Czy w demokracji można zwolnić urzędnika?

D

Deleted member 427

Guest
Czytam:

Do 30 września 2011 roku liczba urzędników miała osiągnąć poziom z końca 2007 roku, gdy było ich 296,4 tys. Etat powinno zatem stracić do 27,5 tys. urzędników. Tymczasem z pracy nie wyleci nawet tysiąc.

http://gazetapraca.pl/gazetapraca/1,904 ... edach.html

Spójrzmy: 30 000 z 300 000 urzędników to przynajmniej 30 000 demokratycznych głosów mniej, plus rodziny na ich demokratycznym utrzymaniu oraz plus pozostałe 270 000 rodzin, które nagle poczułyby się demokratycznie zagrożone i mogłyby demokratycznie zwątpić w demokratyczny sens demokratycznego przedłużania demokratycznej władzy demokratycznej partii z demokratycznym premierem na czele.
 

Lucius

New Member
25
1
Powiem tyle że potrzeby "urzędnicze" państwa co do wielkości adminsitracji będą rosły. Będą rosły niezależnie od partii dopóki działalność sejmu i ministrów będzie polegała na dopisywaniu nowych ustaw, nowelizacji, poprawek i rozporządzeń jako dodatku do zastanego systemu i jego rozwiązań.
Niekoherentność i komplikacja prawa spowodowana zapędami polityków i ministerstw do regulacji przy ich niekompetencji skutkuje tym że do realizacji tych bzdur potrzeba nowych wydziałów i stanowisk, to zatrudnienie nie wynika z niczego. Pytanie o wielkość administracji powinno się raczej kierować do jakości pracy w parlamencie i tamtejszych pomysłów na rozwiązania prawne we współczesnej gospodarcze i funkcjach państwa.
Dla przykładu - wojewoda zwalnia te parę procent po czym po kwartale kolejki spraw i kary za opóźnienia powodują że zatrudnia ludzi na nowo. Trzeba raczej usuwać tony niepotrzebnej legislacji i dopiero w ślad za tym likwidować wtedy zbędne wydziały, organy, członki, komórki, stanowiska etc
Z życia znam przypadki w prawie budowlanym że rozporządzenia i zmiany w ustawach są pisane "za potrzebą" interesów lub chwilową modą (choćby zmiany po zawaleniu hali w Katowicach). Zmiany te kłócą się z paroma nadal aktualnymi rozporządzeniami, na zapytania nadzorów i starostw ministerstwo nie zajmuje stanowiska. Urzędów nie stać na kompetentnych prawników bo ci zarabiają wielokrotność tego co mogą zaoferować im urzędy. Radcy prawni nie podejmują się wyrokowania w sprawach zahaczających o prawo materialne bo to w praktyce nie ma sensu. Praktyka wygląda tak że w lokalnych urzędach parę spraw robi się dla sprawdzenia zgodności następująco:
1. W bardzo podobnych sprawach (tj te same przesłanki merytoryczne, tok postępowania etc) wystawia się różne decyzje, jedną w oparciu o dotychczasowy stan prawny a drugą wg nowego aktu prawnego
2. Kiedy klienci się odwołują przeprowadza się wszystko przez kolejne odwołania urzędu i nawzajem aż do NSA które dopiero w pełnym składzie (7 sędziów posilonych opiniami biegłych) może wydać wiążącą interpretację
3. To wszystko może trwać 2-3 lata; problem w tym że bez jasnego orzecznictwa przy wieloznacznym i niespójnym prawie wiele decyzji obojętnie jakich można uznać za wadliwe co skutecznie zniechęca niektórych urzędów do podejmowania decyzji.
:sleepy:
I tak jest w wielu sytuacjach. Niespójne, byle jak pisane prawo, brak wymiany informacji pomiędzy urzędami (czemu przeszkadza np. idiotycznie napisana ustawa o ochronie danych osobowych :D ), ostatnio jest też nowa instrukcja kancelaryjna dla urzędów w której zapomniano o tzw administracji niezespolonej i ci nadal działają w oparciu o starą instrukcję (inne znakowanie, archiwizacja etc).

Byle jak pisane prawo skutkuje bałaganem prawnym. Dodając odziedziczoną po PRLu mentalność "urzędniczą" (zredukowaną w samorządach, im wyżej tym gorzej) i autonomiczne "prawne księstewka" (Lasy Państwowe, ZUS etc) mamy to co mamy.
Co roku ponad metr nowej legislacji którą trzeba realizować - kim? Urzędnikami :D Robią to ci sami posłowie co narzekają na administrację i sami często ją omijają :(
 
A

Anonymous

Guest
Przecież ten system musi się zawalić pod własnym ciężarem, tak jak zapadają się gwiazdy i tworzą czarne dziury! Trzeba mieć nadzieję, że takie porządki nie wykroczą wtedy poza horyzont zdarzeń.

Tylko kiedy, oto jest pytanie? I czy da się temu pomóc?

Myślę, że dzięki kiepskiej demografii, ujemnemu przyrostowi naturalnemu i nasilającej się ksenofobii, w Europie to się może udać! Mimo, że kolorowi często siedzą na bogatym zasiłku, to i tak płacą podatki, choćby w postaci VATu.

Kiepska demografia wolnościowca ni ziębi, ni grzeje w porównaniu do socjalisty. Kiedyś ludzi było zdecydowanie mniej, a zachodni Europejczycy opanowali glob.
 
Do góry Bottom