A
Decyzję o deportacji rodziny podjął wojewoda małopolski, a utrzymał ją w mocy Szef Urzędu ds. Cudzoziemców. Rzecznik Karpackiego Oddziału Straży Granicznej ppłk Marek Jarosiński wyjaśnia, że ojciec rodziny był wielokrotnie zatrzymywany przez Straż Graniczną i już w 2007 r. wojewoda zdecydował o wydaleniu go z kraju. Podobnie decyzje dotyczyły żony i dzieci.
Jesteśmy i czujemy się Polakami. Myślimy po polsku i chcemy tu mieszkać – mówi ze łzami Jargal Jamda, tłumaczka języka mongolskiego, jedna z nielicznych w kraju. Od wielu lat tłumaczy dla sądów, prokuratury, policji. Z Polską związana od dzieciństwa. Jej rodzice w latach 70. pracowali w ambasadzie mongolskiej w Warszawie. Tu się wychowywała, chodziła do szkoły dla dzieci dyplomatów. Po wprowadzeniu stanu wojennego rodzice zostali odesłani do Mongolii. Jargal miała wtedy 11 lat. – Postanowiłam, że wrócę do Polski – wspomina.
Pewnie tu jest sedno sprawy i zgodnie z prawem powinni zostać wydaleni. Gazeta opisuje jacy to oni sympatyczni, a urzędnik bezduszny. W sumie to chyba dobrze.W pierwszych latach zajmowaliśmy się wychowywaniem dzieci i trochę zaniedbałam legalizację pobytu – przyznaje matka.
Madlok napisał:Pewnie tu jest sedno sprawy i zgodnie z prawem powinni zostać wydaleni. Gazeta opisuje jacy to oni sympatyczni, a urzędnik bezduszny. W sumie to chyba dobrze.W pierwszych latach zajmowaliśmy się wychowywaniem dzieci i trochę zaniedbałam legalizację pobytu – przyznaje matka.
nie wiem czy cos zlego -nie osadzalem jejaluzci20 napisał:A tłumaczenie to coś złego? Jakby policja czegoś ode mnie chciała w Mongolii to cieszyłbym się, gdyby był jakiś tłumacz z polskiego.
Madlok napisał:Co się martwi, w Mongolii też może tłumaczyć. Polacy tam ponoć działają. Może nawet lepiej na tym wyjdzie.
Cyberius napisał:znam kilka osob ktore podrozowaly po Mongoli i raczej sobie chwalily
jedna z nich spedzila tam nawet przeszlo pol roku