Anarchokapitalizm a Superbohaterowie

Cptkap

Well-Known Member
701
3 229
Jakie jest podejście Anarchokapitalistów do Superbohaterów?

Bo anarchokomuchy ich za bardzo nie lubią:
Seattle police arrested nine people during an unpermitted May Day march that involved a scuffle between an anarchist and a man dressed as a superhero, wardrobe changes by the anti-capitalist marchers and no major property damage.

http://kplu.org/post/9-arrests-scuffle-between-anarchist-and-superhero-during-seattles-may-day-march


xf0XqlK.jpg


tCxBK73.jpg


sXezFQw.jpg




 

kr2y510

konfederata targowicki
12 770
24 725
W każdym razie superbohaterowie mają jedno pozytywne przesłanie, promują indywidualizm. I tu nie chodzi wyłącznie o superbohaterów komiksowo-filmowych. Realnym superbohaterem był Simo Häyhä.
 
D

Deleted member 4476

Guest
Niektórzy są chujowi i wkurwiający i kolaborują, ale są też porządni
http://volcomic.com/
“Voluntaryist” is the tale of a superhero who finds himself pitted against the government as the government tries to enslave humanity once and for all. He is a young man with extraordinary powers created through a chance encounter with cosmic radiation. His personal mission is to rescue his parents from government agents, but that objective is often frustrated with the likes of giant monsters, super-villains, and even the U.S. armed forces.
20140228205530-Ad_Poster_Statist_Zombies.jpg

Jednym ze złoli jest Keynes, zmutowany poborca podatkowy
keynes-character-card-v2.jpg
 

Lancaster

Kapłan Pustki
1 168
1 115
Nie słyszałem o Anarkym, ale z tego co wygooglowałem, wynika że był anarcho-komuchem.

Edit: Czytając więcej o nim dowiedziałem się, że to czarny charakter (fanatyczny zwolennik gun control).
 
Ostatnia edycja:

Lancaster

Kapłan Pustki
1 168
1 115
Wśród superbohaterów zdarzają się prawdziwe komuchy jak np. Green Arrow. Był taki komiks w którym komuch Anarky napadał na sklep z bronią "bo broń zabija nasze dzieci, "broń jest źródłem wszelkiego zła" itd. i Green Arrow po posłuchaniu go, stwierdził, że ma racje i pomógł mu rozwalić jakąś fabrykę broni. Z wikipedii "O’Neil przedstawił Green Lanterna jako „krypto-faszystowskiego gliniarza”, który mimo iż ma dobre intencje, jest ograniczony przez swoją skłonność do przyjmowania rozkazów bez kwestionowania ich, natomiast Green Arrowa jako bohatera o mentalności liberała, przejmującym się losem klasy średniej[1]. " "W stworzonej przez nich historii Snowbirds Don’t Fly (...), przedstawiono walkę obu superbohaterów z handlarzami narkotyków oraz uzależnienie od heroiny Roya Harpera, co było wyrazem poparcia dla kampanii antynarkotykowej."

Z superbohaterów lubię filmową wersję Magneto (przedstawiany jest jako czarny bohater, ale według mnie jest spoko). Ten spoko koleś mocno nienawidził ludzi, którzy tylko wykonują rozkazy wyrazem tego zabił swoich nazistowskich oprawców i najlepiej było widać to w tej scenie:
Magneto-x-men-first-class-33328543-1920-816.jpg


Spojler dla tych którzy nie oglądali X-man pierwsza klasa: Kiedy statki wojenne rządu USA (i jeszcze jakiegoś państwa) postanowiły pociskami nuklearnymi pozbyć się mutantów między Magneto (który chciał swoją mocą skierować pociski przeciw wojennym statkom), a Xawierem (któremu ten pomysł się nie spodobał) odbył się taki dialog:
"X: - Eriku, sam mówiłeś, że jesteśmy lepsi.
Nadszedł czas, by tego dowieść.
Na statkach są tysiące ludzi.
Dobrych, uczciwych i niewinnych.
Którzy jedynie wykonują rozkazy.
M: - Byłem na łasce ludzi wykonujących rozkazy.
Nigdy więcej
."


 

telpeloth

państwosceptyk
256
292
Ale tylko komiks, film ssie lewackie pałki.
Nie przesadzałbym, nie jest zły, nie wiem, gdzie Ty tam widzisz "laurkę dla skurwiałej demokracji". Motywy raczej przyjemne, czyli bunt przeciw władzy, kara dla tych, którzy po tę władzę sięgali. Demokracja ukazana jako ta, która ponownie pozwoliła na dojście totalniakom do władzy. To, co filmowi mogę zarzucić to to, że opresyjność władzy sprowadzała się wyłącznie do prześladowania mniejszości religijnych i seksualnych.
 

Brehon

Well-Known Member
555
1 485
To, co filmowi mogę zarzucić to to, że opresyjność władzy sprowadzała się wyłącznie do prześladowania mniejszości religijnych i seksualnych.

oj, były akcenty zaczerpnięte z socjalizmu. Jak Portman dostała się do kryjówki V, dostała śniadanie z "prawdziwego" jedzenia, a nie z socjalistycznych wyrobów "produktopodobnych", a V wyjaśnił, że zajebał je z transportu dla państwowych szych.

Edit: @GAZDA a czy ja mówię, że w tym jest coś złego?
 
Ostatnia edycja:

pawlis

Samotny wilk
2 420
10 193
W "Planecie Hulka" tajne stowarzyszenie superbohaterów o nazwie Illuminati widząc j ak Hulk bruździ wysyła go w pizdu na odległą planetę. W końcu Zielony Olbrzym z niej wraca wkurwiony i rządny zemsty. W międzyczasie zaprzyjaźnia z młodym chłopakiem, który hakuje supertajny komputer Mr Fantastica i pada taki dialog:



 
Ostatnia edycja:

Imperator

Generalissimus
1 569
3 555
http://www.filmweb.pl/article/Polityka+Marvela-111835
Każdy, najbardziej nawet fikcyjny świat nie może się obejść bez polityki. Rozumianej w jak najszerszym znaczeniu – nie tylko jako wyborcza rywalizacja i sprawowanie wysokich funkcji publicznych, ale jako spór sprzecznych interesów, walka o ograniczone zasoby, konkurencja różnych pomysłów na urządzenie życia zbiorowego. Od polityki nie jest także wolne uniwersum Marvela.
"Avengers" W ostatnich latach marvelowskie superprodukcje (od pierwszego "Iron Mana" po ostatnich"Avengerów") należały do najbardziej spektakularnych finansowych sukcesów amerykańskiego przemysłu filmowego, podejmując przy tym także polityczne lęki amerykańskiej i światowej widowni. Polityka Marvela nie przejawia się bowiem wyłącznie tym, że jego filmowe uniwersum – jak każda scena polityczna – daje podzielić się na lewicę, prawicę i centrum.

Ważniejsze nawet od tego jest to, że – podobnie jak "Batmany"Nolana – marvelowskie filmy i seriale ("Daredevil", "Agenci T.A.R.C.Z.Y."), stają się medium, podejmującym problemy Ameryki po 11 września, kryzysie finansowym i kryzysie zaufania, jaki spowodowało ujawnienie przez Edwarda Snowdena skali inwigilacji amerykańskich obywateli przez ich służby.

Nostalgia za New Dealem?

Gdybyśmy mieli szukać politycznego centrum filmowego uniwersum Marvela, bez wątpienia należałoby wskazać na postać Kapitana Ameryki. Trudno powiedzieć, czy jest prawicowy czy lewicowy. Wiemy tylko, że zawsze gotów jest na każde poświęcenie dla swojego kraju. Postać najbardziej amerykańskiego z superbohaterów powstaje w kontekście drugiej wojny światowej. Na pierwszej w historii okładce komiksu o przygodach Kapitana, bohater wpada do gabinetu Hitlera i zdziela go pięścią w twarz. Można to odczytać jako dość naiwną wojenną propagandę. Z tym, że zeszyt ten ukazuje się w grudniu 1940 roku – rok przed japońskim atakiem na Pearl Harbor i przystąpieniem Stanów do wojny. Twórcy postaci –Jack Kirby i Joe Simon – chcieli w ten sposób zachęcić Amerykę do włączenia się w wojnę z nazizmem, który postrzegali jako wcielenie zła.Kirby, syn żydowskich emigrantów z Austrii, miał wówczas pracownię w pobliżu siedziby amerykańskich sympatyków Hitlera, którzy czasem grozili mu pobiciem – fantazja o superbohaterze spuszczającym łomot ich idolowi jest więc tym bardziej zrozumiała.

Dalszy rozwój postaci Kapitana wyznaczał kontekst wojny z nazizmem i zimnej wojny. Oba bardzo odległe w momencie, gdy pierwszy Kapitan Ameryka wchodził do kin. Wszystkie filmy Marvela, w których się pojawia, podkreślają, że jest to postać z przeszłości, trochę anachroniczna, nie rozumiejąca współczesnych czasów. Wygląda, jakby do kina XXI wieku trafił prosto z filmu Franka Capry. A przy tym ten jego anachronizm nie jest jednoznacznie prawicowy. Jest w nim sporo patriotycznej retoryki, ale też przekonania o konieczności solidarności, pomagania najsłabszym, wspólnoty. Trudno wyobrazić sobie Kapitana Amerykę w czasach Reagana czy epoce Gordona Gekko, deklarującego, że "chciwość jest dobra". Jak pokazuje Zimowy Żołnierz, stworzonej przezKirby’ego i Simona postaci nie po drodze też z Ameryką Obamy, z jej powszechną inwigilacją i wojną dronów.

Pierwszy Kapitan Ameryka miał premierę w 2011 roku. Trzy lata po tym, gdy kryzys finansowy o mało nie zniszczył amerykańskiej gospodarki. Zwłaszcza w tym kontekście nie sposób nie odczytać tego filmu jako wyrazu nostalgii za amerykańską obietnicą z czasów, gdy w Białym Domu zasiadał Franklin Delano Roosevelt: za Ameryką, w której każdy, nieważne, z jakiej pozycji startuje, dostanie szansę, by dojść jak najdalej pragnie, za demokratyczną Ameryką służącą większości, nie wpływowej mniejszości. Za tą samą Ameryką, której koniec obwieszczały odbywające się w tym samym roku protesty ruchu Occupy Wall Street.

Atlas zbuntowany

W pierwszych "Avengerach" Kapitan Ameryka ciągle ściera się z Tonym Starkiem. Nic dziwnego, są bowiem z zupełnie różnych światów. Kapitan z któregoś z filmów Capry, Stark z powieści Ayn Rand. O ile Kapitan Ameryka to rooseveltowski Demokrata, o tyle Stark bez wątpienia jest libertarianinem, któremu politycznie najbliżej byłoby być może do Randa Paula. Stark przypomina głównego bohatera Atlasa zbuntowanego Johna Galta czy innych "kapitanów przemysłu" z prozy Rand – kluczowej pisarki amerykańskiej, libertariańskiej prawicy. Stark jest szalenie bogaty, genialny, utalentowany, wszystko zawdzięcza swojej pracy i talentom, nie zamierza dzielić się z nikim swoim bogactwem (w przeciwieństwie do Bruca Wayne’a, Stark nie słynie z hojnej filantropii), jest przekonany, że stoi ponad zwykłymi śmiertelnikami. Nie jest też przy tym religijnym konserwatystą, korzysta z życia i na pewno nie chce dyktować innym, jak mają żyć. Jest patriotą, ale rząd, prawo i procedury traktuje jako biurokrację niepotrzebnie krępującą jego działania – obojętnie, czy chodzi o zarabiane pieniędzy, budowę broni czy walkę z zagrażającymi Ameryce niebezpieczeństwami. Przesłuchiwany w drugim "Iron Manie" przed senacką komisją znudzony Stark rzuca arogancko "udało mi się efektywnie sprywatyzować światowy pokój". Nie żartuje, tylko jak każdy libertarianin wierzy, że prywatne jest zawsze lepsze niż państwowe. Jon Favreau, reżyser dwóch pierwszych filmowych "Iron Manów", przyznał, że postać Starka wzorował na Elonie Musku – libertariańskim milionerze, przedsiębiorcy i wynalazcy, założycielu Tesla Motors i PayPala. Musk ma zresztą cameo w drugiej części serii.

Oryginalny Stark został stworzony przez Stana Lee dwie dekady później od Kapitana Ameryki, w latach 60., w okresie wojny w Wietnamie i rozkwitu amerykańskiej kontrkultury. Jak wspominał Lee, tworząc Iron Mana, postawił sobie zadanie skonstruowania bohatera, który będzie reprezentował wszystko, czego jego młodzi czytelnicy – na ogół mniej lub bardziej sympatyzujący z ruchami okołohipisowskim – nienawidzili; wszystko, czym pogardzali. Zrobił więc bohatera z prawicowca, milionera, militarysty i producenta broni. Wyzwanie sprzedania takiej postaci, publiczności, która nie powinna być jej chętna, powiodło się znakomicie.

W wersji Lee Tony Stark zmienia się w Iron Mana w obozie jenieckim Vietcongu. W filmie z 2008 roku w obozie jenieckim w Afganistanie, okupowanym przez wojska dowodzonej przez Amerykanów koalicji, w ramach rozpętanej przez administrację Busha jr. tzw. wojny z terrorem. Kontekst tej wojny powraca w wielu filmach Marvela. W pierwszych "Avengerach", w bitwie o Nowy Jork, jaką grupa tytułowych bohaterów toczy z siłami Lokiego, trudno nie dopatrzyć się metaforycznego obrazu 11 września. "Wojna z terrorem" to ważne tło wszystkich "Iron Manów".
Jak zauważa London Palmer (źródło), dzieje się tu ciekawa rzecz. Z jednej strony widz skłaniany jest do identyfikacji z bohaterem reprezentującym kompleks przemysłowo-wojskowy, który walczy o przetrwanie nie tyle Ameryki, co swojego przemysłowego imperium. Ale przy tym prawdziwym źródłem zagrożenia koniec końców okazuje się ten sam system, jaki reprezentuje Stark. Ten schemat szczególnie silnie działa w drugiej i trzeciej części. Przeciwnikami Starka z początku wydają się egzotyczni złoczyńcy, reprezentujący Innego zagrażającego Ameryce – w drugiej części jest nim Rosjanin Ivan Vanko, w trzeciej Mandaryn. W toku rozwoju fabuły okazuje się jednak, że to nie oni są prawdziwym zagrożeniem. Ameryce nie grozi ani gniew upokorzonej Rosji (Vanko), ani egzotycznych peryferii. Za Vanko stoi konkurent Starka, Justin Hammer. Zaś Mandaryn – wyglądający jak dziwaczne skrzyżowanie Osamy ben Ladena z Doktorem Fu Manchu – okazuje się drugorzędnym aktorem, nagrywającym swoje pełne gniewu wobec Ameryki komunikaty w studio wynajętym przez miliardera Aldricha Killiana. Cała retoryka "wojny z terrorem", "starcia cywilizacji" itd. to humbug – prawdziwym źródłem konfliktu jest rywalizacja biznesowych potęg.

Starka Killian i Hammer osobowościowo bardzo przypominają Starka. Są narcystyczni, ogarnięci obsesją doskonałości, władzy, kontroli, potęgi. U Starka wszystkie te cechy składają się w mieszankę, na której w sumie korzysta cała Ameryka. Wystarczy jednak drobne przesunięcie tych cech, by stały się źródłem chaosu i zagrożenia.
 

Bajaratt

First of his name
348
1 552
I ten Janusz Ameryka będzie rebeliantem, a libertariański Tony Stark przydupasem rządu #fucklogic
 
Do góry Bottom