M
Matrix napisał:
kawador napisał:Nie wiem, co w tym filmie jest takiego spoko. Umieszczenie monarchii po lewej stronie to odpał na miarę Jasia Śmietany.
Dalej: twierdzenie, że skrajną prawicę cechuje 0% rządu, to też absurd. Monarchia to 0% rządu?
No i czemu republika ma nie być oligarchiczna? Przecież amerykańską republikę powołała do życia oligarchia właśnie.
Dalej: twierdzenie, że skrajną prawicę cechuje 0% rządu
Hikikomori napisał:do jego oceniania trzeba przyjąć lewicowy sposób patrzenia.
W anarchii prędzej ujawnią się cechy utożsamiane przez lewicę z prawicą - siła, agresja, uprzedzenia i prywata.
Prawdziwa anarchia przypominałaby raczej tę hoppe'owską albo krzysiową, niż tę z książek Kropotkina.
Amerykańską republikę powołała do życia oligarchia, która dobrowolnie zdecydowała się na ograniczenie swoich uprawnień przez konstytucję.
gdy demokratycznym werdyktem zostaje wybrany nowy Hitler (...) w oczach lewaka traci znamiona demokracji.
Przypatrzmy się manifestowi Hitlera z okazji wyborów w 1930 roku, tych wyborów, dzięki którym naziści naraz stali się partią przewodzącą. Ten demagogicznie nadzwyczaj skuteczny manifest ma trzynaście gęsto zadrukowanych stron. Ile spośród wielu tysięcy słów poświęconych jest "kwestii żydowskiej"? Ani jedno. Wyliczani są po kolei i znieważani wszyscy przeciwnicy i wrogowie, szubrawcy, których trzeba przegnać, zdrajcy, których trzeba ukarać; o Żydach nie ma nawet sylaby. I odnosi się to, z mało znaczącymi wyjątkami, do wszystkich mów i oświadczeń Hitlera między rokiem 1930 a 1933. Jest doprawdy zdumiewające, że faktu tego nigdy nie zauważono.
Dobre pytanie, dlaczego nie zauważono milczenia Hitlera o „kwestii żydowskiej" właśnie w decydujących latach walki o władzę? I drugie pytanie, dlaczego Hitler milczał? Na to drugie pytanie nie znamy odpowiedzi, możemy co najwyżej snuć przypuszczenia. Być może naród niemiecki (czyt. Niemcy głosujący na Narodowosocjalistyczną Partię Robotniczą) nie był jakoś szczególnie wrogo nastawiony do Żydów. Z ustaleń Manna wynika wszak, że aby pozyskać szerokie poparcie społeczne – w 1930 roku NSDAP zwiększyła liczbę posłów w parlamencie z 12 do 107 – konieczne było usunięcie z propagandy wyborczej haseł antyżydowskich. Wniosek byłby zatem następujący: niemieckie masy pozostawały obojętne na hasła antyżydowskie, a antysemityzm odgrywał w latach 1930-1933 bardzo niewielką rolę. Ponieważ taki wniosek byłby nieco kłopotliwy z punktu widzenia panującej doktryny historycznej, więc być może uznano, że lepiej nie zauważać jego przesłanek.
Druga przeszkoda nie pozwalająca zauważyć milczenia Hitlera na temat „kwestii żydowskiej”, to założenie, że – jak się często czyta – jego postępowaniem kierowała „apokaliptyczna nienawiść do Żydów”, że była to jego najpotężniejsza obsesja. Golo Mann pisze wręcz o „diabelskiej namiętności”. Tymczasem sam wskazuje na drugie oblicze tego demokratycznego polityka, potrafiącego ową „apokaliptyczną nienawiść” dostosować do wymogów walki wyborczej, swobodnie nią sterować. Prezes partii zawiesza na kółku targające nim obsesje, podporządkowuje je taktyce politycznej, na zimno rozgrywa demokratycznego pokera. Kiedy widzi, że „kwestia żydowska” nie chwyta w masach, po prostu z pełnym cynizmem eliminuje ją z propagandy partyjnej, zawieszając na kołku swoją „diabelską namiętność” jako bezużyteczny na danym etapie instrument polityczny.
Należałoby więc w Hitlerze widzieć raczej zwyczajnego demokratycznego makiawelistę. Sęk w tym, że „apokaliptyczna nienawiść” czy też „diabelska namiętność” ex definitione nie dają się powściągnąć; obsesji o takiej sile nie można w sobie poskromić. Trudno pogodzić założenie o „apokaliptycznej nienawiści” i „diabelskiej namiętności” z wyłaniającym się z tekstu Manna (zakładamy, że się nie myli) wizerunkiem Hitlera jako demokratycznego makiawelisty potrafiącego na chłodno kalkulować szanse polityczne. A skoro dość trudno te dwie rzeczy pogodzić, to jedynym rozwiązaniem jest „nie zauważać” milczenia Hitlera.
To nie "eliminacyjny antysemityzm" Niemców doprowadził do ludobójstwa. Wymusiła je konieczność finansowania "polityki dobroczynności wobec własnego narodu" i kupowania przychylności niemieckiego społeczeństwa. Z tej perspektywy większość Niemców to oportuniści, którzy chętnie wykorzystywali szansę wzbogacenia się pod rządami nazistów. Nie "gorliwi kaci", lecz "gorliwi grabieżcy" Hitlera.