Co sądzicie o anarchoindywidualizmie?

2
0
Wbrew pozorom anarchoindywidualizm to nie mutualizm. Można rzec, że jest to nurt, idea, na której wyrósł nam znany dzisiejszy libertarianizm, choć mimo, że na przysłowiowym kompasie politycznym bardziej centryzmem, zostającym na fioletowej ćwiartce; libertarian right jednak rożni się od znanego nam libertarianizmu, kładąc niekiedy nawet jeszcze większy nacisk na wolność jednostki, którą blokuje nie tyko fiskalne państwo, ale też społeczeństwo.
Aby uniknąć niedomówień i powiązywania anarchoindywidualizmu z mutualizmem najłatwiej to spuentować, ze mutualizm posiada flagę czarno pomarańczową
511ttnea71L._SX425_.jpg


a indywidualizm czarno niebieską
flag_of_individualist_anarchism_by_ungesunderverstand_d9wiqcu-fullview.png

I jest zdecydowanie bardziej nurtem filozoficznym niż ekonomicznym, zakrawającym niekiedy o psychologię i aspekty związane z samą jednostką.
Jednak mimo tego anarchoindywidualizm swoje ekonomiczne podejście opiera najczęściej na autarkizmie, promując freelanceryzm, samozatrudnienie uzasadniając, że jednostka nie może być zależna ani od hierarchii, ani od kolektywizmu/socjalizmu, opierając swoją własność na stuprocentowej niezależności, w razie potrzeby podejmując się kontrekonomii np wobec monopoli.

Osobiście się przyznam, że po przejściu etapu korwinizmu, libertarianizmu/anarchokapitalizmu anarchoindywidualizm odpowiada mi najbardziej, biorąc pod uwagę fakt, ze część naszej libertariańskiej sceny jest mocno skażona korwinizmem i konserwatyzmem, który jest dosyć inwazyjną, anty-indywidualistyczną ideą
 

Alu

Well-Known Member
4 633
9 694
Nikt nie jest stuprocentowo niezależny. Jak jesteś freelancerem jesteś zależny od klientów i terminów, które cię gonią. Freelancing ma swoje zalety i wady podobnie jak praca na etacie a także posiadanie firmy. Nie każda działalność nadaje się do freelancingu, jak sobie np. wyobrażasz produkcję lokomotyw albo gornictwo oparte na freelancingu? Jak uzyskać efekt skali jeśli dzialnosci są jednoosobowe?

Właściciel fabryki też jest zależny od klientów, wspólników, pracowników, innych firm. Nie ma hierarchii w akapie tylko skomplikowana dynamiczna sieć wzajemnych zależności.
 
OP
OP
Anarchoindywidualista
2
0
Jeśli chodzi o hierarchię to jestem przeciwny jest wizji w "pseudo" libertarianizmie Hoppego, która raczej jest odgórnie narzucona pod groźbą wykluczenia przy monopolizacji wielu aspektów przez daną ideę. Wogóle nie wiem jak można było zszargać libertarianizm Rothbarda takimi interwencjonistycznymi pomyjami Hoppeanizmu ( co niestety łyknęła spora grupka polskich akapków, a co było moim powodem zwrócenia się do anarchoindywidualizmu, lecz tego ze skrzydłaniemutualistycznego/ niesocjalistycznego). Ale czy można nie być niezależnym? Jeśli masz dom, studnię, panele słoneczne, lub inny agregator prądu, żyjesz np z pisarstwa, owszem pisarz nie jest w stu procentach niezależny,ale możliwość zrobienia sobie herbaty w trakcie pracy, lub odpoczynek w dowolnej porze dnia zbliża się bardzo do tego ideału
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 790
Jeżeli o mnie idzie, to traktuję anarchoindywidualizm i samych (wspołczesnych) anarchoindywidualistów dwojako:

  • anarchoindywidualizm jako czysto historyczne stanowisko, taki proto-libertarianizm, oparty jeszcze na większości przesądów jak laborystyczna teoria wartości, powstałych przed rewolucją marginalistyczną. W tym ujęciu uznaję go za sympatyczne, aczkolwiek niewyrafinowane stanowisko przodków, którzy mogli nie wiedzieć jeszcze o ekonomii tyle co my, ale mieli przynajmniej prawidłowe wolnościowe odruchy i jako pierwsi postawili sprawę jasno, obierając za cel emancypację od państwa. Gdyby nie Lysander Spooner i jego "No Treason" czy Josiah Warren ze swoim konceptem suwerenności jednostki, nie mielibyśmy w przeszłości żadnych podstaw pod dalszą działalność dzisiaj. Ci ludzie przecierali dla nas szlaki, więc nie należy o nich zapominać, podobnie jak o ich dorobku. Dobrze czasami do niego wrócić i sobie odświeżyć perspektywę.
  • współczesnych anarchoindywidualistów uznaję raczej za nieszkodliwych archaistów, traktujących postulowany porządek społeczny jako część ekspresji samych siebie, a nie rzeczywiście sensowny program działania, jaki mogliby zaoferować innym. Być może dlatego, że miałem okazję głównie trafiać na typów w rodzaju Jasia Skoczowskiego, a byli to goście tak pielęgnujący swoją hermetyczną odrębność, że niemalze posługujący się własnym, odrębnym narzeczem, dziwactwami charakterystycznymi dla samych siebie, niezainteresowanych wytwarzaniem konkretnych postulatów, reguł czy doktryn, które można byłoby komuś przedstawić i rozpowszechniać.
Tak ogólnie sądzę, że nastawianie się na walkę z hierarchiami w społeczeństwie jest z góry skazane na porażkę i bezsensowne, bo pierwotna przyczyna ich istnienia leży w samej biologii a z tą nie ma sensu się zmagać. Wystarczająco trudnym zadaniem jest skłonienie ludzi do rezygnacji z państwa (które również korzysta z takich a nie innych uwarunkowań biologicznych, by utrzymać się przy istnieniu), by brać jeszcze na kark przekonywanie ich do rezygnacji z dobrowolnego przystępowania do hierarchicznych organizacji, co w gruncie rzeczy i tak musi skończyć się klęską całkowitą, bo jest czystą utopią; fantazją o tym, jak fajnie by było, gdyby ludzie nie byli uwarunkowani w taki sposób, w jaki w rzeczywistości są.

O ile uznaję, że można stworzyć cywilizację ładu bezpaństwowego, gdy wytworzy się wolnościową arystokrację zadającą szyku, którą następnie reszta zacznie naśladować upowszechniając jej normy w nowej kulturze, o tyle nie widzę sensu w zmaganiu się z hierarchiami w naszych czasach, bo w praktyce to tylko konserwuje istniejący porządek. Żeby wprowadzić masowe zmiany w społeczeństwie, trzeba w olbrzymim stopniu oprzeć się na mechanizmie naśladownictwa, który jest powszechny i niezbędny przy uczeniu się. A kiedy masz do czynienia z naśladownictwem, to już istnieje element pierwszeństwa i hierarchii. Istnieje bowiem naśladowany i naśladujący. Ktoś, kto coś już opanował i ten drugi - chcący mu dorównać.

Dzieci naśladują rodziców, uczniowie mistrzów, pospólstwo elity. Jakaś hierarchia istnieje zawsze, co najwyżej trzeba pokombinować tak, aby powstała hierarchia wolnościotwórcza a nie zamordystyczna.
 
Ostatnia edycja:

noniewiem

Well-Known Member
617
979
Jeżeli o mnie idzie, to traktuję anarchoindywidualizm i samych (wspołczesnych) anarchoindywidualistów dwojako:

  • anarchoindywidualizm jako czysto historyczne stanowisko, taki proto-libertarianizm, oparty jeszcze na większości przesądów jak laborystyczna teoria wartości, powstałych przed rewolucją marginalistyczną. W tym ujęciu uznaję go za sympatyczne, aczkolwiek niewyrafinowane stanowisko przodków, którzy mogli nie wiedzieć jeszcze o ekonomii tyle co my, ale mieli przynajmniej prawidłowe wolnościowe odruchy i jako pierwsi postawili sprawę jasno, obierając za cel emancypację od państwa. Gdyby nie Lysander Spooner i jego "No Treason" czy Josiah Warren ze swoim konceptem suwerenności jednostki, nie mielibyśmy w przeszłości żadnych podstaw pod dalszą działalność dzisiaj. Ci ludzie przecierali dla nas szlaki, więc nie należy o nich zapominać, podobnie jak o ich dorobku. Dobrze czasami do niego wrócić i sobie odświeżyć perspektywę.
  • współczesnych anarchoindywidualistów uznaję raczej za nieszkodliwych archaistów, traktujących postulowany porządek społeczny jako część ekspresji samych siebie, a nie rzeczywiście sensowny program działania, jaki mogliby zaoferować innym. Być może dlatego, że miałem okazję głównie trafiać na typów w rodzaju Jasia Skoczowskiego, a byli to goście tak pielęgnujący swoją hermetyczną odrębność, że niemalze posługujący się własnym, odrębnym narzeczem, dziwactwami charakterystycznymi dla samych siebie, niezainteresowanych wytwarzaniem konkretnych postulatów, reguł czy doktryn, które można byłoby komuś przedstawić i rozpowszechniać.
Tak ogólnie sądzę, że nastawianie się na walkę z hierarchiami w społeczeństwie jest z góry skazane na porażkę i bezsensowne, bo pierwotna przyczyna ich istnienia leży w samej biologii a z tą nie ma sensu się zmagać. Wystarczająco trudnym zadaniem jest skłonienie ludzi do rezygnacji z państwa (które również korzysta z takich a nie innych uwarunkowań biologicznych, by utrzymać się przy istnieniu), by brać jeszcze na kark przekonywanie ich do rezygnacji z dobrowolnego przystępowania do hierarchicznych organizacji, co w gruncie rzeczy i tak musi skończyć się klęską całkowitą, bo jest czystą utopią; fantazją o tym, jak fajnie by było, gdyby ludzie nie byli uwarunkowani w taki sposób, w jaki w rzeczywistości są.

O ile uznaję, że można stworzyć cywilizację ładu bezpaństwowego, gdy wytworzy się wolnościową arystokrację zadającą szyku, którą następnie reszta zacznie naśladować upowszechniając jej normy w nowej kulturze, o tyle nie widzę sensu w zmaganiu się z hierarchiami w naszych czasach, bo w praktyce to tylko konserwuje istniejący porządek. Żeby wprowadzić masowe zmiany w społeczeństwie, trzeba w olbrzymim stopniu oprzeć się na mechanizmie naśladownictwa, który jest powszechny i niezbędny przy uczeniu się. A kiedy masz do czynienia z naśladownictwem, to już istnieje element pierwszeństwa i hierarchii. Istnieje bowiem naśladowany i naśladujący. Ktoś, kto coś już opanował i ten drugi - chcący mu dorównać.

Dzieci naśladują rodziców, uczniowie mistrzów, pospólstwo elity. Jakaś hierarchia istnieje zawsze, co najwyżej trzeba pokombinować tak, aby powstała hierarchia wolnościotwórcza a nie zamordystyczna.
No to wychodzi na to że takimi jak akapy utopistami nie są skoro egalitaryzm obecnie jest powszechny i wdrożony i pilnowany a ład bezpaństwowy nie.
 
Do góry Bottom