A
Antoni Wiech
Guest
Będę pisał skrótowo, ale mam nadzieję logicznie. Dla potrzeb dyskusji zmienię się w ko-libra.
Przeczytałem ostatnio dwie książki: o przewrocie Fidela na Kubie i o Japonii po II wojnie światowej. Nie wiem na ile te źródła są ok, ale myślę, że w dużej części tak.
Zaczynając od Japonii, jak wpadli tam Amerykanie to wzięli za mordę komuchów oraz różnych pojebanych nacjonalistów. Trudno ich działania nazwać wolnorynkowymi, chociaż w porównaniu do krajów bloku wschodniego tam był raj. Nie obyło się bez problemów(na początku o mało 10 mln nie wykitowało z głodu) ale w końcu ogarnęli gospodarkę. Aczkolwiek jak napisałem, nie było tam wolności o jaką nam chodzi: specjalnie dano limit na niektóre gałęzie przemysłu, żeby nacjonaliści i konserwy nie miały jakby coś w co się zbroić, oraz zakazano np. strajków, kontrolowano prasę itd. (później to się w różnych punktach różnie zmieniało, ale to nie ma znaczenia).
Chujowo? Tak. Problem w tym, że Chińczycy i Związek Sowiecki tylko czekał, żeby tam się wpierdolić proponując nawet przerzut broni. Nacjonaliści i konserwy też chcieli robić swoje owładnięci manią wielkości narodu, boskością cesarza i różnymi innymi bzdurami jak to oni tylko potrafią wymyślić.
Druga sprawa: Fidel i Kuba.
Amerykanie traktowali Kubańczyków jak ludzi drugiej kategorii przed rewolucją. Mieli łapę na największych gałęziach przemysłu w tym rolnictwie. Mimo to Kuba była wtedy najbogatszym latynoskim krajem. Jak się wpierdolił Fidel to jak większość wie zaczęła się nacjonalizacja przemysłu. Długo by pisać, Fidel rozpierdolił dość silną kubańską klasę średnią, a z biednych Kubańczyków zrobił nędzarzy- mimo, że miał poparcie jednych i drugich.
I teraz tak: Ja rozumiem, że wolność, libertarianizm itd.. i chciałbym widzieć wiele różnych wolnych państewek o swoich ustrojach, jednak żyjemy w tym czasie, którym żyjemy i być może przyjdzie mi, albo komuś z Was podjąć decyzję. Wyobraźcie sobie, że na terenie Polski rząd się osłabia i powstaje Libertaria podzielona na wiele różnych terenów. Jednak co w przypadku kiedy do jej granic będą zbliżać się wygłodniałe zombie z karabinami na sznurkach (tak opisywała moja babcia żołnierzy radzieckich wkraczających na tereny polskie)?
Komunizm i inne pojebane ideologie to jest zaraza i ja kumam, że być może rozwój tej zarazy był spowodowany wcześniejszymi działaniami rządu, ale jak napisałem, może być tak, że decyzje trzeba będzie podejmować tu i teraz. Ale do czego zmierzam... chodzi o to, że prewencyjne i nawet skurwysyńskie działania Amerykanów wydają się mieć swój sens. Japonię na 99% by pożarł komunizm, z Kubą wiadomo jak się stało. No i fajnie, można by zostawić ludzi samych sobie, ale kurwa to są dzikusy i pojeby, lub też większość, jak to napisał Krzysiu to owce, lub nawet spoko ludzie, ale nie mający dość siły, aby się przeciwstawić zarazie.
I oczywiście, można walczyć, ale mnie powtórka z przeszłości nie interesuje i nie chce ginąć za wolność walcząc z przeważającą siłą wroga, jebią mnie pomniki po mojej śmierci. Nie interesuje mnie też robienie z Polski Afganistanu i krycia się po lasach.
Pytania są, więc dwa: co z prewencją wobec dzikusów? I jak to się ma do libertarianizmu?
Co z wolnością dla większości ludzi teraz? To drugie pytanie jest ważniejsze. Możemy sobie mówić o wolności słowa, ale czy taki np. Michnik, służy wolności? Albo niektóre biznesy, wolny rynek jest ok, ale skąd wiadomo czemu służą zarobione pieniądze? Skąd mam pewność czy, jeśli podzielać przekonania Krzysia agentura nie wykorzystuje ja na własne potrzeby?
Ktoś krzyknie: wolność słowa! Ale po takiej akcji w Japonii o której pisałem wyszło kilkadziesiąt tysięcy ludzi na ulicę inspirowanej komuchami, którzy mieli wolność słowa. Wszystko ładnie, będzie fajnie, a później kilka osób na tej fali zrobi przewrót i wprowadzi jedyny słuszny system a do tłumu zacznie strzelać. Ile razy już to było przerabiane.
I gdzie w tym wszystkim ma się znaleźć libertarianizm?
Mam nadzieję, że w miarę jasno się wyraziłem,
pozdrawiam!
Przeczytałem ostatnio dwie książki: o przewrocie Fidela na Kubie i o Japonii po II wojnie światowej. Nie wiem na ile te źródła są ok, ale myślę, że w dużej części tak.
Zaczynając od Japonii, jak wpadli tam Amerykanie to wzięli za mordę komuchów oraz różnych pojebanych nacjonalistów. Trudno ich działania nazwać wolnorynkowymi, chociaż w porównaniu do krajów bloku wschodniego tam był raj. Nie obyło się bez problemów(na początku o mało 10 mln nie wykitowało z głodu) ale w końcu ogarnęli gospodarkę. Aczkolwiek jak napisałem, nie było tam wolności o jaką nam chodzi: specjalnie dano limit na niektóre gałęzie przemysłu, żeby nacjonaliści i konserwy nie miały jakby coś w co się zbroić, oraz zakazano np. strajków, kontrolowano prasę itd. (później to się w różnych punktach różnie zmieniało, ale to nie ma znaczenia).
Chujowo? Tak. Problem w tym, że Chińczycy i Związek Sowiecki tylko czekał, żeby tam się wpierdolić proponując nawet przerzut broni. Nacjonaliści i konserwy też chcieli robić swoje owładnięci manią wielkości narodu, boskością cesarza i różnymi innymi bzdurami jak to oni tylko potrafią wymyślić.
Druga sprawa: Fidel i Kuba.
Amerykanie traktowali Kubańczyków jak ludzi drugiej kategorii przed rewolucją. Mieli łapę na największych gałęziach przemysłu w tym rolnictwie. Mimo to Kuba była wtedy najbogatszym latynoskim krajem. Jak się wpierdolił Fidel to jak większość wie zaczęła się nacjonalizacja przemysłu. Długo by pisać, Fidel rozpierdolił dość silną kubańską klasę średnią, a z biednych Kubańczyków zrobił nędzarzy- mimo, że miał poparcie jednych i drugich.
I teraz tak: Ja rozumiem, że wolność, libertarianizm itd.. i chciałbym widzieć wiele różnych wolnych państewek o swoich ustrojach, jednak żyjemy w tym czasie, którym żyjemy i być może przyjdzie mi, albo komuś z Was podjąć decyzję. Wyobraźcie sobie, że na terenie Polski rząd się osłabia i powstaje Libertaria podzielona na wiele różnych terenów. Jednak co w przypadku kiedy do jej granic będą zbliżać się wygłodniałe zombie z karabinami na sznurkach (tak opisywała moja babcia żołnierzy radzieckich wkraczających na tereny polskie)?
Komunizm i inne pojebane ideologie to jest zaraza i ja kumam, że być może rozwój tej zarazy był spowodowany wcześniejszymi działaniami rządu, ale jak napisałem, może być tak, że decyzje trzeba będzie podejmować tu i teraz. Ale do czego zmierzam... chodzi o to, że prewencyjne i nawet skurwysyńskie działania Amerykanów wydają się mieć swój sens. Japonię na 99% by pożarł komunizm, z Kubą wiadomo jak się stało. No i fajnie, można by zostawić ludzi samych sobie, ale kurwa to są dzikusy i pojeby, lub też większość, jak to napisał Krzysiu to owce, lub nawet spoko ludzie, ale nie mający dość siły, aby się przeciwstawić zarazie.
I oczywiście, można walczyć, ale mnie powtórka z przeszłości nie interesuje i nie chce ginąć za wolność walcząc z przeważającą siłą wroga, jebią mnie pomniki po mojej śmierci. Nie interesuje mnie też robienie z Polski Afganistanu i krycia się po lasach.
Pytania są, więc dwa: co z prewencją wobec dzikusów? I jak to się ma do libertarianizmu?
Co z wolnością dla większości ludzi teraz? To drugie pytanie jest ważniejsze. Możemy sobie mówić o wolności słowa, ale czy taki np. Michnik, służy wolności? Albo niektóre biznesy, wolny rynek jest ok, ale skąd wiadomo czemu służą zarobione pieniądze? Skąd mam pewność czy, jeśli podzielać przekonania Krzysia agentura nie wykorzystuje ja na własne potrzeby?
Ktoś krzyknie: wolność słowa! Ale po takiej akcji w Japonii o której pisałem wyszło kilkadziesiąt tysięcy ludzi na ulicę inspirowanej komuchami, którzy mieli wolność słowa. Wszystko ładnie, będzie fajnie, a później kilka osób na tej fali zrobi przewrót i wprowadzi jedyny słuszny system a do tłumu zacznie strzelać. Ile razy już to było przerabiane.
I gdzie w tym wszystkim ma się znaleźć libertarianizm?
Mam nadzieję, że w miarę jasno się wyraziłem,
pozdrawiam!