jkruk2
A fronte praecipitium a tergo lupi
- 828
- 2 386
Czytałem kiedyś coś takiego (mniej więcej), że pomoc, która trafia do Afryki od razu wpada w ręce lokalnych kacyków, którzy są de facto właścicielami niewolników (rozdają jedzenie za pracę na ich rzecz i seks).
Zatem pomoc ta nie spełnia swojej roli (Jan Paweł III, Bono i Angelina lobbują nadaremnie)...
Poszukuję informacji na ten temat (literatura naukowa, reportaże, filmy). Podobno jeden z noblistów z ekonomii o tym pisał (Stiglitz?)
Takim mechanizm był chyba przedstawiony w filmie Helikopter w ogniu. Widziałem też kiedyś taki film fabularny, jakieś obozy w Afryce i chyba matka z dziećmi zostaje rozdzielona i wędruje przez całą Afrykę żeby je znaleźć (choć chyba coś mi się miesza z Rabbit-Proof Fence) i tam wydaje mi się że też była taka scena, że przywożą (rzucają?) ludziom pomoc, a uzbrojone bandy przejmują ją.
Zatem pomoc ta nie spełnia swojej roli (Jan Paweł III, Bono i Angelina lobbują nadaremnie)...
Poszukuję informacji na ten temat (literatura naukowa, reportaże, filmy). Podobno jeden z noblistów z ekonomii o tym pisał (Stiglitz?)
Takim mechanizm był chyba przedstawiony w filmie Helikopter w ogniu. Widziałem też kiedyś taki film fabularny, jakieś obozy w Afryce i chyba matka z dziećmi zostaje rozdzielona i wędruje przez całą Afrykę żeby je znaleźć (choć chyba coś mi się miesza z Rabbit-Proof Fence) i tam wydaje mi się że też była taka scena, że przywożą (rzucają?) ludziom pomoc, a uzbrojone bandy przejmują ją.
Ostatnia edycja: