Dlaczego ciągle pracujemy ~8 godzin na dobę?

D

Deleted member 427

Guest
Wszystkie formy nowoczesnego niewolnictwa składają się na 2/3 naszych godzin pracy. Gdybyśmy zatrzymywali pełną wartość naszej pracy, moglibyśmy spokojnie utrzymać obecny poziom konsumpcji przy tygodniu pracowniczym długości dwudziestu godzin.

-- Kevin Carson

W XIX wieku ludzie wypruwali sobie żyły w fabrykach, żeby przeżyć, dzisiaj jesteśmy bogatsi, więc mamy bardziej korzystny work/life balance, ale wciąż praca zajmuje nam większość życia, a za jakiś czas standardem może być czterogodzinny dzień pracy.

-- pampalini

Czemu ciągle pracujemy min. 8 godzin na dobę, żeby przeżyć? Niektórzy (tak jak niżej podpisany) pracują nawet dłużej. Nie założyłem tego wątku, żeby narzekać, broń boże ;) Zastanawiam się tylko, jak zareagowałby mój pra-pra-pra dziadek, gdybym cofnął się w czasie do, powiedzmy, początków XX wieku, i powiedział mu, że za 100 lat będę w sumie poświęcał na pracę niewiele mniej czasu od niego.

Czy nie powinniśmy się dzisiaj wszyscy opierdalać w najlepsze?
 

pampalini

krzewiciel słuszności, Rousseaufob
Członek Załogi
3 585
6 850
Bo chyba nie jesteśmy jeszcze wystarczająco bogaci (i to nie tylko Polacy, ale cały świat ogólnie). Na Zachodzie pracuje się trochę mniej (i lżej) niż u nas, ale wciąż od cholery. A dziadek by się raczej ucieszył. Standard życia się chyba jednak zmienił diametralnie. Zobacz, ile masz czasu na forum. :) Sto lat temu ludzie może nawet i podobną ilość godzin pracowali zawodowo, ale cały pozostały "czas wolny" ciężko było nazwać "czasem wolnym". No chyba że kto z arystokracji pochodził.

A ciekawe, jak by się to dzisiaj zmieniło, gdyby wszystkie obciążenia podatkowe zdjąć.
 
OP
OP
D

Deleted member 427

Guest
A ciekawe, jak by się to dzisiaj zmieniło, gdyby wszystkie obciążenia podatkowe zdjąć.

O to w sumie pytam - czy pracujemy, ile pracujemy, bo inaczej się nie da, bo nie osiągnęliśmy jeszcze takiej zajebistości technologiczno-umysłowo-mentalnej, żeby pracować 4 godziny, czy może pracujemy, ile pracujemy, bo trzeba wyżywić mafie i różne pomniejsze gangi?
 

pampalini

krzewiciel słuszności, Rousseaufob
Członek Załogi
3 585
6 850
O to w sumie pytam - czy pracujemy, ile pracujemy, bo inaczej się nie da, bo nie osiągnęliśmy jeszcze takiej zajebistości technologiczno-umysłowo-mentalnej, żeby pracować 4 godziny, czy może pracujemy, ile pracujemy, bo trzeba wyżywić mafie i różne pomniejsze gangi?

Pewnie i to, i to, nie? Co prawda z umysłowo mentalną zajebistością bym nie przesadzał - to się chyba raczej jakoś szczególnie nie zmienia na przestrzeni dziejów. Technologia - to jest klucz. No i kapitał. A tak w ogóle to powinniśmy dziękować chińskiemu rządowi, bo gdyby nie "zalewał nas tanimi produktami" mielibyśmy sporo niższy standard życia i, co za tym idzie, sporo więcej harówy.

Ale w sumie i tak widać, jak się w Polsce nawet kwestia zmienia. Ojciec mojej dziewczyny jest dyrolem generalnym w polskim oddziale korporacji i narzeka, że "ci młodzi, co przychodzą, to by chcieli 8h dziennie pracować i ani chwili dłużej" i co to za porządki w ogóle.
 
C

Cngelx

Guest
A ja tam pracuję ile mi się podoba, potrzebuję kasy albo... nudzi mi się to biorę zlecenie - mam dość kasy to opierdalam się i mi z tym dobrze.
 

privatix

New Member
11
2
Kiedyś czytałem artykuł o tym, że przez ostatnie 30 lat produktywność wzrosła o całe 8.5%. Z kolej autor tego artykułu skontrastował to z bohaterem jakiegoś filmu, który miał przyznany wyrok dożywocia w latach 20 ubiegłego wieku, ale wyszedł po zdaje się 25 latach i w ogóle nie mógł się odnaleźć w świecie, aż w końcu popełnił samobójstwo. Tym czasem w ostatnich 30 latach świat się niewiele zmienił oprócz tego, że rozpowszechniły się telefony komórkowe, komputery i internet. Na kryzys.mises.pl widziałem też wykresy produktywności, z których wynikało że nagły spadek wzrostu produktywności nastąpił w 1973 roku. Akurat w 1973 roku rozpadł się system z Bretton Woods czyli system waluty pozłacanej. Tak więc sporo wskazuje na to, że nasz obecny system finansowy powoduje spadek wzrostu produktywności.
 
OP
OP
D

Deleted member 427

Guest
Kiedyś czytałem artykuł o tym, że przez ostatnie 30 lat produktywność wzrosła o całe 8.5%. Z kolej autor tego artykułu skontrastował to z bohaterem jakiegoś filmu, który miał przyznany wyrok dożywocia w latach 20 ubiegłego wieku, ale wyszedł po zdaje się 25 latach i w ogóle nie mógł się odnaleźć w świecie, aż w końcu popełnił samobójstwo.

Chodzi prawdopodobnie o to: https://libertarianizm.net/threads/...-1946-1975-the-post-war-boom.2178/#post-50883
 

privatix

New Member
11
2
Oprócz tego za kryzys.mises.pl
Właśnie znalazłem ciekawy film, tłumaczący na czym polega system fiat money. Gorąco polecam:


Film pokazuje świetnie jak wygląda dzisiaj dystrybucja nowej siły nabywczej, tworzonej w systemie fiat money przez banki. Dobrze tłumaczy „efekty Cantillona”, czyli redystrybucje biorącą się z tworzenia nowego pieniądza „z niczego”. Widzimy również czołowych beneficjentów, czyli rządy i emitentów pieniędzy. A także sponsorów, czyli posiadaczy kapitału i ludzi o sztywnych dochodach, niepowiązanych z rynkiem finansowym. Owoc odejścia od jakiegokolwiek pokrycia pieniądza kruszcem.
W jednym ze swoich tekstów Oliver Blanchard stwierdził: „Kwestia, dlaczego średnie tempo przyrostu ogólnego czynnika wzrostu [TFP] wydaje się być mniejsze o 1% w USA od 1973, jest ciągle zagadką”. Chodzi o ten wykres (ze strony Davida Beckwortha):
tfp-300x216.jpg

A oto i zagadka: dlaczego produktywność gospodarki USA (rozumiana jako „ogólny czynnik wzrostu”) spadła od lat 70? Cięcia budżetowe? Nie za bardzo, skoro wydatki ciągle rosły. Tak zwana finansowa „deregulacja”? Nie za bardzo skoro przyszła 10 lat później. Nawet na Reagana nie za bardzo jest jak zrzucić. Co się takiego przełomowego mogło wydarzyć na początku lat 70?
 

Ciek

Miejsce na Twoją reklamę
Członek Załogi
4 852
12 246
Czy przypadkiem nie wzrosły czasem nasze potrzeby i nie zmieniła się struktura wydatków? 40 lat temu mało kto miał samochód. Dziś standardem jest przynajmniej jeden na rodzinę. Do tego telefony, telewizory i inne szmery – bajery, których kiedyś zwyczajnie nie było, czasem zupełnie egzotyczne. Ja mam np. gdzieś na składzie trymer do wycinania włosów z uszu i nosa, nawet nie wiem skąd mi się pojawił i boję się go użyć ale co mam to moje :)

Jak sobie czytałem jak wyglądało życie prostych ludzi pod koniec XIX w. to wychodziło, że mało kto miał nawet stół w chałupie – praktycznie cała praca szła na żarcie. Za 100 lat jak to wszystko nie pierdolnie i nie wyparujemy, komuchy nie wprowadzą sprawiedliwego 99,99% opodatkowania w celu uczciwej redystrybucji dóbr z naszych kieszeni na ich konta w Szwajcarii itp. itd. to nasi potomkowie też będą zapierdalać od świtu do nocy bo im się zamarzy raz w roku kopsnąć się na Księżyc na dwa tygodnie ciupciania w strefie niskiej grawitacji albo najnowsza pomoc kuchenna Terminator T800, które siłą rzeczy są bardziej kapitało-energo-czaso-organizacyjnochłonne więc trzeba na to więcej pracować.

TL;DR Dla zaspokojenia potrzeba na poziomie takim jak 40 czy 100 lat temu nie trzeba pracować 8 godzin – wystarczy stanąć kolejce do MOPSu :p
 

pampalini

krzewiciel słuszności, Rousseaufob
Członek Załogi
3 585
6 850
nasi potomkowie też będą zapierdalać od świtu do nocy bo im się zamarzy raz w roku kopsnąć się na Księżyc na dwa tygodnie ciupciania w strefie niskiej grawitacji albo najnowsza pomoc kuchenna Terminator T800, które siłą rzeczy są bardziej kapitało-energo-czaso-organizacyjnochłonne więc trzeba na to więcej pracować.


A ja sądzę, że jednak nie. Dzisiaj pracujemy nie tylko na te wyjebane przyjemności, ale przede wszystkim na mieszkanie i emeryturę. A więc istnieją jeszcze "dobra pierwszej potrzeby", które nie są tak łatwo dostępne. Myślę, że wraz ze zwiększającą się podażą takich dóbr ludzie będą jednak mieli coraz mniejszą ochotę na pracę. Tzn - to się spotka gdzieś pośrodku.
 
Do góry Bottom