P
Przemysław Pintal
Guest
Napisałem komentarz dla Marcina Reya (m.in. tłumacz, współzałożyciel Międzymiastówki Anarchistycznej - późniejsza FA), który jest mocno zaangażowany w walkę ideologiczną z ruchem euroazjatyckim.
Kilka politycznych myśli z ostatnich dni pomimo tego, że już mnie to nie pasjonuje tak jak kiedyś i nie chce mi się tracić czasu na głupie kłótnie i wielogodzinne odpisywania.
Dlaczego niektórzy ludzie o wolnościowych poglądach niesłusznie popierają Rosję? Szczerze nienawidzą sytuacji we własnym kraju, swojego establishmentu i osób ukazywanych jako elitę i autorytety. Są przekonani o istnieniu zabetonowanego układu, który trudni się wyłącznie zabieraniem pieniędzy jednym grupom społecznym, by przekazać je drugiej grupie i pobrać od tego procent (dziel i rządź). Na dodatek ośrodki decyzyjne posiadają cały wachlarz możliwości związanych z inżynierią społeczną. Sam w ten sposób postrzegam politykę w obecnej demokracji. Przyczyny poglądów takich są różne - na ogół jest się członkiem grupy poszkodowanej. Unia Europejska jest bardzo opresyjna ideologicznie i jak w średniowieczu chce regulować wszystko - żebracy mieli licencje, prostytutki określony ubiór, etc. Dlatego np. nie dziwi mnie kompletnie to, dlaczego człowiek który nie jest rasistą, homofobem, chce dekryminalizacji narkotyków i domaga się ułatwień w dostępie do broni, nagle politycznie wiąże się z dosyć nieprzyjemnymi ludźmi którzy są mocno autorytarni i kolektywistyczni. Z ludźmi którzy po prostu chcą wskoczyć na stołki i dla swojej grupy ciągnąć dochód, a nie zbudować coś nowego i lepszego. Powodem tego jest chęć znalezienia sojusznika i zwiększenia własnych sił. Przede wszystkim ludzie o radykalnych poglądach łatwiej się dogadają ze sobą, niż z kimś kogo postrzegają jako "owcę", "podczłowieka" (najłatwiej zdefiniować to słowami oportunizm, bezideowość, bierność). Punk i skinhead, anarchista i nacjonalista, słuchają tej samej muzyki, noszą paramilitarne obuwie, posługują się tymi samymi pojęciami, mają podobne lektury.
Oczywiście sojusz taki jest tymczasowy, ze względu na głębokie różnice światopoglądowe, które potrafią zostać wyciszone na moment, gdy pojawia się możliwość konfrontacji z czymś, co postrzega się jako ponadczasowe zło. I tu dochodzimy do ruchów klasycznie liberalnych (wolny rynek), libertariańskich (anarchizm wolnorynkowy) i republikańskich (rządy klasy średniej). Sprawy obyczajowe mają u nas marginalne znaczenie, wychodzimy z założenia, że wszystko leży w gestii prywatnego właściciela (nawet jak ktoś jest skrajnie konserwatywny i pobożny, to zawsze dodaje tę formułkę), że chcącemu szkoda się nie dzieje i że nie ma przestępstwa bez ofiary. W ten sposób strategiczny sojusz z ruchami konserwatywnymi, monarchistycznymi i chrześcijańskimi, stał się bardzo łatwy i owocny dla libertarian. Obie grupy mają wspólnego wroga – współczesne państwo. Osobiście od dawna jestem temu przeciwny. XVIII i XIX-wieczni liberałowie bardzo natrudzili się by złamać feudalizm, co uwolniło ogromne pokłady kreatywności i przedsiębiorczości, dzięki czemu mogę teraz to pisać a nie obrabiać pole i przymierać na przednówku. W chwili zwycięstwa sojusz zostanie złamany. Konserwatyści nie chcą wolnego rynku, tylko chcą wrócić do ośrodków decyzyjnych i świetnie wpisują się w politykę dziel i rządź (etatyzm). A wolności obyczajowej dadzą tylko tyle, ile w ich mniemaniu nie będzie sprzeczne z wolą ogółu. Ruchy indywidualistyczne postrzegają społeczeństwo jako sumę jednostek, które zawiązuję pomiędzy sobą umowy, przez co nie akceptują czegoś takiego jak wola ogółu. Ogółem jest rynek na którym każdy samodzielnie podejmuje decyzje i samemu ponosi konsekwencje swoich wyborów. Z tego też powodu powstała w Polsce Partia Libertariańska. Nie jestem jej członkiem, nie brałem udziału w założeniu jej, ale „znam się” z co ważniejszymi. Chcą oni zebrać ludzi o wolnościowych poglądach, poza prawicą i poza Korwinem.
Dziś imperializm rosyjski znów wrócił do swych dawnych szat, czyli bycia propagandowym obrońcą tradycyjnych wartości i religii. Jest oczywiste dla każdego kto orientuje się w najnowszej historii Rosji, że jest to tylko zwykły koniunkturalizm. Finansują wspomniane grupy na Zachodzie, korumpują intelektualistów, organizują konferencje, zapraszają na bankiety i poklepują po ramionach, fundują stypendia dla tych którzy mają przed sobą karierę w mediach, korporacjach i władzach, są bardzo szczodrzy. Tak jak finansowali lewicę podczas Zimnej Wojny. Nie robią tego by czynić dobro, ale żeby osłabić inne kraje i samemu móc jak najwięcej wydrzeć dla siebie. Nie robią tego dla zwykłych Rosjan, robią to dla siebie czyli wąskiej grupy oligarchów, wojskowych, patriarchów z cerkwi, ludzi ze służb którzy rządzą Rosją, rozkradają ją i wmawiają obywatelom, że trzeba budować imperium za cenę braku plasterka szynki na stole. Efekt tego jest taki, że gospodarka to kompletna ruina, przesiąka korupcją i jeśli ktoś nie opłaci się urzędnikom albo bandytom, to nic nie zrobi. Kraj zaś jest przeżarty narkomanią, alkoholizmem i epidemią HIV. Podobnie jest w Meksyku gdzie biedny człowiek może wyjść sobie na ulicę i sprzedawać tortillę albo czyścić buty, ale gdy tylko zapragnie zbudować sieć pucybutów lub restauracji, to nagle przychodzi do niego mafia ze styku publiczne-prywatne. W Brazylii jednostki policji i organizacje paramilitarne wymuszają własne podatki i każą sobie płacić za różne pozwolenia. Jest to trzeci świat. Świat w którym nie chciałbym żyć. A ostatnio przekonali się o tym Abchazi – Kreml złożył im propozycję by ich siły wojskowe i rekruci weszli w skład armii rosyjskiej, by rosyjscy celnicy obsługiwali abchaską granicę, etc. De facto jest to włączenie Abchazji do Rosji! Krym nie ma wody, nie ma plonów bo z braku wody nie wysiano, nie przyjechali też turyści... Rosja nic im nie zapewniła poza pięknymi słowami i komandosami.
Jeśli amerykański wolnościowiec zauważa, że Rosja robi to samo co jego rząd, to ją automatycznie oczyszcza z zarzutów – bo myśli, że tam są te same standardy. I jeśli rosyjscy propagandziści krytykują Zachód, za to przeciwko czemu ten ktoś buntuje się (marksizm kulturowy), to nagle nadstawia uszu – pojawia się silny ośrodek. I tu jest właśnie klucz do zrozumienia czemu ludzie tacy jak Ron Paul, Lew Rockwell i tak dalej, którzy walczą u siebie z czymś co w Rosji przekroczyło już dawno temu granice przyzwoitości, pozytywnie wypowiadają się o Rosji i Putinie. Chcą uderzyć we własną klasę polityczną z dobrych pobudek. Poza tym prywatnie oni są konserwatystami, a Kreml dzisiaj tu wkłada pieniążki. Walcząc ze swoimi establishmentem można w taki sposób, by nie być pożytecznym idiotą.
Majdanowi nie pomogło to, że buntowali się pod flagą UE. Eurokraci wypięli na nich dupę, a wolnościowcy zaczęli pytać kto dał na to pieniądze? Przecież jak lud wznieca rewoltę to mu sceny i nagłośnienie nie są potrzebne, trzeba tylko wskazać kogo zabijać. Sprawę jeszcze bardziej pogorszyła secesja Ługańska i Doniecka. Nie, nie zrobiły tego wolnościowe i patriotyczne milicje, wojska terytorialne. Nie, nie stała za tym demokracja. Kilku pułkowników GRU, paru oligarchów i ludzie budujący ideologię euroazjatycką. Na szczęście w pewnym momencie jakiś libertarianin z Rosji, z wielkim żalem napisał list do zachodnich libertarian, w którym wymieniał zbrodnie swojego rządu i w pozytywnym świetle ukazał Ukrainę. Pojawiły się też inne głosy. O tym na serio można długo pisać. Niestety taka geopolityka, podkładanie wydarzeń pod klucz jakby się test oceniało, czy zgadza się czy nie z doktryną, ma smutne konsekwencje. Rządy biurokratów łatwiej obalić niż rządy kagiebistów. Ci pierwsi są opresyjni, ale przynajmniej można pisać o tym bez strachu, że się życie postrada. I jeśli znajdzie się kogoś kumatego, to i prawo w praworządnym kraju można wykorzystać, w celu zwiększenia wolności.
Warto jeszcze zauważyć, że podwójny standard jest też stosowany przez niektórych względem Izraela. Tak wszystkie państwa muszą zostać zlikwidowane, zastąpione przedsiębiorstwami konkurującymi na wolnym rynku, ale Izrael jako ostatni i to dopiero po zniszczeniu islamu.
http://pc.blogspot.in/2014/08/putins-libertarians.html
http://dailyanarchist.com/2014/04/10/putins-libertarians/
Libertarianie nie mają dobrej prasy bo kontestują obecny paradygmat polityczno-ekonomiczny, ale w USA jest to kilka milionów ludzi i osoby publiczne takie jak Clint Eastwood, własne media, debaty w mainstreamie, etc.
A jak się to ma do polskich wolnościowców? Różnie. Na pewno wiedzą czym jest Rosja i czym jest KGB. Starają się zauważać pozytywy i czy da się coś ugrać. Określiłbym to jako ambiwalentność - rządy wszędzie są te same, a przynajmniej u nich nie ma marksizmu kulturowego. Mówią to ludzie którzy nie są konserwatywni obyczajowo, ale polityczna poprawność i promowanie jedynej słusznej ideologii strasznie ich mierzi. Ze swojego opisu wyłączam KNP i Korwina. Boli mnie, że niektórzy nie zauważaj, że każdy kij ma dwa końce i dla równowagi w Rosji jest euroazjatyzm. Na pewno polskim libertarianom podoba się to co robią tamtejsi libertarianie - radni w paru miastach, nie boją się robić jednoosobowych manifestacji. Odwaga Very Kichanovej (Vera Kichanova) którą jakaś łajza poturbowała w biały dzień na ulicy i potargała listy z podpisami poparcia.
Kilka politycznych myśli z ostatnich dni pomimo tego, że już mnie to nie pasjonuje tak jak kiedyś i nie chce mi się tracić czasu na głupie kłótnie i wielogodzinne odpisywania.
Dlaczego niektórzy ludzie o wolnościowych poglądach niesłusznie popierają Rosję? Szczerze nienawidzą sytuacji we własnym kraju, swojego establishmentu i osób ukazywanych jako elitę i autorytety. Są przekonani o istnieniu zabetonowanego układu, który trudni się wyłącznie zabieraniem pieniędzy jednym grupom społecznym, by przekazać je drugiej grupie i pobrać od tego procent (dziel i rządź). Na dodatek ośrodki decyzyjne posiadają cały wachlarz możliwości związanych z inżynierią społeczną. Sam w ten sposób postrzegam politykę w obecnej demokracji. Przyczyny poglądów takich są różne - na ogół jest się członkiem grupy poszkodowanej. Unia Europejska jest bardzo opresyjna ideologicznie i jak w średniowieczu chce regulować wszystko - żebracy mieli licencje, prostytutki określony ubiór, etc. Dlatego np. nie dziwi mnie kompletnie to, dlaczego człowiek który nie jest rasistą, homofobem, chce dekryminalizacji narkotyków i domaga się ułatwień w dostępie do broni, nagle politycznie wiąże się z dosyć nieprzyjemnymi ludźmi którzy są mocno autorytarni i kolektywistyczni. Z ludźmi którzy po prostu chcą wskoczyć na stołki i dla swojej grupy ciągnąć dochód, a nie zbudować coś nowego i lepszego. Powodem tego jest chęć znalezienia sojusznika i zwiększenia własnych sił. Przede wszystkim ludzie o radykalnych poglądach łatwiej się dogadają ze sobą, niż z kimś kogo postrzegają jako "owcę", "podczłowieka" (najłatwiej zdefiniować to słowami oportunizm, bezideowość, bierność). Punk i skinhead, anarchista i nacjonalista, słuchają tej samej muzyki, noszą paramilitarne obuwie, posługują się tymi samymi pojęciami, mają podobne lektury.
Oczywiście sojusz taki jest tymczasowy, ze względu na głębokie różnice światopoglądowe, które potrafią zostać wyciszone na moment, gdy pojawia się możliwość konfrontacji z czymś, co postrzega się jako ponadczasowe zło. I tu dochodzimy do ruchów klasycznie liberalnych (wolny rynek), libertariańskich (anarchizm wolnorynkowy) i republikańskich (rządy klasy średniej). Sprawy obyczajowe mają u nas marginalne znaczenie, wychodzimy z założenia, że wszystko leży w gestii prywatnego właściciela (nawet jak ktoś jest skrajnie konserwatywny i pobożny, to zawsze dodaje tę formułkę), że chcącemu szkoda się nie dzieje i że nie ma przestępstwa bez ofiary. W ten sposób strategiczny sojusz z ruchami konserwatywnymi, monarchistycznymi i chrześcijańskimi, stał się bardzo łatwy i owocny dla libertarian. Obie grupy mają wspólnego wroga – współczesne państwo. Osobiście od dawna jestem temu przeciwny. XVIII i XIX-wieczni liberałowie bardzo natrudzili się by złamać feudalizm, co uwolniło ogromne pokłady kreatywności i przedsiębiorczości, dzięki czemu mogę teraz to pisać a nie obrabiać pole i przymierać na przednówku. W chwili zwycięstwa sojusz zostanie złamany. Konserwatyści nie chcą wolnego rynku, tylko chcą wrócić do ośrodków decyzyjnych i świetnie wpisują się w politykę dziel i rządź (etatyzm). A wolności obyczajowej dadzą tylko tyle, ile w ich mniemaniu nie będzie sprzeczne z wolą ogółu. Ruchy indywidualistyczne postrzegają społeczeństwo jako sumę jednostek, które zawiązuję pomiędzy sobą umowy, przez co nie akceptują czegoś takiego jak wola ogółu. Ogółem jest rynek na którym każdy samodzielnie podejmuje decyzje i samemu ponosi konsekwencje swoich wyborów. Z tego też powodu powstała w Polsce Partia Libertariańska. Nie jestem jej członkiem, nie brałem udziału w założeniu jej, ale „znam się” z co ważniejszymi. Chcą oni zebrać ludzi o wolnościowych poglądach, poza prawicą i poza Korwinem.
Dziś imperializm rosyjski znów wrócił do swych dawnych szat, czyli bycia propagandowym obrońcą tradycyjnych wartości i religii. Jest oczywiste dla każdego kto orientuje się w najnowszej historii Rosji, że jest to tylko zwykły koniunkturalizm. Finansują wspomniane grupy na Zachodzie, korumpują intelektualistów, organizują konferencje, zapraszają na bankiety i poklepują po ramionach, fundują stypendia dla tych którzy mają przed sobą karierę w mediach, korporacjach i władzach, są bardzo szczodrzy. Tak jak finansowali lewicę podczas Zimnej Wojny. Nie robią tego by czynić dobro, ale żeby osłabić inne kraje i samemu móc jak najwięcej wydrzeć dla siebie. Nie robią tego dla zwykłych Rosjan, robią to dla siebie czyli wąskiej grupy oligarchów, wojskowych, patriarchów z cerkwi, ludzi ze służb którzy rządzą Rosją, rozkradają ją i wmawiają obywatelom, że trzeba budować imperium za cenę braku plasterka szynki na stole. Efekt tego jest taki, że gospodarka to kompletna ruina, przesiąka korupcją i jeśli ktoś nie opłaci się urzędnikom albo bandytom, to nic nie zrobi. Kraj zaś jest przeżarty narkomanią, alkoholizmem i epidemią HIV. Podobnie jest w Meksyku gdzie biedny człowiek może wyjść sobie na ulicę i sprzedawać tortillę albo czyścić buty, ale gdy tylko zapragnie zbudować sieć pucybutów lub restauracji, to nagle przychodzi do niego mafia ze styku publiczne-prywatne. W Brazylii jednostki policji i organizacje paramilitarne wymuszają własne podatki i każą sobie płacić za różne pozwolenia. Jest to trzeci świat. Świat w którym nie chciałbym żyć. A ostatnio przekonali się o tym Abchazi – Kreml złożył im propozycję by ich siły wojskowe i rekruci weszli w skład armii rosyjskiej, by rosyjscy celnicy obsługiwali abchaską granicę, etc. De facto jest to włączenie Abchazji do Rosji! Krym nie ma wody, nie ma plonów bo z braku wody nie wysiano, nie przyjechali też turyści... Rosja nic im nie zapewniła poza pięknymi słowami i komandosami.
Jeśli amerykański wolnościowiec zauważa, że Rosja robi to samo co jego rząd, to ją automatycznie oczyszcza z zarzutów – bo myśli, że tam są te same standardy. I jeśli rosyjscy propagandziści krytykują Zachód, za to przeciwko czemu ten ktoś buntuje się (marksizm kulturowy), to nagle nadstawia uszu – pojawia się silny ośrodek. I tu jest właśnie klucz do zrozumienia czemu ludzie tacy jak Ron Paul, Lew Rockwell i tak dalej, którzy walczą u siebie z czymś co w Rosji przekroczyło już dawno temu granice przyzwoitości, pozytywnie wypowiadają się o Rosji i Putinie. Chcą uderzyć we własną klasę polityczną z dobrych pobudek. Poza tym prywatnie oni są konserwatystami, a Kreml dzisiaj tu wkłada pieniążki. Walcząc ze swoimi establishmentem można w taki sposób, by nie być pożytecznym idiotą.
Majdanowi nie pomogło to, że buntowali się pod flagą UE. Eurokraci wypięli na nich dupę, a wolnościowcy zaczęli pytać kto dał na to pieniądze? Przecież jak lud wznieca rewoltę to mu sceny i nagłośnienie nie są potrzebne, trzeba tylko wskazać kogo zabijać. Sprawę jeszcze bardziej pogorszyła secesja Ługańska i Doniecka. Nie, nie zrobiły tego wolnościowe i patriotyczne milicje, wojska terytorialne. Nie, nie stała za tym demokracja. Kilku pułkowników GRU, paru oligarchów i ludzie budujący ideologię euroazjatycką. Na szczęście w pewnym momencie jakiś libertarianin z Rosji, z wielkim żalem napisał list do zachodnich libertarian, w którym wymieniał zbrodnie swojego rządu i w pozytywnym świetle ukazał Ukrainę. Pojawiły się też inne głosy. O tym na serio można długo pisać. Niestety taka geopolityka, podkładanie wydarzeń pod klucz jakby się test oceniało, czy zgadza się czy nie z doktryną, ma smutne konsekwencje. Rządy biurokratów łatwiej obalić niż rządy kagiebistów. Ci pierwsi są opresyjni, ale przynajmniej można pisać o tym bez strachu, że się życie postrada. I jeśli znajdzie się kogoś kumatego, to i prawo w praworządnym kraju można wykorzystać, w celu zwiększenia wolności.
Warto jeszcze zauważyć, że podwójny standard jest też stosowany przez niektórych względem Izraela. Tak wszystkie państwa muszą zostać zlikwidowane, zastąpione przedsiębiorstwami konkurującymi na wolnym rynku, ale Izrael jako ostatni i to dopiero po zniszczeniu islamu.
http://pc.blogspot.in/2014/08/putins-libertarians.html
http://dailyanarchist.com/2014/04/10/putins-libertarians/
Libertarianie nie mają dobrej prasy bo kontestują obecny paradygmat polityczno-ekonomiczny, ale w USA jest to kilka milionów ludzi i osoby publiczne takie jak Clint Eastwood, własne media, debaty w mainstreamie, etc.
A jak się to ma do polskich wolnościowców? Różnie. Na pewno wiedzą czym jest Rosja i czym jest KGB. Starają się zauważać pozytywy i czy da się coś ugrać. Określiłbym to jako ambiwalentność - rządy wszędzie są te same, a przynajmniej u nich nie ma marksizmu kulturowego. Mówią to ludzie którzy nie są konserwatywni obyczajowo, ale polityczna poprawność i promowanie jedynej słusznej ideologii strasznie ich mierzi. Ze swojego opisu wyłączam KNP i Korwina. Boli mnie, że niektórzy nie zauważaj, że każdy kij ma dwa końce i dla równowagi w Rosji jest euroazjatyzm. Na pewno polskim libertarianom podoba się to co robią tamtejsi libertarianie - radni w paru miastach, nie boją się robić jednoosobowych manifestacji. Odwaga Very Kichanovej (Vera Kichanova) którą jakaś łajza poturbowała w biały dzień na ulicy i potargała listy z podpisami poparcia.