Jakie filmy ostatnio oglądaliście?

Inn Ventur

Well-Known Member
347
518

Mandy (2018, Cosmatos). Horror i kino zemsty w atmosferze narkotycznego tripu. Gęsta psychodeliczna estetyka, krew i odjebywanie łbów, pojebana sekta zwyroli i jeźdźcy apokalipsy na harleyach. Co tu mówić więcej, tak właśnie będzie w akapie. Do tego Cage w formie i doskonale dobrana muzyka. Chętnie ten trip jeszcze powtórzę.
 

Madmar318

Well-Known Member
303
1 081

Ładne zdjęcia, bez nadmiaru efektów specjalnych daję 6,5/10.

"Poruszająca produkcja wojenna przedstawiająca skomplikowane losy estońskich żołnierzy u schyłku drugiej wojny światowej. „1944” Elmo Nuganena to oficjalny kandydat Estonii do Oscara w 2016 roku w kategorii Najlepszy Film Nieanglojęzyczny.

1944 rok. Estońscy żołnierze walczą na granicy z Rosją. Część z nich została wcielona do Armii Czerwonej, część do Waffen SS. Za sprawą reżysera Elmo Nuganena powracamy do wstrząsających wydarzeń sprzed ponad 70 lat, poznając nadzieje, ambicje i dramaty uczestników wojny, którzy nierzadko zmuszeni byli walczyć przeciwko swoim rodakom."
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736
U mnie 10 na IMDB ma taką charakterystykę. 10 dostały ode mnie:
- Suspiria
- Bękarty wojny
- Pulp Fiction
- Mechaniczna pomarańcza
- Lśnienie
- Łowca androidów
- Psychoza (Hitchcocka)
- Alien
- 2001: Odyseja kosmiczna
- Brazil
Dla mnie znacząca część z tej listy to byłyby może i nawet mocne 9-tki, ale jedynie z powodów technicznych. Brakowałoby mi tego jednego punktu za istotność podejmowanego tematu i dobór odpowiednich toposów. Widziałem sporo różnych klasyków kinematografii, obrazów zasłużonych dla konkretnych gatunków filmowych czy pod innym względem pionierskich lub przełomowych, ale w gruncie rzeczy nic z tego nie jest na tyle przenikliwe, mądre i ożywcze, aby klęknąć przed tym z zachwytu. Większość to właściwie tematyczny banał, co tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że współczesność z jej mentalnością po prostu nie jest w stanie wytworzyć filmu, któremu mógłbym z czystym sumieniem rzeczywiście dać 10/10. Może dlatego, że utarło się kino jest w gruncie rzeczy plebejską rozrywką i raczej nie nadaje się do komunikowania bardziej złożonych treści?

Z oczywistych względów film o którym mógłbym powiedzieć, że bez reszty mnie zachwyca i jest dla mnie arcydziełem arcydzieł musiałby:
  • reprezentować przesłanie zgodne z moją hierarchią wartości,
  • posiadać zdolność do zostania uznanym za istotną, jeśli nie centralną treść kultury, bez pojęcia której niemożliwym byłoby zrozumienie kręgu w jakim czy dla jakiego powstał, (musiałby być w pewnym sensie wizytówką supremacji soft-power skupionej wokół niego grupy widzów)
  • w charyzmatyczny, wyrafinowany oraz elokwentny sposób opowiadać o moralnej konieczności sprzeciwu wobec państwa i dbania o własną autonomię i sumienie jednostki, tworzenia bezpaństwowego porządku życia,
  • wolnościowy przekaz ideologiczny jednocześnie urozmaicić i wzmocnić głębszą, bardziej medytacyjną warstwą egzystencjalnej refleksji, pozostawiając przestrzeń na niedopowiedzenia,
  • opowiadać o niepewności dorastania i znajdowaniu swojego miejsca w życiu, przedstawiać związane z tym ryzykiem dylematy i wybory kumulujące się w wielopokoleniowej epickiej skali, wpływające na kształt społeczeństwa, skutkujące echem odpowiedzialności za przyszłość, za potencjalne zniewolenie, uzmysławiające wagę każdego czynu i wyboru,
  • perfekcyjnie wykorzystywać środki techniczne, aby się nie starzeć i pozostać ponadczasowym jak samo przesłanie,
  • zręcznie manipulować skalą opowieści; w organiczny sposób przeplatać najbardziej intymną skalę historii, w której można sympatyzować z protagonistami z tą najbardziej szeroką, uniwersalną, skłaniającą do zastanowienia nad całością życia społecznego, syntetyzując je obie i znajdując między nimi harmonię,
  • posiadać większość scen, które stałyby się ikonicznymi z każdego możliwego powodu: począwszy od zaprezentowanej estetyki, przez pamiętne dialogi, na wybitnych występach aktorskich skończywszy,
  • prezentować godność postaw swoich protagonistów na tyle bezpretensjonalnie a przy tym atrakcyjnie, aby widzowie uznali je za swoje a zaobserwowaną obyczajowość zechcieli kopiować w rzeczywistości, przenosząc normy świata fikcyjnego do rzeczywistego,
  • wkurwiać do imentu wszystkich komuszych intelektualistów, tak jak "Parsifal" Wagnera wkurwiał Nietzschego.
Koniec końców nie widziałem żadnego filmu, który spełniłby wszystkie moje kryteria arcydzieła, dlatego uznaję, że takiego nie ma, więc nic nie zasługuje ode mnie na pełne 10/10. Uświadomowszy sobie, że w obecnych realiach politycznych nie ma szans na realizację takiej wizji, nie ma nawet pretendentów, którzy mogliby się na nią porwać, coraz mniej chętnie biorę się za kolejne ruchome obrazy, bo wiem, że i tak nie obejrzę czegoś, co powiedziałoby dokładnie to, co chciałbym rzeczywiście usłyszeć albo tym bardziej powiedzieć.

Coś takiego mogłoby powstać, gdyby Tarkowski na spółkę z Kubrickiem i Melem Gibsonem postanowili nakręcić anarchokapitalistyczny odpowiednik Księgi Wyjścia w formie jakiejś sagi.

"Suspirię" natomiast oglądaliśmy ostatnio z siostrą, ale ten film akurat postarzał się dosyć brzydko, nawet jeśli wziąć w nawias samą konwencję koszmaru sennego.
 
Ostatnia edycja:

pampalini

krzewiciel słuszności, Rousseaufob
Członek Załogi
3 585
6 850
@FatBantha piękne, czyste ideologicznie podejście, Lenin by się nie powstydził :p Ja jednak mam w sobie coś z artystycznego postmodernisty. Szukam czegoś nieuchwytnego, nawet jeśli jest ubrane w banał.
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736
Po prostu pewne style czy tematy podejmowane są w odpowiednich epokach, kiedy jest to w zgodzie z prądami myślowymi panującymi w społeczeństwie, w związku z tym określone dzieła mogą powstać jedynie wówczas.

Tak jak na średniowiecze przypada teocentryzm i ogół sztuki z tego okresu go wyraża, raz lepiej, raz gorzej, tak samo dopiero w akapie czy prologu akapu będzie się można spodziewać eudajmonijnego eleuteriocentryzmu w kinematografii.

Trudno powiedzieć, aby sztuka średniowiecza była bardziej ideologiczna od sztuki renesansu czy XX-wiecznej pop-kultury, tylko dlatego, że wyrażała pewien charakterystyczny dla swojego czasu pogląd na pozycję człowieka w świecie.

Nie widzę powodu, abym miał dostosowywać skalę upodobania jedynie do filmów, które mam szansę obejrzeć, jeżeli świadomością wykraczam poza czas, w jakim przyszło mi żyć i wiem, że prawdziwe arcydzieło, które mógłbym uznać za największe z największych, mogłoby powstać wyłącznie kiedy indziej lub w alternatywnej rzeczywistości.
 
Ostatnia edycja:
D

Deleted member 6341

Guest
Czarnoskóry malarz Jean-Michel Basquiat - legenda Nowego Jorku lat 80. Pierwsze dzieła stworzył na brooklyńskich murach, ale jego pierwsza prawdziwa ekspozycja (płótna) to Times Square Show.
Gdy zmarł w 1988 r. miał 27 lat.

"Basquiat – Taniec ze śmiercią" reżyser: Julian Schnabel (1996)jest filmem opartym na jego życiu. Najlepsza kreacja Warhola - brawo David Bowie!

 
D

Deleted member 4683

Guest
Właśnie skończyłem "Bad times at the El Royale" ( "Źle się dzieje w El Royale" ).

Polecam. W eleganckim lecz obecnie nieco podupadłym motelu El Royale spotykają się przypadkowi goście. Biznesmen, Ksiądz, murzyńska śpiewaczka i chamska hipiska. Jest też recepcjonista-heroinista. Szybko okazuje się, że każdy z nich ma swój mały sekret i zaczyna się zabawa. Akcja pędzi, scenariusz trzyma się kupy, nieźli aktorzy i fajna muza. Dobrze się ogląda.




W Święta wciągnąłem też "Under the Silver Lake" ( "Tajemnice Silver Lake" ).
W sumie znane motywy typu poszukiwanie dziewczyny która tajemniczo zniknęła, przesłania zakodowane na płytach i pudełkach od płatków śniadaniowych, ludzie których życie jest tak puste i bezcelowe, że są gotowi poszukiwać takich przesłań itd. Jednak wszystko jest ciekawie przedstawione i ładnie sfilmowane. Nawet to, że niektóre wątki pojawiają się nie wiadomo po co i nie zostają w żaden sposób wyjaśnione ani zamknięte nie przeszkadza. Film ma niezły melancholijny nastrój. Ogląda się dobrze a po dwóch dniach wylatuje z pamięci.

p.s. zapomniałem napisać. Jest w tym filmie jeden niezły motyw. Mianowicie w mieście grasuje seryjny zabójca psów. Porywa i patroszy najlepszych przyjaciół człowieka. Ludzie drżą ze strachu i uczą swoich pupili sikać do kuwety żeby nie musieli wychodzić na dwór. Spodobał mi się ten pomysł bo może się okazać proroczy w czasach gdy zwierzęta otacza się takim dziwnym uczuciem jak obecnie.

 
Ostatnio edytowane przez moderatora:

szeryf17

"No reason it's a good reason"
797
2 745
Dla mnie znacząca część z tej listy to byłyby może i nawet mocne 9-tki, ale jedynie z powodów technicznych. Brakowałoby mi tego jednego punktu za istotność podejmowanego tematu i dobór odpowiednich toposów. Widziałem sporo różnych klasyków kinematografii, obrazów zasłużonych dla konkretnych gatunków filmowych czy pod innym względem pionierskich lub przełomowych, ale w gruncie rzeczy nic z tego nie jest na tyle przenikliwe, mądre i ożywcze, aby klęknąć przed tym z zachwytu. Większość to właściwie tematyczny banał, co tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że współczesność z jej mentalnością po prostu nie jest w stanie wytworzyć filmu, któremu mógłbym z czystym sumieniem rzeczywiście dać 10/10. Może dlatego, że utarło się kino jest w gruncie rzeczy plebejską rozrywką i raczej nie nadaje się do komunikowania bardziej złożonych treści?

Z oczywistych względów film o którym mógłbym powiedzieć, że bez reszty mnie zachwyca i jest dla mnie arcydziełem arcydzieł musiałby:
  • reprezentować przesłanie zgodne z moją hierarchią wartości,
  • posiadać zdolność do zostania uznanym za istotną, jeśli nie centralną treść kultury, bez pojęcia której niemożliwym byłoby zrozumienie kręgu w jakim czy dla jakiego powstał, (musiałby być w pewnym sensie wizytówką supremacji soft-power skupionej wokół niego grupy widzów)
  • w charyzmatyczny, wyrafinowany oraz elokwentny sposób opowiadać o moralnej konieczności sprzeciwu wobec państwa i dbania o własną autonomię i sumienie jednostki, tworzenia bezpaństwowego porządku życia,
  • wolnościowy przekaz ideologiczny jednocześnie urozmaicić i wzmocnić głębszą, bardziej medytacyjną warstwą egzystencjalnej refleksji, pozostawiając przestrzeń na niedopowiedzenia,
  • opowiadać o niepewności dorastania i znajdowaniu swojego miejsca w życiu, przedstawiać związane z tym ryzykiem dylematy i wybory kumulujące się w wielopokoleniowej epickiej skali, wpływające na kształt społeczeństwa, skutkujące echem odpowiedzialności za przyszłość, za potencjalne zniewolenie, uzmysławiające wagę każdego czynu i wyboru,
  • perfekcyjnie wykorzystywać środki techniczne, aby się nie starzeć i pozostać ponadczasowym jak samo przesłanie,
  • zręcznie manipulować skalą opowieści; w organiczny sposób przeplatać najbardziej intymną skalę historii, w której można sympatyzować z protagonistami z tą najbardziej szeroką, uniwersalną, skłaniającą do zastanowienia nad całością życia społecznego, syntetyzując je obie i znajdując między nimi harmonię,
  • posiadać większość scen, które stałyby się ikonicznymi z każdego możliwego powodu: począwszy od zaprezentowanej estetyki, przez pamiętne dialogi, na wybitnych występach aktorskich skończywszy,
  • prezentować godność postaw swoich protagonistów na tyle bezpretensjonalnie a przy tym atrakcyjnie, aby widzowie uznali je za swoje a zaobserwowaną obyczajowość zechcieli kopiować w rzeczywistości, przenosząc normy świata fikcyjnego do rzeczywistego,
  • wkurwiać do imentu wszystkich komuszych intelektualistów, tak jak "Parsifal" Wagnera wkurwiał Nietzschego.
Koniec końców nie widziałem żadnego filmu, który spełniłby wszystkie moje kryteria arcydzieła, dlatego uznaję, że takiego nie ma, więc nic nie zasługuje ode mnie na pełne 10/10. Uświadomowszy sobie, że w obecnych realiach politycznych nie ma szans na realizację takiej wizji, nie ma nawet pretendentów, którzy mogliby się na nią porwać, coraz mniej chętnie biorę się za kolejne ruchome obrazy, bo wiem, że i tak nie obejrzę czegoś, co powiedziałoby dokładnie to, co chciałbym rzeczywiście usłyszeć albo tym bardziej powiedzieć.

Coś takiego mogłoby powstać, gdyby Tarkowski na spółkę z Kubrickiem i Melem Gibsonem postanowili nakręcić anarchokapitalistyczny odpowiednik Księgi Wyjścia w formie jakiejś sagi.

"Suspirię" natomiast oglądaliśmy ostatnio z siostrą, ale ten film akurat postarzał się dosyć brzydko, nawet jeśli wziąć w nawias samą konwencję koszmaru sennego.
Teraz tacy mocni ciekawe jak byście się stawiali "Bękarty Wojny"
 
Ostatnia edycja:

Hitch

3 220
4 872
"The Chaser" ("Chugyeogja") / "W pogoni"; reż. Na Hong-jin; 2008

Będę się streszczał - jeszcze się zbieram po tym filmie. Szok jakościowy jest OGROMNY. Grupka Koreańczyków za garść psich pieniędzy (choć u nich to pewnie była fortuna) nakręciła wiekopomne dzieło, które deklasuje całą konkurencję, jeśli chodzi o historie z seryjnymi mordercami. Z ciężkim sercem wyrywam koronę z rąk trupa "Siedem" Finchera i wręczam ją "Chugyeogja" autorstwa nieocenionego pana Na Hong-jina. Jego opowieść wryła mi się w beret konkretnie i pozostanie tam na długo, w czym pomogą liczne powtórki. Wielkie kino, doskonałe w każdym calu.

+ Aktorstwo
+ Doskonały scenariusz, pozbawiony jakiejkolwiek dziury logicznej
+ Mrożąca krew w żyłach postać psychola i jego hobby
+ Porażający realizm i naturalizm świata przedstawionego
+ Ale bez groteskowego przesadyzmu w ukazywaniu przemocy
+ Film bardzo przystępny, żadnych barier kulturowych dla nie-Koreańczyków
+ Muzyka; kilka motywów Gustavo S. MUSIAŁ zerżnąć w późniejszym o 5 lat "The Last of Us"...
+ subtelnie przemycony komentarz na temat kondycji koreańskiego społeczeństwa
+ Głupota i bezradność policji ukazana w sposób niemalże poetycki
+ "Chaser" nie bierze jeńców; sprytnie i brutalnie omija wszelkie klisze
+ Wisielczy, czarny jak smoła humor i to bez jakiegokolwiek pajacowania
+ Mój napięciomierz wyszedł poza skalę już po paru minutach i dopiero zaczyna oscylować wokół normy

12/10
 
Do góry Bottom