Zawsze jestem przygotowany na największe bzdury w tzw. opiniotwórczych mediach, ale to co ukazało się moim oczom dzisiaj o mało co nie przyprawiło mnie o apopleksję. Mówię o artykule prof. (tfu! tfu!) Janusza A. Majcherka w najnowszym numerze "Newsweeka" (50/2009), pt. wytłuszczonym czcionką co najmniej 70 (tak na oko) "Jednak liberalizm". Nad tytułem nasz lyberał Donald. Już samo to zestawienie jasno mówiło mi, czego mogę się spodziewać po tekście. Zaryzykowałem. Przeczytałem. I jeszcze mnie nosi.
Prof. (tfu ! tfu!) zaczyna z grubej rury i od razu stawia maluczkich w mało komfortowej sytuacji, otóż już w pierwszych zdaniu powołuje się na legendarnych "ekspertów ekonomicznych", którzy "dyskutują nad powodami, dla których polska gospodarka okazała się wyjątkowo odporna na kryzys". Zaczyna się rozkosznie. "Eksperci" ponoć są zgodni, że te "pozytywne skutki przyniosła życzliwa neutralność rządu wobec zmagań rodzimej gospodarki z napierającą nań dekoniunkturą". Naturalnie, nie padają żadne nazwiska. Wystarcza standardowo mgliste określenie "eksperci". Kto by się tam interesował nazwiskami, ważne, że eksperci!
Od dalszych wywodów włos może zjeżyć się na głowie. "Ku frustracji wszelkich socjalistów, etatystów i interwecjonistów, skuteczna okazała się strategia zbliżona do tradycyjnie liberalnej roli państwa jako stróża nocnego (!) strzegącego dorobku obywateli, ale nieingerującego w ich ekonomiczną aktywność". Czy potrzebny jest komentarz? Trzeba być albo cynicznym sku****, który ma świadomość, że masy i tak kupią takie kawałki, bo nie mają pojęcia o liberalizmie albo... głupcem. Określanie państwa, które rządzi Polakami stróżem nocnym jest doprawdy niepoważne. To oczywiście nie wyjątek, potem jeszcze wielokrotnie nasze oczy zostaną pokalane stwierdzeniami o "klasycznym liberalizmie", "etosie liberalnym"...
Manipulacja rozwija się w najlepsze. "[Polacy] Teraz przekonują się o dobrodziejstwach państwa powstrzymującego się także od bezpośredniej ingerencji w ich aktywność ekonomiczną i działalność gospodarczą". Prof. jest tak przekonany o głupocie czytelników, że pozwala sobie na tak jawne i demaskujące stwierdzenia jak następujące: "W sytuacji gdy wiele rządów czuło się zmuszonych dokonać nacjonalizacji upadających koncernów, biorąc na siebie (a przede wszystkim na podatników) trudy i koszty ich utrzymania, dla polskiego rządu otwiera się droga do pozbycia się wielu państwowych przedsiębiorstw i zarobienia na tym wystarczająco [podkreślenie moje], by uchronić polskich podatników przed kosztami kryzysu. Tak, miło, że profesur pozwolił sobie tutaj na szczerość.
Już na podstawie tych kilku cytatów można zauważyć, że tekst pisany jest wręcz na przerażającym poziomie ogólności. Nie ma w nim ani jednej cyfry! Nie ma ani jednego odwołania do konkretnego przykładu z działań rządu! Żadnych faktów, same ogólniki. Ja nie wdaję się tutaj w polemikę, na tym forum jest to raczej niepotrzebne. Tydzień temu ukazał się bardzo dobry artykuł w "Najwyższym Czasie" (nr 49) Tomasza Cukiernika pt. "Obiecanki PO", przy którym tekst Majcherka wygląda wręcz żenująco. Jest to tekst bardzo rzetelny, na przykładzie działań podejmowanych (albo częściej nie podejmowanych) przez rząd pokazuje jak ma się jego liberalizm do tego, co obiecywał przed wyborami. Zresztą, do jasnej cholery, jaki tupet trzeba mieć, aby mówić o liberalizmie, skoro rosną podatki, wynajdywane są nowe, wydatki publiczne idą w górę, rząd wchodzi w dupę UE, itd.
"Newsweek" wg. Polskich Badań Czytelnictwa (za ciocią Wikiepedią) dociera do 2,5 miliona osób. Ale i bez odwoływania się do jakichkolwiek danych, może w tym wypadku spokojnie stwierdzić, że tygodnik jest w czołówce, jeśli chodzi o sprzedaż. Mnóstwo ludzi przeczyta ten kłamliwy wytwór. I teraz, proszę sobie wyobrazić, co taki przeciętny Kowalski zrozumie po przeczytaniu tego artykułu; taki Kowalski, który informacje czerpie z TVN-u, Publicznej i GW (albo podobnych). Można powiedzieć, że mamy do czynienia z umiejętnie prowadzoną akcją obrzydzania klasycznego liberalizmu i jego odświeżonych libertariańskich koncepcji. Raz, że artykuł jest stekiem kłamstw, dwa, że wprowadza ludzi tymi kłamstwami w błąd i zamiast przybliżać, oddala od liberalizmu. Na dobrą sprawę, artykuł ten wskazuje winnego: liberalizm. Liberalizm ma twarz PO. Naprawdę, nie wiem, czy prof. został opłacony przez stosownych ludzi z rządu (państwowa uczelnia - "intelektualista" - rząd), czy jest bardziej wyrafinowany i w istocie działa w imieniu grupy, która chce zohydzić liberalizm, czy też jest zwyczajnie głupi.
Prośba: przeczytajcie artykuł prof. (tfu! tfu!) Majcherka. Ci którzy nie przeczytali artykułu Cukiernika z "NCz" niech go też przeczytają. Jeśli są tu osoby, które prowadzą bloga, to, proszę, nie zapomnijcie nadmienić w nim o tej wstrętnej manipulacji. Tylko szersza krytyka może coś tu zdziałać. Zamierzam napisać do redakcji "Newsweeka" list, w którym przedstawię sprawę z punktu widzenia prawdziwego liberalizmu, ale gdyby ktoś był chętny, to dobrze by było, żeby też to zrobił. Im więcej osób to zrobi, tym większa szansa, że go opublikują.
Prof. (tfu ! tfu!) zaczyna z grubej rury i od razu stawia maluczkich w mało komfortowej sytuacji, otóż już w pierwszych zdaniu powołuje się na legendarnych "ekspertów ekonomicznych", którzy "dyskutują nad powodami, dla których polska gospodarka okazała się wyjątkowo odporna na kryzys". Zaczyna się rozkosznie. "Eksperci" ponoć są zgodni, że te "pozytywne skutki przyniosła życzliwa neutralność rządu wobec zmagań rodzimej gospodarki z napierającą nań dekoniunkturą". Naturalnie, nie padają żadne nazwiska. Wystarcza standardowo mgliste określenie "eksperci". Kto by się tam interesował nazwiskami, ważne, że eksperci!
Od dalszych wywodów włos może zjeżyć się na głowie. "Ku frustracji wszelkich socjalistów, etatystów i interwecjonistów, skuteczna okazała się strategia zbliżona do tradycyjnie liberalnej roli państwa jako stróża nocnego (!) strzegącego dorobku obywateli, ale nieingerującego w ich ekonomiczną aktywność". Czy potrzebny jest komentarz? Trzeba być albo cynicznym sku****, który ma świadomość, że masy i tak kupią takie kawałki, bo nie mają pojęcia o liberalizmie albo... głupcem. Określanie państwa, które rządzi Polakami stróżem nocnym jest doprawdy niepoważne. To oczywiście nie wyjątek, potem jeszcze wielokrotnie nasze oczy zostaną pokalane stwierdzeniami o "klasycznym liberalizmie", "etosie liberalnym"...
Manipulacja rozwija się w najlepsze. "[Polacy] Teraz przekonują się o dobrodziejstwach państwa powstrzymującego się także od bezpośredniej ingerencji w ich aktywność ekonomiczną i działalność gospodarczą". Prof. jest tak przekonany o głupocie czytelników, że pozwala sobie na tak jawne i demaskujące stwierdzenia jak następujące: "W sytuacji gdy wiele rządów czuło się zmuszonych dokonać nacjonalizacji upadających koncernów, biorąc na siebie (a przede wszystkim na podatników) trudy i koszty ich utrzymania, dla polskiego rządu otwiera się droga do pozbycia się wielu państwowych przedsiębiorstw i zarobienia na tym wystarczająco [podkreślenie moje], by uchronić polskich podatników przed kosztami kryzysu. Tak, miło, że profesur pozwolił sobie tutaj na szczerość.
Już na podstawie tych kilku cytatów można zauważyć, że tekst pisany jest wręcz na przerażającym poziomie ogólności. Nie ma w nim ani jednej cyfry! Nie ma ani jednego odwołania do konkretnego przykładu z działań rządu! Żadnych faktów, same ogólniki. Ja nie wdaję się tutaj w polemikę, na tym forum jest to raczej niepotrzebne. Tydzień temu ukazał się bardzo dobry artykuł w "Najwyższym Czasie" (nr 49) Tomasza Cukiernika pt. "Obiecanki PO", przy którym tekst Majcherka wygląda wręcz żenująco. Jest to tekst bardzo rzetelny, na przykładzie działań podejmowanych (albo częściej nie podejmowanych) przez rząd pokazuje jak ma się jego liberalizm do tego, co obiecywał przed wyborami. Zresztą, do jasnej cholery, jaki tupet trzeba mieć, aby mówić o liberalizmie, skoro rosną podatki, wynajdywane są nowe, wydatki publiczne idą w górę, rząd wchodzi w dupę UE, itd.
"Newsweek" wg. Polskich Badań Czytelnictwa (za ciocią Wikiepedią) dociera do 2,5 miliona osób. Ale i bez odwoływania się do jakichkolwiek danych, może w tym wypadku spokojnie stwierdzić, że tygodnik jest w czołówce, jeśli chodzi o sprzedaż. Mnóstwo ludzi przeczyta ten kłamliwy wytwór. I teraz, proszę sobie wyobrazić, co taki przeciętny Kowalski zrozumie po przeczytaniu tego artykułu; taki Kowalski, który informacje czerpie z TVN-u, Publicznej i GW (albo podobnych). Można powiedzieć, że mamy do czynienia z umiejętnie prowadzoną akcją obrzydzania klasycznego liberalizmu i jego odświeżonych libertariańskich koncepcji. Raz, że artykuł jest stekiem kłamstw, dwa, że wprowadza ludzi tymi kłamstwami w błąd i zamiast przybliżać, oddala od liberalizmu. Na dobrą sprawę, artykuł ten wskazuje winnego: liberalizm. Liberalizm ma twarz PO. Naprawdę, nie wiem, czy prof. został opłacony przez stosownych ludzi z rządu (państwowa uczelnia - "intelektualista" - rząd), czy jest bardziej wyrafinowany i w istocie działa w imieniu grupy, która chce zohydzić liberalizm, czy też jest zwyczajnie głupi.
Prośba: przeczytajcie artykuł prof. (tfu! tfu!) Majcherka. Ci którzy nie przeczytali artykułu Cukiernika z "NCz" niech go też przeczytają. Jeśli są tu osoby, które prowadzą bloga, to, proszę, nie zapomnijcie nadmienić w nim o tej wstrętnej manipulacji. Tylko szersza krytyka może coś tu zdziałać. Zamierzam napisać do redakcji "Newsweeka" list, w którym przedstawię sprawę z punktu widzenia prawdziwego liberalizmu, ale gdyby ktoś był chętny, to dobrze by było, żeby też to zrobił. Im więcej osób to zrobi, tym większa szansa, że go opublikują.