D
Deleted member 427
Guest
Świetne:
http://www.blog.gwiazdowski.pl/index.ph ... =1&id=1127
I zaorany. Teraz będzie musiał jakieś sofizmaty tworzyć, żeby odeprzeć od siebie te oczywistości.
http://www.blog.gwiazdowski.pl/index.ph ... =1&id=1127
Twierdzenie, że „nie jest prawdą, że państwo może wydać tylko tyle, ile zabierze obywatelom”, które nie zostało przez Bugaja rozwinięte bardzo mnie zastanowiło. Bo niby co jeszcze innego państwo może wydać??? Może wydać, co pożyczy! Ale potem musi oddać, Więc musi zabrać obywatelom. No chyba że nie odda – jak Grecja. Ale wtedy też zabiera obywatelom – bo nie oddaje co pożyczyło, czyli że nie pożyczyło, tylko jednak zabrało. Z tą różnicą, że tylko w części własnym obywatelom, ale także obywatelom innych państw. Może jeszcze „wydrukować”. Ale wtedy też „zabiera”. To się nazywa podatek inflacyjny. Jak za 100 zł kupuję 100 bułeczek, to nie ma znaczenia, czy państwo wprowadzi podatek 10% i za 90 zł będę mógł kupić 90 bułeczek, czy spowoduje inflację w wyniku której za 100 zł będę mógł też kupić tylko 90 bułeczek. Wreszcie jest argument, że państwo ma „bogactwa”. Ale przecież „państwo” nie zostało stworzone przez Pana Boga. To ludzie je utworzyli. Więc jak państwo coś „ma”, to znaczy, że ludzie tego czegoś nie mają, bo mieć nie mogą. Bugaj zarzuca nam błąd „w traktowaniu jako podatków wszelkich przychodów państwa”, a już w szczególności, że „Centrum traktuje tak składki ubezpieczeniowe”. A czymże one są, jak nie podatkami, które dla zmyłki inaczej nazwano? Jak państwo, używając aparatu przymusu, coś obywatelom zabiera, to jest to „danina publiczna”. Więc jak Bugajowi nie pasuje współczesne określenie „podatek” – proszę bardzo możemy go nazwać średniowiecznym mianem „daniny”, albo – jak to czyni Bugaj – „dochodem szeroko rozumianego państwa”.
I zaorany. Teraz będzie musiał jakieś sofizmaty tworzyć, żeby odeprzeć od siebie te oczywistości.