D
Deleted member 427
Guest
sierp na swoim blogu poruszył ciekawy problem - dzietność:
Jak wiadomo, władza demokratyczna z lewa, prawa i ze środka lamentuje, że mało dzieci się rodzi. Dla państwa to generalnie problem, bo system emerytalny może się zawalić, będzie mniej płatników podatków i nie będzie miał kto PKB wytwarzać. Pomysłów na "ratowanie" sytuacji jest wiele, wszystkie naturalnie mieszczą się w wąskim schemacie myślowym typowego etatysty:
http://sierp.libertarianizm.pl/?p=1016
Jak uważacie - czy to źle, że bociany przynoszą coraz mniej dzieci?
To, że urodzi się nam więcej dzieci oznacza, że w przyszłości będzie więcej rąk do pracy, ale nie oznacza automatycznie, że będzie więcej rąk w pracy. Może oznaczać, że będzie tylko więcej gęb do nakarmienia. A możliwości nakarmienia mogą być mniejsze.
Jak wiadomo, władza demokratyczna z lewa, prawa i ze środka lamentuje, że mało dzieci się rodzi. Dla państwa to generalnie problem, bo system emerytalny może się zawalić, będzie mniej płatników podatków i nie będzie miał kto PKB wytwarzać. Pomysłów na "ratowanie" sytuacji jest wiele, wszystkie naturalnie mieszczą się w wąskim schemacie myślowym typowego etatysty:
W celu zapobieżenia temu problemowi proponuje się najczęściej różne warianty prorodzinnej polityki państwa, od ulg podatkowych na dzieci, poprzez zwiększone becikowe, budowę nowych żłobków i przedszkoli, dłuższe urlopy macierzyńskie, „wspieranie instytucji małżeństwa”, aż po dodatkowe podatki dla tych, którzy nie mają dzieci.
http://sierp.libertarianizm.pl/?p=1016
Jak uważacie - czy to źle, że bociany przynoszą coraz mniej dzieci?