D
Deleted member 427
Guest
Tyrady Krzysia na temat sprawiedliwości i rozjebywania ubeckich dynastii oraz ich przydupasów do czwartego pokolenia wstecz przypomniały mi o pewnym brytyjskim filmie, który niedawno obejrzałem po latach przerwy - Dead Man's Shoes:
O co chodzi? Jest sobie koleś imieniem Richard, były komandos, który wraca do rodzinnego miasteczka, aby zemścić się na oprawcach swojego niedorozwiniętego brata. Ot i cała fabuła. Koleś nie cacka się, nie miętoli, nie ma specjalnych dylematów moralnych - kulka w łeb, nóż pod żebra. Zabija nawet tych, którzy nic jego bratu nie zrobili poza tym, że w czasie, gdy inni się nad nim znęcali, oni stali jak wryci i nie reagowali. Scena masakry podczas libacji alkoholowo-narkotykowej - mocna w trzy dupy.
Nie ukrywam, że DMS trafił do mnie w 100%. Definitywnie poza głównym nurtem, zalatuje momentami amatorszczyzną, ale jako całokształt cieszy kurewsko m.in. dlatego, że jest skondensowany jak przecier i pozbawiony jakiegoś umoralniającego srania oraz powłóczystych spojrzeń. Zamiast tego dostajemy lekko nakreślony szkic psychologiczny głównego bohatera, który dopiero później dojrzewa w umyśle odbiorcy, oraz oczywiście bezkompromisową przemoc i brak skrupułów przy eksterminowaniu kolejnych tłuków. Bo jak już była mowa - jest to historia żołnierza w stanie spoczynku, szaleńczo wkurwionego komandosa, który emocje tłumi jednak głęboko w sobie i wypowiada wojnę skurwielom, którzy odpowiedzialni są za śmierć członka jego rodziny. Zero wielkich teorii, skomplikowanej filozofii. Czysta, brudna, prymitywna zemsta. Daję osiem, tzn. 8 na 10.
O co chodzi? Jest sobie koleś imieniem Richard, były komandos, który wraca do rodzinnego miasteczka, aby zemścić się na oprawcach swojego niedorozwiniętego brata. Ot i cała fabuła. Koleś nie cacka się, nie miętoli, nie ma specjalnych dylematów moralnych - kulka w łeb, nóż pod żebra. Zabija nawet tych, którzy nic jego bratu nie zrobili poza tym, że w czasie, gdy inni się nad nim znęcali, oni stali jak wryci i nie reagowali. Scena masakry podczas libacji alkoholowo-narkotykowej - mocna w trzy dupy.
Nie ukrywam, że DMS trafił do mnie w 100%. Definitywnie poza głównym nurtem, zalatuje momentami amatorszczyzną, ale jako całokształt cieszy kurewsko m.in. dlatego, że jest skondensowany jak przecier i pozbawiony jakiegoś umoralniającego srania oraz powłóczystych spojrzeń. Zamiast tego dostajemy lekko nakreślony szkic psychologiczny głównego bohatera, który dopiero później dojrzewa w umyśle odbiorcy, oraz oczywiście bezkompromisową przemoc i brak skrupułów przy eksterminowaniu kolejnych tłuków. Bo jak już była mowa - jest to historia żołnierza w stanie spoczynku, szaleńczo wkurwionego komandosa, który emocje tłumi jednak głęboko w sobie i wypowiada wojnę skurwielom, którzy odpowiedzialni są za śmierć członka jego rodziny. Zero wielkich teorii, skomplikowanej filozofii. Czysta, brudna, prymitywna zemsta. Daję osiem, tzn. 8 na 10.