Muza

tomislav

libnet- kowidiańska tuba w twojej piwnicy!
4 777
12 985
Inna sprawa, że brzmienie lat 70-tych wynika w dużej mierze z ograniczeń technologicznych tamtego okresu. Gdyby przenieść się w czasie i zaoferować im wszystkie współczesne zabawki, ci sami kolesie nagraliby zupełnie inną muzykę.
Albo to samo, tylko realizacja dźwięku byłaby w wielu przypadkach lepsza. Brak bajerystycznego ustrojstwa powodował, że ludzie strasznie się wysilali i mocno kombinowali. Wyobraźnia działała jak na doładowaniu. A teraz? Proszę bardzo, klikasz wstecz, do przodu, pętlujesz, nagrywasz ile razy chcesz na programie rejestrującym. Wszystko w sofcie, pełna wygoda. Walniesz fałsza na koncercie, to spoko, w post-produkcji się obrobi.

Wydawałoby się, że w epoce, kiedy mamy o wiele większe możliwości tworzenia muzyki, okazuje się, że często brakuje przełożenia na kreatywność. Nie mówię, że jest źle, jest całkiem nieźle, powstało sporo ciekawych nurtów, ale rynek muzyczny ugina się pod naporem syfu, spod którego cokolwiek dobrego wydobyć, jest nie lada sztuką. Choć może zawsze tak było, a teraz psioczymy jak stare dziady.

Nie wracam już, jak pisałem, zbyt często do lat 70-tych, bo słyszę je w prawie każdym interesującym mnie współcześnie powstałym nurcie. Nawet w muzyce Mesuggah, serio :) Niegdyś Budzyński powiedział, że King Crimson miał tak głęboki wpływ na muzykę rockową, że słyszy ich prawie w każdym zespole. Coś w tym jest.

Cechą charakterystyczną 70-lat było to, że tworzyły się wtedy zespoły mające od początku do końca własny charakter i co ważne, wpływające na setki innych. Takie samorodki, choć ich członkowie przyznawali się do wielu wpływów, jak np. Jack Bruce, twierdzący, że w swoich partiach basu, ssie ile może od Bacha. Dziwne, bo przecież Cream to mocno improwizowany biały blues-rock.
Obecnie też odnajdziemy "samorodki", ale działa troszeczkę inna zasada. Dawniej pisano rozdziały historii rocka (tworzono pień), a teraz od wspólnego pnia, rozrastają się rozmaite gałęzie, czy większe konary. Drugiego drzewa na razie nie zauważyłem, na pewno nie w muzyce rockowej. Być może nie daje się już stworzyć kolejnej, wystarczająco odrębnej i oryginalnej bazy?
 
D

decha_131

Guest
Ale o ssso Ci chodzi? Zarzucasz komuś jakiś snobizm czy co? Ktoś tu napisał, że słucha tylko tego, czego w radiu nie grają? I nie uważam, żeby PT to był "nudny pop rock", no ale to już kwestia gustu.

Z tym muzycznym onanizmem jest różnie, np. taki Dream Theater rzeczywiście ma z tym coś wspólnego.

PT mi się pomyliło z Blackfield.
Ktoś napisał, że libertarianie słuchają progrocka, bo to taki gatunek dla "znawców muzyki", więc dla snobów. A i owszem - Dream Theater to zespół tak beznadziejny, że nie wiadomo co można w nim znaleść coś przekonującego. No i jeszcze wielki polski zespół powodujący mnóstwo ziewnięć u mnie - Riverside. Chociaż Blackfield mogło nagrać dwie dobre piosenki ogólnie, a Riverside nagra dwie dobre piosenki na płytę - ale płyt nie da się w całości przesłuchać.
 

Piter1489

libnetoholik
2 072
2 033
Decha, ja na pewno nie uważam siebie za "znawcę muzyki".

A i owszem - Dream Theater to zespół tak beznadziejny, że nie wiadomo co można w nim znaleść coś przekonującego

Bez przesady, ich drugi album jest naprawdę świetny moim zdaniem, nawet mi ten wokal nie przeszkadza :) (jedna z lepszych płyt neoprogresywnych jakie nagrano). Na nowszych to już za to jest onanizm na maksa.


a Riverside nagra dwie dobre piosenki na płytę - ale płyt nie da się w całości przesłuchać.

Akurat nowa płyta Riverside jest całkiem spoko, naprawdę dobre piosenki, przynajmniej ja się nie znudziłem. Na starszych rzeczywiście można przysnąć, tyle, że ja mam niestety sentyment do tego zespołu :) .
 
D

decha_131

Guest
Właśnie "Images and Words" jest dla mnie bardzo słabe. Całej płytki nie słuchałem, ale kilka numerów słyszałem i nigdy nie dałem rady wysłuchać do końca. Nie będę się zmuszał, aby wszystko to wysłuchać. Do progresywnego rocka nic nie mam - boli mnie stoczenie się tego gatunku to praktycznego dna. Przy Riverside jest problem totalnej średniości, nie jest to słaby zespół, ale DT to już bardzo słaba rzecz.
Ale Crimsonów (prócz tych wszystkich free jazzowych improwizacji, a najlepsze jest "Red") Floydów lubię (jednakże płyta "The Wall" to chyba najsłabsza w ich dyskografii). Genesis (nie mówiąc już o solowych poczynaniach członków zespołu - tu zdarzają się rzeczy genialne), Yes też mnie chwyta czasami, ale żadnej płyty nie znam w całości. A w ostatnich latach nic w progresywnego rocka nie wyszło - prócz pierwszej płyty Mars Volty (w sumie ciekawa artystyczna prowokacja pewnego byłego punkowca, który przeprodukował płytę do granic możliwości tak, że Britney Spears wydaje się bardziej autetyczna) i niszowa płyta zespołu Apallachian Translator. Ale nie wiem czy już progrock, ale ważne, że bardzo fajnie brzmi.
 

tomislav

libnet- kowidiańska tuba w twojej piwnicy!
4 777
12 985
Guthrie Govan prezentuje propotyp wiosła firmy, z której produktów korzysta na co dzień. Gitara piękna, ale co najważniejsze, bardzo ergonomiczna i w każdym ustawieniu brzmi zajebiście .
 

pampalini

krzewiciel słuszności, Rousseaufob
Członek Załogi
3 585
6 850
Ale Crimsonów (prócz tych wszystkich free jazzowych improwizacji, a najlepsze jest "Red") Floydów lubię (jednakże płyta "The Wall" to chyba najsłabsza w ich dyskografii). Genesis (nie mówiąc już o solowych poczynaniach członków zespołu - tu zdarzają się rzeczy genialne), Yes też mnie chwyta czasami, ale żadnej płyty nie znam w całości. A w ostatnich latach nic w progresywnego rocka nie wyszło - prócz pierwszej płyty Mars Volty (w sumie ciekawa artystyczna prowokacja pewnego byłego punkowca, który przeprodukował płytę do granic możliwości tak, że Britney Spears wydaje się bardziej autetyczna) i niszowa płyta zespołu Apallachian Translator.

Zacny wybór, Decho! Mamy chyba podobny gust. Muszę więc tego Apallachiana ściągnąć.

Posłuchałem "Ravena...", ale nie przypadł mi do gustu. :( Muszę go jeszcze kilka razy posłuchać, ale to, niestety, znowu ten smęciarski, współczesny klimat. Nie słyszę tam lat 70-tych raczej. Ze swojej strony polecam takiego Zorna:



IMO tutaj to faktycznie słychać Crimsonów (+ mnóstwo innych nowatorskich rzeczy of kors). W innych rzeczach, o których ludzie mówią, że "brzmią jak Crimsoni", nigdy Crimsonów nie słyszę (polskie Indukti na przykład).

Albo to samo, tylko realizacja dźwięku byłaby w wielu przypadkach lepsza.
Tak też mogłoby być, jasne. Jednakowoż muzyka tamtego okresu, szczególnie prog rock właśnie, była przecież bardzo mocno inspirowana technologią. Rodziły się efekty gitarowe, syntezatory itp, a artyści próbowali znaleźć sposoby, żeby je twórczo wykorzystać. IMO najbardziej zasłużył się tutaj Hendrix, który inkorporował do swojego arsenału wszystko "w locie" w zasadzie i był pierwszym, który znajdował zastosowania dla nowych "kostek". O, temu chciałbym pokazać nowe zabawki. Ciekawe, co by z nich zrobił. :)
 

tomislav

libnet- kowidiańska tuba w twojej piwnicy!
4 777
12 985
Jeszcze w ramach suplementu do nowej płyty Stefka, a konkretnie do "Drive Home", który wieńczy kapitalne, znakomicie skomponowane gitarowe cudo, zagrane przez Govana.

Jak sam Wilson pisze: Many people are asking which guitar was used for the solo that Guthrie Govan plays on the track "Drive Home". The guitar was made by LaRose Guitars.

Wygląda tak:


580359_553495194670747_2072026658_n.jpg


W "Drive Home" zaśpiewała jak marzenie. Kurde, jak wiele zależy od konkretnych paluchów. Weź dwóch muzyków tej samej klasy i niech zagrają na tym samy instrumencie. Nigdy nie zabrzmią tak samo.

5 minuta, 9 sekunda:

 

tomislav

libnet- kowidiańska tuba w twojej piwnicy!
4 777
12 985
Kto by pomyślał! Mamy rok 2013, a Depeche Mode nagrywa kolejną perełkę synth-popu. Nie wiem, jak cały album, ale "Heaven" pozamiatał.
Natychmiast wędruje na moją listę najpiękniejszych przebojów. Sam clip promuje chyba ... ale to dział muzyczny ;)

 

Nene

Koteu
1 094
1 689
Jak dla mnie to jest smęt nie do przesłuchania. W porównaniu do Wrong z Sounds of the Universe, które miażdży to straszna bieda.
 

pampalini

krzewiciel słuszności, Rousseaufob
Członek Załogi
3 585
6 850
Jak dla mnie to jest smęt nie do przesłuchania. W porównaniu do Wrong z Sounds of the Universe, które miażdży to straszna bieda.

Mi się Sounds of the Universe podobało połowicznie. Nowy utwór też mnie nudzi. Muszę przesłuchać resztę płyty. Tak czy siak to kolejny zespół, który fajne, podniecające, dynamiczne, czytelne i selektywne brzmienie zamienił w jakąś nudną mazistą smętną papkę. :( OMG, jak ja nie znoszę współczesnego popu i współczesnej produkcji.
 
Do góry Bottom