Czerwoni Khmerzy

Cokeman

Active Member
768
120
Jak wiadomo ja propsuje biedyzm w stylu Gomułki czyli chodzi o jebanie na prestiż, konsumpcjonizm i stabilny (glownie bez finansowych dziwactw) rozwoj gospodarczy. Ale jest tez biedyzm posuniety do smiesznosci czyli polpotyzm i dorwalem tekst z ktorego ja mam beke i mysle ze wy tez bedziecie mieli. Have fun bitches!

https://dl.dropbox.com/u/15740993/Czerwoni Khmerzy.doc

Wieczna mobilność, ruch żaren, nie kończąca się nigdy rotacja, płynność, nieokreśloność, niepewność stanowiły doktrynalne założenia władzy czerwonych Khmerów. Były stosunkowo najlepszą gwarancją że ludzki perz wyrwany z gleby nie zacznie się zakorzeniać na nowo. Człowiek jest nieznośnym stworzeniem. Wystarczy mu pozwolić aby się na chwilę zatrzymał , osiadł potrwał, a już zapuszcza korzenie, obrasta przedmiotami, zaczyna budować delikatną tkankę nowych związków wokół siebie. To lubi, tamtego nie lubi, przeszkadza w marszu, poszukuje szczęścia na własną rękę. Z takich ludzi nie mogłaby się w przyszłości wyłonić nowe społeczeństwo. Właśnie ta nieprzeparta potrzeba osiadłości i trwania budziła najgorętszy sprzeciw, bo wszyscy przecież zaczęliśmy swe dzieje od koczownictwa , od luźnych i przypadkowych związków. Nie można niczego naprawdę zbudować z ludźmi którzy przeważającą część swej energii obracają na to żeby właśnie im było lepiej, lżej, wygodniej.

Czyli ludzie są źli bo są ludźmi. Ja pierdole - nawet prehistoryczne nomady zatrzymywali sie gdzieniegdzie na lata bo bylo wygodniej i ruszali dalej jak byla chujnia. Ludzie chca wygody i stabilnosci. To normalka.

Z elektryczności korzystało więc w praktyce tylko ludność miast i to raczej ta zamożna. Dla reszty kraju, która od dziesiątków pokoleń znała tylko łuczywo, olejny kaganek i nieskomplikowane palenisko, istnienie lub nieistnienie sieci elektrycznej było rzeczą idealnie obojętną. Do czego może służyć elektryczność w kraju tak biednym i słabo rozwiniętym, by nie powiedzieć zacofanym? Jest przede wszystkim rozsadnikiem wszystkich ujemnych zjawisk cywilizacji konsumpcyjnej, prapoczątkiem nie kończącego się nigdy łańcucha coraz to nowych potrzeb, zachcianek, ułatwień. Zaczyna się to niewinnie, od sztucznego oświetlenia, którego pożytki wydają się oczywiste. Ale tak to już jest, że kto już jedną żarówkę wkrótce chce mieć dwie i zaczyna się tego coraz natarczywiej domagać. Po upływie jednego pokolenia naturalny rytm dnia i nocy zostaje nieodwracalnie zakłócony, zaczyna się różnicować tryb życia, obyczaj i związki między ludźmi. Potem pojawia się lodówka , której przydatność a w tym klimacie jest szczególnie bardzo wysoka. A przecież lodówka jest dla Azji urządzeniem głęboko szkodliwym społecznie.... /pierdolenie o klimie i innych wynalazkach

To ja wolę Lenina który mówił coś o elektryfikacji

Ale najlepsze jest tutaj:

Chłop kambodżański zawsze żył biednie, lecz rzadko głodował, a w latach dobrego urodzaju jadł prawie do syta. Obieg pieniądza był tu zawsze znikomy, gospodarka rynkowa istniała w formie zalążkowej, wieś żyła niemal bez reszty w kręgu gospodarki naturalnej.
[...]
Wydajność łącznych zbiorów wzrosła w ciągu jednego pięciolecia z półtorej do trzech ton ryżu z hektara. Gospodarka po raz pierwszy w historii uzyskała nadwyżki.
[...]
pojawili się prawdziwie bogacze wiejscy, kupujący w miastach niewyobrażalne produkty, ale także po raz pierwszy na wieś kambodżańską zawitał trwały chroniczny głód wśród biedoty.
[...]
w ostatnim roku rządów Lon Nola wydajność sięgnęła ośmiu ton z hektara. Ale im wyższe były plony, tym wyższe podatki; im zasobniejsze stawały się miasta, tym gorzej wiodło się biedocie wiejskiej, która już niemal w całości sympatyzowała z czerwonymi Khmerami, udzielała im schronienia i ukrywała przed żandarmerią

Czyli im bylo lepiej tym gorzej. Jest tez aspekt antypanstwowy polegajacy na tym ze gdy mowa o gospodarce naturalnej nie ma mowy o podatkach. Aby ta logika im lepiej tym gorzej miala sens musi byc spelniony warunek ze wzrost podatkow przewazal nad wzrostem wydajnosci. Skad jednak wtedy rozwoj przemyslu?

Na punktach rozdzielczych gdzie wysiedlano osoby przydzielano do konkretnych komun, kazano przed wymarszem wyrzucić wszelkie dokumenty osobiste i zdjąć buty. Buty w tej sferze klimatycznej są wynalazkiem kapitalistycznego szatana, który bezustannie podszeptuje ludziom, że mogą żyć wygodniej, lepiej, bezpieczniej. Sto pokoleń azjackich chłopów nigdy nie wpadło na pomysł wkładania butów i nie wiedziało nawet o istnieniu takiego wynalazku. Ich bose zrogowiatałe stopy przemierzały ten bezkresny kontynent od tysięcy lat kontynent. Dopiero epoka kolonializmu uświadomiła biednym Azjatom - bogaci poznali tą tajemnicę już wcześniej - że stopy ludzkie można odziewać zwierzęcą skórę. Dlatego buty jako fakt ekonomiczno - społeczny należało zniszczyć za jednym zamachem, przynajmniej wśród ludności cywilnej, bo wojsko jednak miało chodzić w butach.

Koło, ogien i dzida to wynalazki szatana (Ogien piekielny kurwaaaa!). Przez miliony lat naczelnie radzily sobie bez dzid wpierdalajac liscie i larwy na drzewach wiec po co dzida i inne narzedzia. Kurwa a ja myslalem ze po manifescie Kaczynskiego nie przeczytam wiekszej pierdoly.
Oczywiscie wojsko moze nosic szatanskie buty :D

Wydaje się także iż na decyzję o podjęciu tak drastycznych i ekstremalnych działań wpływ miało także przekonanie Amąkanu o przeludnieniu Kambodży. Pierwsza zasada maoizmu, sformułowano jeszcze w Jemenie, sprowadza się do tego, że należy polegać wyłącznie na własnych siłach, nie licząc na czyjakolwiek pomoc/ Nie uzależniać się ani od wrogów ani od przyjaciół. Zrezygnować z importu, kredytu, pomocy międzynarodowej, wogóle z wszystkiego co nie znajduje się w zasięgu wyciągniętej ręki. Była to nie tylko doktryna ekonomiczna dla biednych i pozbawionych złudzeń, lecz również zabieg psychologicznyzwiększający wiarę we własne siły i ułatwiający dostrzeżenie tuż koło siebie, niewykorzystanych dotąd rezerw. Nie istnieje kraj, obszar, grupa czy pojedynczy człowiek, z którego nie dałoby się wycisnąć dużo więcej, niż to wynika ze zwyczajnych kalkulacji. W przekładzie na warunki kambodżańskie, oznacza to przede wszystkim konieczność powrotu do prymitywnej gospodarki rolnej, dużo bardziej prymitywnej niż ta, która się tu rozwinęła za rządów Sihamouka, a potem Lon Nola

To kurwa nie lepiej znacjonalizowac i wypedzic obcych i zrobic swoj porzadek? Po co niszczyc cos co juz jest. Samowystarczalnosc i nieskurwienie sie krezusom przez dlugi OK ale po chuj niszczyc. W ogole jak czytam wypociny azjatyckich "lewakow" to mam niezla beke. Eurokomuchy chcialy walki dla jakiegos rozwoju a nie dla samego niszczenia.

Konsekwencją był powrót do wydajności sprzed półwiecza, w granicach pół tony ryżu z hektara przy dwukrotnym zbiorze w ciągu roku. Stwierdzono jednak, iż taka gospodarka może w Kambodży wyżywić najwyżej cztery i pół miliona ludzi. Tymczasem w chwili objęcia władzy przez Czerwonych Khmerów Kambodża liczyła ośmiu i pół milionów mieszkańców. Było więc ich o cztery miliony za dużo. Paradoksalnie więc podjęta w imię ludu stawiała sobie za cel jego eksterminację. czy jednak tego wobec tego że logiczne przesłanki które stanowiły podstawę działań Czerwonych Khmerów, doprowadziły w rezultacie do ludobójstwa, należy uznać że jedyną sensowną alternatywą jest bierna akceptacja okrutnej rzeczywistości społecznej , jak i systemów które ją stworzyły?

Czyli lepiej byc martwym niz biednym podrod mniej biednych.

Zycze wam wyciagania wiekszej ilosci beki z tego krotkiego tekstu.
Na zakonczenie glos rozsadku

http://www.1917.net.pl/?q=node/228
 

Ciek

Miejsce na Twoją reklamę
Członek Załogi
4 852
12 246
Towarzyszu Coke, zapominacie, że wraz z rozwojem rewolucji walka klas się zaostrza. W kambodży się zwyczajnie zaostrzyła. U nas pewnie też by się zaostrzyła gdyby nie fakt pokazania czerwonej chołocie już w '56, że tak łatwo nie pójdzie.
 
OP
OP
C

Cokeman

Active Member
768
120
"czerwona cholota" zrozumiala to w 1953 juz. Wpierw Józio kopnał w kalendarz, potem Beria chcial zjednoczenia Niemiec i liberalizacji, potem Swiatlo spierdolil. Chruszczow i Wiesław uratowali z komuny co sie dalo akurat :)
 

kr2y510

konfederata targowicki
12 770
24 703
Czerwoni Khmerzy (tak naprawdę to jest nazwa jednego z ludów żyjących w Kampuczy i częściowo w Tajlandii) byli tylko narzędziem. Chińczykom chodziło o osłabienie Wietnamu. Zwalczali inną lewicę, tę od księcia Sihanouka. "Przy okazji" wybili 30% populacji kraju. Jedyne dobre co zrobili, to zaorali etatyzm. Ale to nie zmienia faktu, że to zbrodniarze.
 
OP
OP
C

Cokeman

Active Member
768
120
Oni odjebali skorumpowane scierwo wraz z potomstwem po prostu. :)

Zaorali etatyzm? Oni wprowadzili turboetatyzm. Zamiast biurokratow miales jakiegos gnojka w wieku przedmaturalnym ktory ci daje miske ryzu dziennie i ani kalorii wiecej.

Jaka lewica od Sihanouka? Jeszcze dziwaczniejsi nizszczyciele?
 

MaxStirner

Well-Known Member
2 732
4 694
Tak mi się przypomniało - wstawiam bo film wisi już dość długo tam i nikt go nie zdjął to może jeszcze trochę zostanie a zajebisty jest
 
D

decha_131

Guest
Zaorali etatyzm? Oni wprowadzili turboetatyzm. Zamiast biurokratow miales jakiegos gnojka w wieku przedmaturalnym ktory ci daje miske ryzu dziennie i ani kalorii wiecej.

Dokładnie. To nawet nie turboetatyzm, tylko turbo-hiper-ultra-etatyzm tam był.

Pol-Pot to typowy inteligent z Francji, wprowadził co dowiedział się od swoich lewicowych autorytetów. Czego to wiem, że ci co odpowiadali za ludobójstwo w Rwandzie też we Francji studiowali.
 
D

Deleted member 427

Guest
Francuzi wstydzą się swojego wychowanka --> http://niniwa2.cba.pl/kambodza_paryskie_tropy_pol_pota.htm

Ustalenie roli francuskiej edukacji Pol Pota w formowaniu się jego zbrodniczej utopii wymagałoby prawdziwego śledztwa. Francuzi nie lubią o tym wspominać i w dziesiątkach artykułów publikowanych przez poważną i mniej poważną prasę po śmierci wodza Czerwonych Khmerów prawie się o tym nie zająknęli. We Francji wydano tylko jedną jego biografię (w 1993 roku) - i jest ona... przekładem z angielskiego.
 

Alu

Well-Known Member
4 629
9 678
Pol Pot studiował radioelektronikę czy coś w ten deseń na prywatnej uczelni (zresztą oblewał egzaminy i dlatego musiał wrócić do Kambodży). Chyba to więc nie francuska edukacja go ukształtowała tylko koledzy ze studiów. Mimo wszystko wcale się Francuzom nie dziwię.
 
D

Deleted member 427

Guest
Studia w słynnej paryskiej Science-Po, czyli wyższej Szkole Nauk Politycznych, podjął Son Sen - naczelny wódz wojska Czerwonych Khmerów w latach 1975-79. Wszyscy historycy i politolodzy zgadzają się co do tego, że właśnie tam, w Paryżu, Pol Pot, Ieng Sary, Son Sen i ich koledzy z kręgu Związku Studentów Khmerskich we Francji odkryli dla siebie i na nieszczęście dla swojej ojczyzny doktrynę marksistowską. Należeli do marksistowskich kółek samokształceniowych, a przebywający równocześnie w Paryżu Khieu Samphan zrobił wtedy na Sorbonie doktorat. Jego temat brzmiał: "Gospodarka Kambodży i problemy uprzemysłowienia".
 

kr2y510

konfederata targowicki
12 770
24 703
Oni odjebali skorumpowane scierwo wraz z potomstwem po prostu. :)
Ta wojna miała podłoże rasistowskie, zemsty politycznej (co wcześniej robiła bezpieka Sihanouka z opozycją?) itd. A jak poczytasz sobie co w XIX wieku pisali o Kampuczy podróżnicy, politycy i kupcy, to ta zbrodnia nie jest niczym innym, jak tradycją regionu. :(

Zaorali etatyzm? Oni wprowadzili turboetatyzm.
Źle się wyraziłem. Oni zaorali klasę biurokratów i pismaków.
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 737
Na konserwatyzmie.pl pojawił się okolicznościowy tekst:

Bohdan Piętka
Czterdzieści lat od Roku Zero
17 kwietnia minęła ważna rocznica, przemilczana przez media. Czterdziesta rocznica wydarzenia, które zapoczątkowało jedno z największych i najokrutniejszych ludobójstw XX wieku.
17 kwietnia 1975 roku do stolicy Kambodży, Phnom Penh, wkroczyli w większości bardzo młodzi, dobrze uzbrojeni, groźnie wyglądający ni to żołnierze, ni to partyzanci. Była to Rewolucyjna Armia Kampuczy, zbrojne ramię maoistowskiego i szowinistycznego ruchu Czerwonych Khmerów. Niemal natychmiast ludność stolicy i innych miast Kambodży wypędzono na prowincję, do wielkich komun ludowych. Ogłoszono, że rozpoczął się Rok Zerowy: historia wróciła do punktu wyjścia, wszystko co było wcześniej zostało uznane za nieważne i skazane na unicestwienie, a miejsce „feudalnej, kolonialnej i kapitalistycznej” przeszłości miał zająć „czysty socjalizm” (w odróżnieniu do „nieczystego”, jaki panował w ZSRR i tzw. krajach demokracji ludowej). Nazwę kraju zmieniono na Demokratyczna Kampucza, a władzę przejęła tajemnicza Organizacja (Angkar). Dopiero we wrześniu 1977 roku ujawniono, że Angkar to Komunistyczna Partia Kambodży (Kampuczy), a Pol Pot jest jej sekretarzem generalnym i premierem rządu. W ciągu 44 miesięcy rządów Czerwonych Khmerów zginęło od 1,7 do 2,2 mln spośród 7,5 mln mieszkańców Kambodży, co stanowi blisko 30 proc. Jeśli jednak dodamy do tego 600 tys. ofiar bombardowań amerykańskich z lat 1969-1973 i ofiary wojny domowej z lat 1970-1975, szacowane na około 300 tys. (w tym 240 tys. zabitych już wtedy przez Czerwonych Khmerów), to straty ludnościowe Kambodży w dekadzie 1969-1979 wyniosły ponad 40 proc. Była to hekatomba, której nie można porównać nawet z drugą wojną światową.

Zbrodnie Czerwonych Khmerów zostały wpisane do „Czarnej Księgi Komunizmu” i są niemal zawsze przywoływane jako przykład kompromitacji ultralewicowych dążeń do stworzenia idealnego świata. Z „Czarnej Księgi Komunizmu” nie dowiemy się jednak, że dojście do władzy Czerwonych Khmerów było rezultatem politycznego zdemolowania Kambodży przez Stany Zjednoczone oraz dosłownego zrównania jej z ziemią przez amerykańskie lotnictwo. Maoistyczni ekstremiści pod wodzą Pol Pota wypełzli z lejów po amerykańskich bombach. Swoje pięć minut w historii dostali dzięki zupełnej destrukcji, której mechanizm został uruchomiony w Waszyngtonie. Nie dowiemy się również z „Czarnej Księgi Komunizmu”, że po obaleniu reżimu Czerwonych Khmerów przez wojska wietnamskie w 1979 roku protektorem szajki Pol Pota, zapewniającym jej na długie lata bezkarność i przedłużenie politycznego bytu, zostały także Stany Zjednoczone. Bez wiedzy o tych dwóch kluczowych faktach nie da się zrozumieć tego, co stało się w Kambodży w latach 70. XX wieku i później.

Dzieci Stalina i Mao

Sprawcy ludobójstwa w Kambodży zostali ukształtowani przez stalinizm i maoizm. Pol Pot (właść. Saloth Sar), Khieu Samphan, Ieng Sary, Son Sen, Hu Nim, Ieng Thirith podczas studiów w Paryżu na początku lat pięćdziesiątych XX wieku znaleźli się pod politycznym i ideologicznym wpływem Francuskiej Partii Komunistycznej, wówczas najbardziej stalinowskiej partii komunistycznej Europy Zachodniej. Ich mentorem był m.in. Jean-Paul Sartre, w tamtym czasie zwolennik Stalina (usprawiedliwiał m.in. Wielki Terror) i Mao Zedonga, a w okresie późniejszym sympatyk Komitetu Obrony Robotników w Polsce. Poza „grupą paryską” znajdowali się m.in. Nuon Chea (Brat Numer Dwa) i Ta Mok (Brat Numer Pięć), których od razu ukształtował maoizm i khmerski nacjonalizm. Ideami Mao Zedonga zafascynowała się również „grupa paryska” po powrocie do Kambodży. Szczególnie doniosły wpływ na dalszą ewolucję ideologiczną Czerwonych Khmerów miały dwa największe zbrodnicze przedsięwzięcia Mao, czyli Wielki Skok (1958-1962) i Wielka Proletariacka Rewolucja Kulturalna (1966-1975). Pol Pot osobiście udał się do Chin w 1966 i 1970 roku, by na miejscu zapoznać się ze skutkami wprowadzenia absolutnego egalitaryzmu i antyintelektualizmu (w 1966 roku partia kambodżańska oficjalnie przyjęła linię maoistowską). On i jego towarzysze marzyli o „wielkim skoku” w Kambodży. Na razie jednak, w 1963 roku, musieli skryć się w dżungli na górzystym pograniczu kambodżańsko-wietnamskim, by nie podzielić losu maoistowskich komunistów z Indonezji, którzy w latach 1965-66 zostali doszczętnie wymordowani wraz z rodzinami przez juntę gen. Ahmeda Suharto (ok. 250-500 tys. ofiar).

Determinujący wpływ na polityczno-ideowy kształt rewolucji Czerwonych Khmerów wywarły trzy czynniki. Bazą społeczną dla ich walki partyzanckiej z rządem w Phnom Penh nie była klasa robotnicza i drobnomieszczaństwo, ale najbiedniejsze warstwy chłopskie kambodżańskiej prowincji. „Leśna rewolucja” zrodziła ideologię antymiejską, antyzachodnią i antyintelektualną, niezwykle atrakcyjną przez swą eschatologiczną prostotę dla swych w większości niepiśmiennych wyznawców. Ruch ten – co jest bardzo ważne – był też wolny od bezpośrednich wpływów obcych, pozostając na marginesie zainteresowań ZSRR i Chin, których uwagę absorbował wtedy konflikt w Wietnamie. To wyizolowanie komunizmu kambodżańskiego podsycało fanatyzm Czerwonych Khmerów. Przed rokiem 1970 mało kto o nich wiedział. Od 1970 roku do umów paryskich w 1973 roku, kładących kres wojnie w Wietnamie, wietnamski sojusznik był życzliwym hegemonem. Jednakże przez dwa następne lata Czerwoni Khmerzy musieli już sami stawiać czoła wojnie. Po roku 1975 ich chiński mentor – na skutek zakończenia Rewolucji Kulturalnej i śmierci Mao (1976) – jest coraz bardziej zdystansowany. Kambodżańska rewolucja zapada się wtedy w samotność i odrywa od własnej epoki. Izolacja doprowadziła do podniesienia „czystości rewolucyjnej” do rangi absolutnej cnoty politycznej. Towarzyszące tej izolacji poczucie niższości popycha Pol Pota i jego współpracowników do przekraczania poprzednich dokonań rewolucyjnych, kolejnych „wielkich skoków” inspirowanych stalinizmem i maoizmem. Trzecim czynnikiem determinującym ludobójczy radykalizm kambodżańskich komunistów, przekraczający wzorzec stalinowski i maoistowski, był kadrowy charakter ich organizacji. Partia kambodżańska liczyła w 1970 roku 3 tys. członków, a w 1975 około 14 tys. Była to partia-sekta, kierowana przez 200 „starszych braci” i słaba jakościowo. Żeby zachować polityczną autonomię była skazana na nieustanną ucieczkę do przodu. Wymordowanie duchowieństwa buddyjskiego świadczy o jej słabości na wsiach. Z kolei wyludnienie miast oraz zagłada elit społecznych i administracyjnych dowodzi niezdolności partii Pol Pota do kontrolowania sytuacji społeczno-politycznej w miastach.

Reżim Lon Nola

Przyczyną tragedii Kambodży stała się druga wojna indochińska (1957-1975). Pod koniec lat 60. XX wieku wojna ta przeniosła się także na teren Kambodży. Tzw. Szlak Ho Chi Minha, którym komuniści wietnamscy transportowali zaopatrzenie wojskowe z Wietnamu Północnego do Południowego biegł m.in. przez górzyste pogranicze Laosu i Kambodży. W 1970 roku jedną z odnóg tego szlaku zbudowano na terenie Kambodży, w co została włączona mieszkająca na pograniczu mniejszość wietnamska. Spowodowało to niszczycielskie naloty amerykańskie na Kambodżę. Amerykańskie lotnictwo zrzuciło na ten kraj 2 756 941 bomb, to jest półtora razy więcej niż alianci zrzucili podczas drugiej wojny światowej. Stanom Zjednoczonym nie wystarczały jednak same bombardowania, dlatego zainspirowały przewrót wojskowy. W rezultacie przygotowanego i wspieranego przez CIA zamachu stanu gen. Lon Nol odsunął od władzy księcia Norodoma Sihanouka i 18 marca 1970 roku proklamował Republikę Khmerów. 30 kwietnia 1970 roku w pościgu za partyzantką wietnamską do Kambodży wkroczyły wojska amerykańskie i południowowietnamskie. Brutalność reżimu Lon Nola oraz bombardowania lotnictwa amerykańskiego doprowadziły do wybuchu powstania ludowego, którego kierownictwo przechwycili zadomowieni od wielu lat na kambodżańskiej prowincji Czerwoni Khmerzy. Po stronie organizacji Pol Pota opowiedział się także obalony książę Sihanouk (w latach 1975-1976 był on formalnie głową państwa tzw. Demokratycznej Kampuczy). Kierowana przez Czerwonych Khmerów armia partyzancka osiągnęła w 1975 roku liczebność 60 tys. ludzi. Politycznie i materialnie wspierały ją Chiny, a do 1973 roku także Wietnam Północny. Zawarcie 27 stycznia 1973 roku porozumień paryskich, kończących drugą wojnę indochińską, spowodowało stopniowe wycofanie się USA także z Kambodży. Chociaż najcięższe bombardowania amerykańskie przypadły na okres od lutego do sierpnia 1973 roku, Waszyngton ostatecznie porzucił gen. Lon Nola i zrujnowany wojną kraj. Kiedy 17 kwietnia 1975 roku do Phnom Penh wkroczyły oddziały Czerwonych Khmerów, można było przystąpić do realizacji utopii absolutnie egalitarnego, samowystarczalnego i izolowanego od świata społeczeństwa. Utopii wykutej na paryskich uniwersytetach, a medytowanej latami w górskiej dżungli.
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 737
Realizacja utopii

Społeczeństwo Kambodży było wyczerpane wieloletnią wojną i przez to, jak się wydaje, niezdolne do stawienia oporu szajce Pol Pota. Na samym początku otrzymało zresztą cios obezwładniający, na który nie było przygotowane. Tym ciosem była przeprowadzona niemal natychmiast po zajęciu stolicy przez Czerwonych Khmerów ewakuacja miast i deportacja ich ludności na prowincję – do zorganizowanych tam wielkich komun ludowych, a faktycznie obozów koncentracyjnych. Eksperyment kambodżański połączył elementy totalitaryzmu stalinowskiego i maoistowskiego: skrajnie kolektywistyczno-egalitarną wizję komunizmu, całkowite zerwanie z przeszłością, deportację potencjalnych „wrogów”, przymusową pracę ludności w komunach ludowych, wielkie i śmiercionośne prace melioracyjne, dyskurs mesjanistyczny, powszechną kontrolę wraz z towarzyszącą jej nieustanną samokrytyką oraz całkowitą mobilizację. Na każdym kroku była widoczna pogarda dla życia ludzkiego, a reedukacja stanowiła tylko pretekst do eksterminacji. Pierwszymi ofiarami ludobójstwa stały się te warstwy społeczne, które Czerwoni Khmerzy uznali za niezdolne do reedukacji, a więc elity intelektualne i administracyjne, kadra oficerska, duchowieństwo buddyjskie, ludzie wolnych zawodów, kupcy, przedsiębiorcy, właściciele ziemscy. Warstwy te zaliczono do kategorii „podludzi” i „zdrajców” i poddano natychmiastowej eksterminacji. Ze szczególną zaciekłością tropiono i zabijano ludzi wykształconych, w tym nauczycieli i lekarzy, chociaż sami przywódcy ruchu Czerwonych Khmerów byli dobrze wykształceni (co skrzętnie ukrywali).


Zniesiono własność prywatną i instytucję rodziny, zdelegalizowano religię, zlikwidowano pieniądz i wyminę towarową, zamknięto szkoły i większość szpitali, wprowadzono jednolity czarny strój dla kobiet i mężczyzn z czerwoną chustą. Chorych jako domniemanych „symulantów” nie leczono, tylko zmniejszano im racje żywnościowe aż wyzdrowieli lub umarli. Pozostałą część ludności podzielono na dwie kategorie, tzw. „nowy lud” i „stary lud”. „Nowy lud”, który stanowił prawie połowę ludności, obejmował głównie mieszkańców miast (niższych urzędników, robotników przemysłowych), ale także bogatszych mieszkańców wsi. Przesiedlono go na prowincję w sam środek „starego ludu” – najbiedniejszych i przed 1970 rokiem najbardziej upośledzonych społecznie warstw wiejskich. Pod kierunkiem „starego ludu” „nowy lud” miał przechodzić reedukację w komunach ludowych. Faktycznie poddawany był stopniowej eksterminacji. Samokrytyka – odwrotnie niż to było w ZSRR Stalina i Chinach Mao – nie była deską ratunku, ale prawie zawsze prowadziła do egzekucji. Członków „nowego ludu”, którzy przyznali się do „reakcyjnej” przeszłości, zostali zdemaskowani jako „zdrajcy” lub nie potrafili sprostać narzuconym normom pracy zabijano nocami na obrzeżach komun ludowych poprzez uduszenie plastikowym workiem zakładanym na głowę (amunicję oszczędzano). Dziesiątkowały ich też choroby, niewolnicza praca i głód. Nienawiść „starego ludu” do „nowego” jako symbolu dawnego reżimu była nieustannie podsycana przez kierownictwo Angkar.

„Stary lud” stał się tym, co Lenin nazywał „bazą społeczną” nowej władzy. Byli to ludzie pozbawieni jakichkolwiek kompetencji, często analfabeci, przeważnie o bardzo niskim moralne, niejednokrotnie różnego rodzaju degeneraci, w tym alkoholicy i przestępcy. Spośród nich rekrutowały się kadry państwowe niższego i średniego szczebla, przede wszystkim kierownicy komun ludowych. Także „stary lud” nie uniknął częściowej eksterminacji. Zadziałał tutaj mechanizm „wielkiej czystki”, znany wcześniej z doświadczeń stalinowskich i maoistowskich. W 1976 roku kierownictwo Angkar ogłosiło budowę „czystego socjalizmu” i rozpoczęto eksterminację wszystkich podejrzanych o „wrogą” działalność lub „złe” pochodzenie społeczne w „starym ludzie”, partii i wojsku. Zamordowano wszystkich tych, którzy przyłączyli się do ruchu po 1970 roku, a w latach 1977-78 także wielu ludzi wraz z rodzinami z pierwszego pokolenia kambodżańskich komunistów. Do złudzenia przypomina to Wielki Terror w ZSRR z lat 1937-38 i wcielenie w życie stalinowskiej tezy o „zaostrzaniu się walki klasowej w miarę postępów budowy socjalizmu”. Większość więźniów największego więzienia Tuol Sleng (S-21) była komunistami lub członkami „starego ludu”. Spośród 17-20 tys. więźniów Tuol Sleng przeżyło dwunastu. Reszta zginęła w wyniku stworzonych w więzieniu warunków, okropnych tortur i egzekucji. Podobne rozmiary eksterminacja przybrała w innych więzieniach. Członkowie „starego ludu” ginęli też na skutek klęski głodu, która była następstwem źle zaplanowanych i przeprowadzonych prac irygacyjnych.

Skrajny egalitaryzm w warunkach zacofanej Kambodży oznaczał „równanie w dół” do poziomu niepiśmiennej wiejskiej biedoty najbardziej zacofanych regionów. Dlatego za wymagające zniszczenia uznano wszystko to, co jest niedostępne dla ogółu, w tym naukę, kulturę i historię (burzenie bezcennych zabytków przeszłości).

Cechą ideologii i reżimu Czerwonych Khmerów – nieznaną szerzej w modelu stalinowskim i maoistowskim – były też skrajny szowinizm i rasizm. Klika Pol Pota dążyła do zbudowania państwa homogenicznego narodowo z „rasą khmerską” jako doskonałą, czym przypominała niemieckich nazistów. W konsekwencji wszystkie mniejszości narodowe poddano eksterminacji. Nie tylko mniejszość wietnamską, ale także chińską i to mimo uznawania ChRL za państwo sojusznicze. Za wrogów uważano USA i świat kapitalistyczny oraz ZSRR i większość pozostających w orbicie jego wpływów krajów z Wietnamem włącznie, których model ustrojowy znacząco odbiegał od „czystego socjalizmu” Pol Pota. Bliższe stosunki, oprócz ChRL, utrzymywano tylko z KRLD, Albanią, Rumunią i początkowo też Jugosławią.

Dzieci i młodzież tak „starego” jak i „nowego ludu”, oddzielone od rodzin, poddano intensywnemu szkoleniu ideologicznemu. Wielu młodocianych w wieku 15-17 lat po odpowiedniej indoktrynacji kierowano w roli strażników do więzień i obozów karnych. To oni torturowali i zabijali. Egzekucji dokonywano nocami na tzw. polach śmierci, przy zagłuszającej krzyki ofiar muzyce rewolucyjnej, przez uderzenie kijem lub trzonem motyki w głowę, albo przez uduszenie. Cała Kambodża przekształciła się w jedno wielkie pole śmierci przy całkowitej obojętności świata, który przez kilkanaście miesięcy w ogóle nie wiedział co tam się dzieje, a potem milczał.
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 737
Pod skrzydłami USA

Obłędny maraton eksterminacji kolejnych grup społecznych, rozpad gospodarki i klęska głodu doprowadziły do buntu części średnich i niższych kadr Czerwonych Khmerów w kwietniu 1978 roku. Na czele powstania stanęli Heng Samrin i Hun Sen (od 1985 roku premier Kambodży). Wsparcia powstańcom udzielił Wietnam, który nie mógł spokojnie przyglądać się eksterminacji ludności wietnamskiej przez Czerwonych Khmerów. W grudniu 1978 roku armia wietnamska wkroczyła do Kambodży, a 7 stycznia 1979 roku zajęła bez walki Phnom Penh, kładąc kres istnieniu tzw. Demokratycznej Kampuczy. Nowy rząd odrzucił dotychczasową politykę i przyjął orientację promoskiewską. Pol Pot i jego zwolennicy wycofali się wówczas do prowincji Pailin na pogranicze z Tajlandią, uprowadzając ze sobą ok. 500 tys. ludzi. Z pomocą przyszły im Chiny, które w lutym 1979 roku zaatakowały zbrojnie Wietnam. Jednak nie tylko one. Pomocy Czerwonym Khmerom udzieliły także Stany Zjednoczone i Europa Zachodnia, a więc najwięksi ówcześni przeciwnicy komunizmu, ale jak się okazało tylko w wydaniu moskiewskim. Najwięksi komunistyczni fanatycy, przy których Stalin i jego partia mogą uchodzić za umiarkowanych, sprawcy jednego z największych i najbardziej przerażających ludobójstw w historii – nagle wylądowali w „wolnym świecie”, w eleganckim gronie sojuszników USA.

Zbigniew Brzeziński – wówczas doradca prezydenta Jimmy Cartera ds. bezpieczeństwa narodowego i gorący zwolennik antysowieckiego przymierza USA z Chinami – wyznał po latach, że zachęcił ChRL i Tajlandię do wsparcia Pol Pota. „Nie mogliśmy go popierać, ale mogły to uczynić Chiny” – powiedział Brzeziński. Waszyngton nie mógł ze względu na tzw. opinię publiczną poprzeć Czerwonych Khmerów oficjalnie, ale popierał ich nieoficjalnie, a im więcej czasu upływało od roku 1979 i zacierała się pamięć „opinii publicznej” poparcie to stawało się coraz bardziej jawne. W 1980 roku USA przeznaczyły potajemnie 55 mln dolarów na pomoc dla Czerwonych Khmerów i wymogły na ONZ, by zaopatrywała ich w żywność w ramach pomocy humanitarnej. Mając takie wsparcie bandy Pol Pota rozpoczęły wojnę partyzancką z prowietnamską i promoskiewską Kambodżą, która trwała kilkanaście lat i pochłonęła nowe tysiące ofiar. W listopadzie 1980 roku bazy Czerwonych Khmerów w Pailin – występujących teraz w roli bojowników o „demokrację” – wizytował wicedyrektor CIA Ray Cline. Waszyngton zaangażował się też w wybielanie Pol Pota, publikując kłamliwe raporty negujące ludobójstwo w Kambodży. Intensyfikacja pomocy dla Czerwonych Khmerów nastąpiła za prezydentury Ronalda Reagana („wielkiego przyjaciela Solidarności”, któremu z tego tytułu postawiono w Polsce kilka pomników wdzięczności) i Georga Busha-seniora. Do Pol Pota płynęły broń i pieniądze, a w drugą stronę m.in. diamenty z prowincji Pailin, wydobywane przez niewolniczą siłę roboczą.

W grudniu 1981 roku Czerwoni Khmerzy ogłosili rozwiązanie Komunistycznej Partii Kampuczy. W jej miejsce Pol Pot powołał Partię Demokratycznej Kampuczy, która stanęła na gruncie demokracji parlamentarnej i liberalizmu gospodarczego. On sam i jego dawni „wielcy bracia” przekształcili się z ortodoksyjnych komunistów w biznesmenów handlujących diamentami i prawdopodobnie też narkotykami. O swojej dawnej ideologii jednak całkiem nie zapomnieli, a śladem po niej pozostała Grupa Studiów nad Teorią Pol Pota, która do dzisiaj ma swoje komórki m.in. w Nepalu, Indiach, USA i Holandii. Farsa z utworzeniem Partii Demokratycznej Kampuczy umożliwiła Stanom Zjednoczonym i ich sojusznikom (wyłamały się tylko Francja i Australia) uznanie Czerwonych Khmerów za prawowitych przedstawicieli Kambodży w ONZ. W połowie 1982 roku Waszyngton i Pekin zmontowały tzw. Koalicyjny Rząd Demokratycznej Kampuczy z udziałem Czerwonych Khmerów, monarchistów księcia Sihanouka i prawicowych republikanów.

Wydawało się, że ta tragigroteska skończy się w 1985 roku, kiedy wojska wietnamskie wyparły Czerwonych Khmerów z Kambodży. Jednakże wówczas wraz ze swoim kierownictwem, logistyką, systemem baz tyłowych i żyjącą w nich ludnością cywilną przenieśli się do Tajlandii, której rząd pod naciskiem USA udzielił im wsparcia. Mogli więc dalej kontynuować działalność terrorystyczną przeciw rządowi w Phnom Penh. W latach 1986-1988 Pol Pot był chroniony przez specjalny oddział armii tajlandzkiej. Stosunki społeczne narzucone ludności cywilnej w bazach partyzanckich Czerwonych Khmerów nosiły wyraźne piętno tych z lat 1975-1979. Nadal opierały się na maksymalnej izolacji i kontroli, w tym obiegu informacji, poruszania się i dystrybucji żywności.

Po zawarciu w 1991 roku układu w sprawie rozbrojenia stron konfliktu i wolnych wyborów w Kambodży Czerwoni Khmerzy powrócili do prowincji Pailin. Nie uznali wyników wyborów z 1992 roku i rozpoczęli nową wojnę z demokratycznym rządem Kambodży, którą prowadzili aż do swej klęski w latach 1998-99. Wznowili w tym czasie czystki etniczne, urządzając m.in. pogromy mniejszości wietnamskiej.

Uniknięcie przez Pol Pota i wielu najważniejszych członków jego bandy odpowiedzialności za popełnione ludobójstwo jest w niemałej mierze zasługą USA, ChRL, Tajlandii i wielu państw Europy Zachodniej, protegujących w latach 1979-1991 Czerwonych Khmerów. Po 2009 roku przed sąd trafili już tylko nieliczni, w tym Nuon Chea, Khieu Samphan i Ieng Sary.

Napisałem to wszystko po to, żeby pokazać, iż jeśli polityka amerykańska była zdolna poprzeć dla swoich celów najbardziej ekstremistyczny ruch polityczny XX wieku, to nie powinno nikogo dziwić, że dzisiaj skutkiem polityki amerykańskiej wobec Bliskiego Wschodu jest Państwo Islamskie, a wobec Ukrainy zainstalowanie w Kijowie władzy, która 9 kwietnia 2015 roku oficjalnie ujawniła swoje banderowskie oblicze.

Literatura:

Bernard Bruneteau, „Wiek ludobójstwa”, Warszawa 2005, s. 133-166.
Zbigniew Domarańczyk, „Kampucza, godzina zero”, Warszawa 1981.
Peter F. Idling, „Uśmiech Pol Pota (o pewnej szwedzkiej podróży przez Kambodżę Czerwonych Khmerów)”, Wołowiec 2010.
Adam W. Jelonek, „Rewolucja Czerwonych Khmerów 1975-1978. Studium autarkicznego rozwoju”, Warszawa 1999.
 

kr2y510

konfederata targowicki
12 770
24 703
Wsparcia powstańcom udzielił Wietnam, który nie mógł spokojnie przyglądać się eksterminacji ludności wietnamskiej przez Czerwonych Khmerów. W grudniu 1978 roku armia wietnamska wkroczyła do Kambodży,
Tu należy się wyjaśnienie. Wietnam miał w dupie, czy gdzieś kogoś mordują, czy też nie. To jest Azja, inna cywilizacja, inny ludzki materiał genetyczny i inne zwyczaje. W tamtej operetce chodziło wyłącznie o geopolitykę. Wietnam jest wrogiem Chin "od zawsze", a Pol Pot był pupilkiem Chin. Wietnam wykorzystał fakt istnienia opozycji do Pol Pota, dzięki czemu mógł niewielkim kosztem wywalić Chiny z tamtego regionu, unikając okrążenia przez Chiny. A że przy okazji obalił krwawy reżim, to zwykły zbieg okoliczności.
Moim zdaniem Wietnam wykorzystując jakąś okazję, mógłby równie dobrze zaatakować Kampuczę, wprowadzając tam jakiś krwawy reżim, byle wywalić stamtąd Chiny.

Wkurwiają mnie tacy ludzie, z Chomsky'm włącznie, co piszą o jakichś "humanitarnych pobudkach" Wietnamu. To zakłamana, wyssana z dupy lewacka narracja, która nie odróżnia pierwotnych przyczyn, od niezamierzonych skutków.
 

Bajaratt

First of his name
348
1 551
Większość wywiadu jest kompletnie nie związana z tematem, ale ten fragment mnie rozjebał:

Mnie to intrygowało, nawet pojechałem do Kambodży i próbowałem napisać książkę.

Jednak socjolog.

Raczej pielgrzym, bo pielgrzymowałem do miejsca, gdzie za mego życia dokonała się przestraszna rzecz: Pol Pot wymordował jedną czwartą swojego narodu. Tam zobaczyłem niewiarygodne analogie między Kambodżą a Polską. Sprzedawca bananów mówił, że za Pol Pota to jednak było lepiej, bo nikt się toyotą land cruiser nie rozbijał, wszyscy mieli po równo, a on swoją miskę ryżu dostał, bo był dzieciak posłuszny.
http://www4.rp.pl/article/20150619/PLUSMINUS/306199979

A co do tematu - polecam "Uśmiech Pol Pota". Dobre, rzetelne, i miło patrzeć jak Chomsky i inne lewiczki tłumaczą się z supportowania czerwonych khmerów :)
 
Do góry Bottom