D
Deleted member 427
Guest
W sumie głupio w ogóle na ten temat teoretyzować, jeśli nigdy nie doświadczyłeś/-aś biedy i nie wiesz, co to znaczy żebrać o drobne na chleb czy mleko dla dziecka. Ja np. dzisiaj jadłem obiad na mieście i do knajpy wszedł bezdomny i łaził między stolikami prosząc ludzi o kasę na jedzenie. I tak mi się przypomniał argument tej lewaczki Szyszkowskiej, że błaganie czy w innej redakcji proszenie o pomoc jest dla człowieka upokarzające, że filantropia może jedynie doraźnie rozwiązać czyjś problem i z reguły uwłacza tym, do których jest skierowana. Często w rozmowach z różnymi lewakami, którym na widok biedy żyłka moralnego gniewu pęcznieje, słyszę podobną wiązankę: Wolny rynek, zasady, sprawiedliwość, własność, a gdzie w tym wszystkim człowiek? Co z biednymi, którzy sami nie mogą o siebie zadbać? No chyba że na wolnym rynku usług charytatywnych będą w stanie odpowiednio zareklamować swoją nędzę i niedolę, ale i potencjalną przydatność (a la "Miłosierdzie gminy"), by jakiś hojny łaskawca pozwolił im jeszcze trochę pożyć. To wg ciebie nie jest upokarzające?
Krótka piła: czy waszym zdaniem jak państwo zajmuje się "opieką" nad biednymi (mowa o takich serio biednych, a nie ściemniaczach), tj. jak bieda eliminowana jest w sposób systemowy, odgórny, to wtedy takie coś jest mniej upokarzające dla człowieka niż gdyby miał on na wolnym rynku prosić o pomoc albo szukać ofiarodawcy/fundacji/cokolwiek, która mu pomoże wyjść z biedy i stanąć na nogi?
Krótka piła: czy waszym zdaniem jak państwo zajmuje się "opieką" nad biednymi (mowa o takich serio biednych, a nie ściemniaczach), tj. jak bieda eliminowana jest w sposób systemowy, odgórny, to wtedy takie coś jest mniej upokarzające dla człowieka niż gdyby miał on na wolnym rynku prosić o pomoc albo szukać ofiarodawcy/fundacji/cokolwiek, która mu pomoże wyjść z biedy i stanąć na nogi?