasach końcowych. Wedle Spenglera niedługo (kilka pokoleń) nastanie "nowe średniowiecze" (cokolwiek to znaczy), Toynbee natomiast utrzymywał, że w Europie władze przejma muzułmanie lub odrodzone, agresywne chrześcijaństwo.
Co myślicie?
http://people.uncw.edu/kozloffm/glubb.pdf
Streszczę pokrótce, co na swoim blogu pisał na temat tej publikacji Andrzej Bobola:
Sir John Glubb, studiując historię państwowości, zauważył pewną prawidłowość rządzącą średnim czasem życia imperiów oraz drogą ich rozwoju od chwili wzrostu do upadku. Dostrzegł mianowicie (patrz zamieszczona w artykule tabelka), że przeciętny czas trwania imperium wynosi około 250 lat, czyli z grubsza 10 (25-letnich) generacji. Autor przytoczył 13 przykładów, które dokładnie przeanalizował. Oto co mu wyszło:
Pierwszym etapem rozwoju jest działalność agresywna, prowadzona przez wojowników-zabójców, którzy biorą pod swoje panowanie przynajmniej pierwszy zaczątek przyszłej strefy posiadania. Po nich nadchodzą handlarze, którzy pod ochroną sił zbrojnych eksploatują teren. Imperium staje się bogate, a z tym przychodzi także rozmiękczenie moralności wojowników, którzy skłaniają się ku uciechom życia. Stopniowej erozji ulega moralność, siła woli oraz zdrowy ksenofobiom np. w stosunku do imigrantów. Rozwija się tolerancja oraz intelektualizacja. Glubb widzi demokratyzacje obyczajów jako jedną z oznak nadciągającej degradacji imperium. Innym sygnałem nadchodzącej zapaści systemu jest wzrost znaczenia kobiet i ich wpływ na politykę, naukę i sztukę. Gdy dominują w narodzie cechy kobiece takie jak tolerancja, współczucie i pęd za nowinkami, jest to znak moralnej i umysłowej degradacji społeczeństwa.
Co ciekawe, bardzo podobną analizę przeprowadził swego czasu inny socjolog i historyk Arnold Joseph Toynbee, który podawał niemal identyczną listę objawów:
- wzrastająca rola kobiet;
- rosnąca rola imigrantów;
- zaistnienie tzw. języka uniwersalnego oraz państwa uniwersalnego;
- inflacja prawa;
- masowy wysyp nowych grup religijnych o obcym podłożu kulturowym;
- uzawodowienie armii;
- zanik tradycyjnych wartości, na których zbudowano potęgę;
- rosnąca rola pieniądza oraz zanikanie klasy średniej;
- intelektualizacja i zanik wiary;
- rosnąca tolerancja i zanik agresywności międzykulturowej.
Bardzo podobnie wyrażał się Oswald Spengler, serwując z grubsza podobna listę. Ogólnie niemal wszyscy znani mi historiozofowie, wyliczają zbliżoną grupę zjawisk oraz uważają, że żyjemy w czasach końcowych. Wedle Spenglera niedługo (kilka pokoleń) nastanie "nowe średniowiecze" (cokolwiek to znaczy), Toynbee natomiast utrzymywał, że w Europie władze przejma muzułmanie lub odrodzone, agresywne chrześcijaństwo.
Co myślicie?