Ciekawostki historyczne i inne drobiazgi bez większego znaczenia

D

Deleted member 427

Guest
Gibson nigdy nie ukrywał, że ponaciągał mocno historię dla celów filmowych. Cytat:

Wallace wasn't as nice as the character we saw up there (on the screen], we romanticised him a bit. He was a monster. He always smelled of smoke; he was always burning people's villages down. He was like what the Vikings called 'a berserker'. We shifted the balance because someone's got to be the good guy against the bad guy; that's the way stories are told.

http://www.scotsman.com/news/celebrity/braveheart-wallace-is-a-monster-says-gibson-1-1362420

Tutaj z kolei masz typa, który rozjeżdża "Gladiatora" na podstawie jednego kadru:



Oczywiście absolutnie nie ma to wpływu na mój odbiór filmu Scotta. Uważam go za dzieło wybitne ("Bravehearta" uwielbiam jeszcze bardziej). Bo liczą się tylko epa i sroga zemsta :)

tumblr_m9obplBiHp1qe2w1uo1_500.jpg
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736
O nizarytach wspominałem już w wątku o rzekomej armii w akapie, teraz natomiast w prasie pojawiła się taka publikacja popularyzująca temat.
Asasyni: Tajna sekta muzułmańskich skrytobójców
Historia Poniedziałek, 17 lipca (17:13)

Król, kalif, wezyr, duchowny - nikt, kto wszedł im w drogę, nie mógł spać spokojnie. Historia asasynów jest pełna mitów. Kim tak naprawdę byli członkowie zabójczej sekty?
0006PBLREEU2PG6G-C122-F4.jpg

Alamut - jedna z twierdz Asasynów /Wikipedia /materiały prasowe

Wieczorem, 28 kwietnia 1192 roku Konrad z Montferratu - wybrany przez baronów, ale jeszcze niekoronowany król Jerozolimy - wyruszył na niespieszną przejażdżkę ulicami Tyru. W pewnym momencie wdał się w przyjacielską pogawędkę z dwoma mnichami, którzy zaskoczyli go swoją biegłością we francuskim. W mgnieniu oka w rękach zakapturzonych postaci błysnęły sztylety. Konrad z Montferratu już nie objął tronu...

To tylko jeden z kilkuset zamachów, jakich dokonała tajna sekta muzułmańskich skrytobójców między XI a XIII wiekiem na terenach Bliskiego Wschodu i Persji. Gdyby nadal żyli, nazwa "asasyni" mogłaby ich mocno urazić. Słowo to pochodzi bowiem od arabskiego "hasziszija", czyli "tych, którzy zażywają haszysz" - wyrażenia pogardliwego, bo praktykę tę uznawano za bezbożną. Jednak to, że wyraz "assassin" oznacza w języku angielskim czy francuskim zabójcę, nie wzięło się znikąd - przez wieki byli oni postrzegani przez przybyszów z Zachodu jako pozbawieni skrupułów mordercy o nie do końca zrozumiałych motywach...

Narodziny legendy
W połowie XI wieku w perskim mieście Kom (na terenie dzisiejszego Iranu) przyszedł na świat chłopiec, który według przekazów już we wczesnym dzieciństwie wykazywał niezwykle zdolności. Hassan ibn Sabbah jako siedmiolatek zaczął zgłębiać geometrię i astronomię. Mniej więcej w tym samym czasie żywo zainteresował się też religią. Ze studiów w sławnym szyickim Domu Nauki w Kairze został wydalony za konflikty z władzą, jednak wiedza, którą zdobył, nie poszła na marne.

Już wkrótce posłużyła mu ona do stworzenia struktury organizacyjnej asasynów. Ludność północnej Persji żyła wówczas pod jarzmem Turków Seldżuckich, gorliwie wyznających sunnizm - odłam islamu obcy na tych ziemiach. Hassan wrócił do ojczyzny, gdzie nawoływał rodaków do walki z "okupantem". Kiedy odpoczywał po jednym ze swoich wykładów, dotarła do niego pewna wiadomość - i zmieniła całe jego życie. Nizar, przywódca szyitów (drugiej największej gałęzi islamu, której Hassan był wyznawcą), został zamordowany, a tron objął uzurpator.
0006PBL2HB3KK4V4-C122-F4.jpg

Hassan ibn Sabbah /Wikipedia /materiały prasowe

Od tego momentu wielu irańskich szyitów stało się nizarytami, uznającymi za patrona zabitego imama. Pokierować nimi miał Hassan ibn Sabbah. Był człowiekiem o ogromnej charyzmie i imponującej wiedzy. Okazał się także przebiegłym strategiem. Szybko zdał sobie sprawę, że wróg dysponuje większą siłą militarną, więc do realizacji swojej misji trzeba szukać innego rodzaju broni. Na perskich równinach zmasowany atak tureckiej konnicy przeciwko garstce zwolenników Hassana skończyłby się rzezią tych ostatnich.
W północnym Iranie znajduje się jednak wiele górzystych terenów, gdzie odpowiednio ufortyfikowane cytadele byłyby praktycznie nie do zdobycia. Strategia się sprawdziła - w krótkim czasie nizaryci przejęli kilkadziesiąt twierdz (w wielu przypadkach bez rozlewu krwi). Co ciekawe, pierwszą z nich przebiegły Hassan opanował w pojedynkę. Jak tego dokonał? Przez lata przekonywał mieszkańców pobliskiej doliny i wartowników do swoich racji. W końcu zaoferował właścicielowi warowni jej wykup.

Ten - otoczony konwertytami - nie miał innego wyjścia i przyjął ofertę. W taki sposób w ręce sekty przeszła potężna forteca Alamut, która już na zawsze stała się częścią legendy asasynów.

Widmowi zabójcy
Czternastego października 1092 roku wezyr państwa Turków Seldżuckich, Nizam al-Mulk, podróżował przez zachodnią Persję. Właśnie kierował się do haremu, gdy do jego lektyki przedarła się zakapturzona postać i w okamgnieniu pozbawiła go życia.

Zamaskowany mężczyzna był pierwszym fedainem - wyszkolonym zabójcą, który z radością poświęcił się dla sprawy. Skrytobójstwa nie były wprawdzie niczym nowym w świecie islamu, lecz dotąd zdarzały się raczej sporadycznie. Od momentu pojawienia się asasynów wszystko się zmieniło - dla nich takie zamachy stanowiły podstawowe narzędzie gry politycznej. Za życia Hassana dokonano 50 morderstw, które stały się wstępem do czarnej legendy nizarytów. Wkrótce jej popularność sprawiła, że posądzano ich również o zabójstwa, których nie popełnili. Powszechna aura grozy, jaką wokół siebie roztaczali, była im jednak na rękę.
0006PBL7DWJW1F35-C122-F4.jpg

Powszechna atmosfera grozy, jaką wokół siebie roztaczali, była Asasynom na rękę /©123RF/PICSEL

Wrogowie musieli się mieć na baczności, a sojusznicy - traktować ich poważnie. W twierdzy Alamut przechowywano spis imion tych, którzy wykonali zadanie, oraz ich ofiar. Działania asasynów były skuteczne dzięki taktyce ukrycia zwanej takija: nizaryta mógł wyprzeć się wiary i dowolnie kłamać, jeśli tylko miało to pomóc w wypełnieniu misji. Również na ten temat powstało wiele podań, z których chyba najsłynniejsze dotyczy próby zabicia najpotężniejszego władcy islamu - Saladyna. W roku 1176 po kilku nieudanych zamachach na jego życie postanowił on rozprawić się z asasynami i zaatakował ich syryjską warownię Masjaf.

W trakcie oblężenia przybył przedstawiciel sekty. Twierdził, że ma mu do przekazania informację zarezerwowaną wyłącznie dla jego uszu. Sułtan, wyczuwając podstęp, postawił ultimatum: zgodzi się na rozmowę, ale dwóch strażników pozostanie przy nim, a posłaniec nie przyniesie żadnej broni. Skryto bójca przystał na te warunki. Gdy podczas spotkania zapytał gospodarza, dlaczego tak obstawał przy obecności strażników, Saladyn odparł, że ufa im bezgranicznie. Wtedy asasyn zwrócił się do wartowników. Na pytanie, czy zabiją władcę, wyciągnęli miecze i odrzekli: - Rozkazuj, panie. To tylko jedna z licznych legend, lecz faktem pozostaje, że potężny sułtan odstąpił od oblężenia.
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736
Sojusz sztyletu i krzyża
Dla nizarytów najważniejsza była dawah - czyli misja niesienia prawdziwej wiary islamu oraz zjednoczenia wszystkich jego odłamów. Przywództwo Alamutu uznało, iż tereny Syrii doskonale nadają się do ekspansji - region był górzysty i niestabilny politycznie. To właśnie tam asasyni zetknęli się z Europejczykami, którzy przywódcę ich sekty nazwali Starcem z Gór. W tym czasie nizarytami kierował już nie Hassan ibn Sabbah, a Raszid ad-Sinan. Na swoją siedzibę wybrał potężny, górujący nad okolicą zamek Masjaf. Otoczony przez wrogów wiedział, że musi znaleźć sprzymierzeńców - i to szybko. Mieli się nimi okazać przybysze z Zachodu z wyhaftowanymi na płaszczach krzyżami.

Kilkadziesiąt lat po pierwszej krucjacie Europejczycy wytracili impet. Nękani ze wszystkich stron i uwikłani w wewnętrzne spory krzyżowcy stopniowo wycofywali się w stronę Morza Śródziemnego. Byli gotowi pójść na ugodę z każdym w myśl dewizy: "wróg mojego wroga jest moim przyjacielem". Zwrócili więc wzrok w stronę graniczących z ich państwami ziem nizarytów w Syrii. Dotarły do nich opowieści o fedainach, nic zatem dziwnego, że uznali, iż nie warto mieć takich ludzi za przeciwników. Był to jednak trudny alians - asasyni i krzyżowcy kilkakrotnie walczyli po tej samej stronie przeciwko Turkom Seldżuckim, lecz równie często prowadzili graniczne starcia pozycyjne między sobą. Głównymi wichrzycielami były rycerskie zakony templariuszy i joan nitów, zaciekle broniące chrześcijańskich państewek i często nakładające na nizarytów ogromne daniny.
0006PBLG2BGDHCAE-C122-F4.jpg

Nizam al-Mulk ginie z rąk asasyna. Scena przedstawiona na obrazie z XIV wieku /Wikipedia /materiały prasowe

W wyniku wzajemnych tarć w połowie XII wieku stosunki pomiędzy sprzymierzeńcami mocno się ochłodziły - a efektem było wydarzenie, które zaowocowało mitem o widmowych zabójcach, potrafiących rozpłynąć się w powietrzu. W 1152 roku Rajmund II, hrabia Trypolisu, odprowadził swoją małżonkę do bram miasta, życząc jej spokojnej podróży do Jerozolimy. W drodze powrotnej do domu został znienacka otoczony przez grupę mężczyzn. Zakapturzone postacie zaatakowały - kilkukrotnie dźgnięty rycerz zmarł w wyniku odniesionych ran. W całym mieście zapanował zgiełk, a każdego napotkanego muzułmanina zabijano na miejscu. Po mordercach nie został jednak nawet ślad - po prostu zniknęli w cieniu. Nie zawsze śmierć krzyżowca z rąk asasynów stanowiła kość niezgody - wspomniane na początku zabójstwo Konrada z Montferratu w 1192 roku bardzo odpowiadało jego następcy, Henrykowi II z Szampanii, który natychmiast "pogodził się" z nizarytami. Paradoksalnie więc zamach doprowadził do ocieplenia stosunków.

Assasyni są wśród nas?
Legendarna sekta przetrwała ponad 200 lat, sprytnie lawirując między krzyżowcami i władcami Bliskiego Wschodu. Zabójcy terroryzowali przeciwników politycznych, by w ten sposób zdobywać wpływy nieproporcjonalne do swej liczebności. Każdy kolejny atak przyczyniał się do rozprzestrzenienia się legendy o widmach czyhających w ciemnych zakątkach i bezkarnie mordujących wrogów. Górskie twierdze wielokrotnie oblegano, jednak zdobycie ich udało się jedynie okrutnej sile ze wschodu, niszczącej wszystko na swojej drodze - Mongołom. Alamut padł w roku 1256, a ostatni bastion - Girdkuh - bronił się jeszcze przez 14 lat. Po asasynach pozostały opowieści, które do dziś rozpalają wyobraźnię historyków, miłośników gier, filmów i literatury. Ale czy aby na pewno to tylko legendy?

Łukasz Kaczmarczyk
Świat Wiedzy Historia
 

MaxStirner

Well-Known Member
2 729
4 693
Ostatnie publiczne wystąpienie Stalina - październik 1952 XIX zjazd partyjny 4 mies przed śmiercią (jak komuś nie wskoczy HD to włączcie bo lepiej widac napisy).
Zaciekawiło mnie, że brzmi dużo bardziej normalnie niż Hitler

 
Ostatnia edycja:
D

Deleted member 4683

Guest
Nie dość, że zbrodniarz, to co gorsza, nudziarz...

W zasadzie oglądasz przemówienie człowieka który zdobył wszystko co mógł zdobyć a to czego nie zdobył mógł przynajmniej zniszczyć. Gość nie musi błyskotliwie argumentować ponieważ i tak trzyma wszystkich za ryj. Przemawia do tłumu marionetek więc nie musi nawet zabiegać o uwagę słuchaczy. Oni i tak zanotują każde słowo i będą się nawzajem odpytywać ze znajomości tekstu. To przemówienie zmęczonego zwycięzcy który już nie musi się starać. Z punktu widzenia dzisiejszego gluta przemówienie faktycznie nie porywa ale liczy się kontekst historyczny. W tamtych czasach i tak siedziałbyś bowiem z uchem przy kołchoźniku próbując między wierszami przemówienia wywnioskować cokolwiek na temat przyszłości. To tzw. kontekst historyczny.
 

mikioli

Well-Known Member
2 770
5 377
Powiadają, że historia lubi się powtarzać.
W 1944 tysiące Europejczyków uciekało przed wojną i skierowano ich do obozów w Egipcie, Palestynie oraz Syrii.
Zdjęcia wykonane przeszło 70 lat temu w nowej kolorowej wersji Sanny Dullaway.


4558014670532131955060766.jpeg





75614670530941955060766.jpeg






6429514670532711955060766.jpeg






6279314670532821955060766.jpeg







2024614670532941955060766.jpeg






7368714670533511955060766.jpeg





7158814670533051955060766.jpeg


http://www.rokor1.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=668:europejscy-imigranci-w-syrii-kolorowe-zdjecia-z-1944-roku&catid=92&Iotemid=514
Syryjska zima? Kto uciekał do tej Syrii? Chyba bogacze na wakacje. Zwykły fejk... wyglądają na Rosjan uciekających w głąb sowietów.
 

pawel-l

Ⓐ hultaj
1 912
7 920
BOGDAN KOZIEŁ „ŚWIĘTO SZALEŃCÓW”

Przyzwyczailiśmy się spoglądać na okres zwany przez historyków Średniowieczem jako na czasy przesiąknięte religijnością. I rzeczywiście, nie da się zaprzeczyć, że myśli o Bogu, o zbawieniu duszy, o sprawach ostatecznych nurtowały wówczas ludzi w stopniu o wiele większym niż w jakiejkolwiek innej epoce. Stwierdzenie, iż duch religijny przenikał wówczas wszystkie sfery ludzkiej aktywności, będzie w odniesieniu do Wieków Średnich jak najbardziej trafne. Tym bardziej zdumiewają nas wszelkie odstępstwa od tej reguły, wszelkie przejawy odrzucenia bądź negacji sacrum, jakie odnajdujemy w owej epoce. Chyba jednym z najbardziej niezwykłych i szokujących dla nie-historyków przykładów występowania przeciwko religijnym i moralnym nakazom Chrześcijaństwa i Kościoła będzie tak zwane Święto Szaleńców.

Owo święto był to w istocie dwunastodniowy okres wyuzdanego szaleństwa, bluźnierczych zabaw i ekscesów, trwający od Świąt Bożego Narodzenia do Trzech Króli. Inauguracją tego obłąkańczego cyklu był dzień Świętego Szczepana (26 grudnia), kiedy to obchodzono tak zwane święto subdiakonów, zwane też „świętem pijanych diaczków”. Właściwe Święto Szaleńców obchodzono 1 stycznia i trwało ono nieprzerwanie aż do Święta Trzech Króli (6 stycznia). Święto Szaleńców, w zależności od regionu i kraju, zwano też Świętem Kalendów, Świętem Głupców, Świętem Błaznów, Świętem Niewiniątek, Świętem Osła, Świętem Opata Rogaczy lub Opata Śmieszków.

Już pierwszego dnia święta rozradowany tłum, poprzebierany w cudaczne stroje, w maskach przedstawiających zwierzęce pyski lub odrażające gęby diabłów, wybiera swego przywódcę – Pana Święta (Dominus Festi). Ów Dominus Festi nosi miano Biskupa Świętych Młodzianków, Opata Durniów, Papieża Narwańców, Wielkiego Opata Rogaczy, Biskupa Diaczków. Najczęściej wybierany jest ktoś z szeregów niższego duchowieństwa, ktoś posiadający niższe święcenia kapłańskie, diakon, subdiakon, dyrygent chóru kościelnego, kleryk, brat-konwers lub jakiś student Uniwersytetu czy żak. W większych miastach, takich jak na przykład Paryż, owych Papieży Narwańców i Opatów Rogaczy wybiera się kilku w różnych dzielnicach miasta. Bardzo ważne jest, aby kandydat był obeznany z liturgią i ceremoniałem kościelnym, albowiem osią, wokół której oscylują wszystkie zabawy i orgie jest właśnie parodiowanie obrzędów religijnych.

Diakoni, subdiakoni i niżsi duchowni przebierają się w szaty kapłańskie obrócone na wywrót lub też w maski i stroje kobiece, i w kościele, przed ołtarzem, udzielają sakry wybranemu „Biskupowi”, „Papieżowi” czy też „Opatowi”. Kandydat otrzymuje pierścień, pastorał i mitrę, zakłada mu się wywrócony na lewą stronę ornat. W tym czasie zgromadzony w kościele tłum zajada kiełbasy i kaszanki, upija się piwem i winem, krzyczy, gwiżdże, wyczynia wszelkie swawole i sprośności. „Papież” wygłasza z ambony kazanie – bezsensowne, naszpikowane sprośnościami i bluźnierstwami, a tłum wyje i krzyczy z zachwytu, gwiżdże, hałasuje, dmie w trąby i uderza w bębny. Potem rozradowana i pijana masa ludzka wylewa się z kościoła na ulicę, niosąc w lektyce lub ciągnąc na wózku służącym do wywozu śmieci swego „Papieża”.

„Papież Szaleńców” obejmuje faktycznie rządy nad miastem, dzielnicą czy osadą. Jego panowanie osiąga szczyt 1 stycznia. Wtedy to rozbawiony motłoch obejmuje w swe posiadanie wszystkie świątynie i kaplice. W kościołach odprawiane są parodie nabożeństw. Klerycy, subdiakoni lub diakoni, poprzebierani w suknie kobiece i wywrócone na lewą stronę szaty liturgiczne, odprawiają niby-msze, szwargocząc bezsensowne słowa imitujące łacinę. W tym czasie księża i kanonicy pląsają przed ołtarzem, grają w kości, nawet w prezbiterium, obłapiają kobiety i czynią nieprzystojne gesty. Nabożeństwo odprawiane jest na wspak, modlitwy są zmieniane w bluźnierczy sposób, tłum śpiewa psalmy przeplatane sprośnościami oraz rozpustne pieśni znane z tawern i oberży. Modlitewniki stawia się do góry nogami, jako komunikant podaje się pokrajaną w plasterki kiełbasę, a zamiast wody święconej używa się wina lub moczu. Kadzielnice napełniane są strzępami stałych chodaków i kawałkami znoszonej skóry, tak by wydzielały cuchnący i gryzący dym. Jednocześnie trwa nieprzerwanie uczta, otwiera się kolejne beczki wina i piwa, zajada chleb i mięso, które dostarczają za darmo ogarnięci amokiem zabawy mieszczanie.

W przerwach między tymi „nabożeństwami” przez ulice miasta ciągną taneczne korowody, w których prym wiodą ślepcy i kalecy. Mnisi jak swawolni żacy chodzą na szczudłach, zakonnice ubrane w jaskrawo-kolorowe, żółte lub niebieskie, suknie pląsają w tłumie. Uczestnicy korowodu wkładają koszmarne, diabelskie lub zwierzęce, maski i ryczą udając zwierzęta i diabły. Niektórzy poprzebierani są we włochate kostiumy, grając rolę faunów i demonów. Na placach ustawiane są prowizoryczne estrady z desek, na których duchowni, wraz z rozpustnikami i rozpustnicami spośród pospólstwa, odgrywają nieprzyzwoite sceny. Tematem tych sprośnych przedstawień są najczęściej damsko-męskie relacje pomiędzy mnichami i mniszkami. Czasami Wielki Opat Rogaczy, Biskup Szaleńców czy inny Dominus Festi obwożony jest po mieście nagi, utytłany w błocie, na wózku służącym do wywozu śmieci. Opat rozdziela wśród tłumu „błogosławieństwa”, obrzucając gapiów błotem lub gnojem z wózka, udziela też „odpustów” w zamian za dzban wina lub pęto kiełbasy.

Święto Szaleńców obchodzi się nawet w męskich i żeńskich klasztorach, gdzie wybiera się Szalonego Opata i Szaloną Opatkę. Dwa wesołe korowody prowadzą wybrańców przed kościół, gdzie obydwoje są sobie przedstawieni. Opatowi zdziera się habit i maluje brzuch niebieską farbą, Opatce zaś to samo czyni się farbą żółtą. Potem obydwoje zamyka się w skrzyni. Tłum klęka i odmawia sprośne niby-modlitwy oraz odśpiewuje swawolne litanie. Po jakimś czasie wieko skrzyni otwiera się, a tłum ogląda dokładnie Opata i Opatkę, sprawdzając czy dobrze ocierali się brzuchami. Farba żółta i niebieska powinny tak dokładnie wymieszać się przez pocieranie, aby utworzyła się zieleń – kolor szaleńców.

Niewiasty mają w tym okresie swoje szczególne święto. Spośród pokrak, garbusów lub ślepców wybierają jednego, który dysponuje największym atrybutem męskości i oddają mu hołdy jako Świętemu Jeburowi. Stateczne matrony i czcigodne mieszczki rywalizują z ladacznicami w oddawaniu się rozpuście i lubieżnym czynom, prawdziwe polowania na co okazalszych mężów. Dużym powodzeniem cieszą się też osobnicy upośledzeni fizycznie lub umysłowo, uważani za wyjątkowo jurnych.

W szczytowym okresie Święta Szaleńców do kościoła prowadzi się przystrojonego wstążkami osła. Osła ustawia się przed ołtarzem, tłum oddaje mu hołdy, wielbi go jako „króla królów”, śpiewa osłu antyfony i psalmy. Dla osła odprawiane jest pseudonabożeństwo, a tłum w responsie zamiast „Amen” krzyczy na całe gardło „I-aaa…!”, „I-aaa…!”. Wielu uczestników tej uroczystości nosi też charakterystyczne nakrycia głowy z długimi uszami przypominające oślą głowę. Od tego właśnie obyczaju pochodzi jedna z nazw Święta Szaleńców – Święto Osła.

Powszechne szaleństwo ogarnia wszystkich. W wyuzdanych zabawach, orgiach, pijaństwie i dzikich pląsach biorą udział zarówno miejskie męty jak i stateczni mieszczanie, żebracy, włóczędzy i nędzarze pospołu z kupcami i rzemieślnikami, zawodowi szulerzy, złodzieje i rzezimieszki na równi z szanowanymi ojcami rodzin, swawolni żacy i studenci razem ze swymi profesorami, ladacznice i stręczycielki pospołu z dostojnymi mieszczkami i matronami. A poza tym całe niższe duchowieństwo – księża, klerycy, diakoni, mnisi i mniszki – oddaje się z obłąkańczym zapamiętaniem najbardziej lubieżnym i nieprzystojnym ekscesom.
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736
Trivia!

Ciekawostką historyczną bez większego znaczenia było to, że na dawnych studiach z kulturoznawstwa Bliskiego i Środkowego Wschodu, gdy się uczyłem historii Persji, miałem zawsze problem z zapamiętaniem różnicy między Chorezmem a Chorasanem.

Ponadto nigdy nie pasowała mi polska pisownia nazw tych krain przez "ch".

Tak czy owak, pamiętam je do dziś, bo mają ten fajny orientalny sznyt i dziwacznie kojarzą się z jakimś pustynnym fantasy - może trochę przez Diablo, w którym byli Horadrimowie. A skąd mogli pochodzić ci Horadrimowie jeśli nie z Horazanu? W Diablo II był dziennik Horazona. Może nawet Horazona z Horezmu. Pewnie zbieg okoliczności, ale może w Blizzardzie wówczas pracowali jacyś ludzie po iranistyce...
 
X

xawas

Guest
Czytam taki artykuł:
https://ciekawostkihistoryczne.pl/2...-czlowieka-jak-zyl-motloch-w-dawnych-wiekach/

Przez całe średniowiecze i większość epoki nowożytnej warunki życia ludności wiejskiej w Europie niemal się nie zmieniały. W XVII wieku chłopi wciąż mieszkali w niskich, drewnianych chatach, mających maksymalnie dwa pomieszczenia. Cały ich domowy dobytek stanowiło kilka prostych przedmiotów: ława, stołek, wory wypchane słomą. W izbach nie stały żadne meble, a ludzi od prosiąt czy krów oddzielało jedynie przepierzenie. Zwierzęce łajno zimą zapewniało ciepło.

przy-jednym-ognisku.jpg


Takie warunki panowały w bogatej Burgundii, więc jeszcze gorzej musiało być na ubogich ziemiach Rzeczpospolitej. Polscy chłopi często mieszkali nawet nie w chatach, ale lepiankach z gliny i chrustu krytych słomą. Okna zakrywano zwierzęcymi błonami. Jeszcze w XVIII wieku szyby wciąż stanowiły na wsiach rzadkość.
Na całym kontynencie oznaką luksusu były także… stoły! Jak piszą autorzy pewuenowskiego podręcznika „Historia powszechna. Wiek XVI-XVII”, nawet we francuskiej Gaskonii (…) chłopi jedli dookoła paleniska, obywając się bez stołu i pili z jednego kubka (s. 150). Tylko czasem stół zastępowano przeciętymi na pół beczkami. Jeszcze trudniej o ten z pozoru podstawowy mebel było na wschodzie. Holenderskim kupcom udającym się do Moskwy zalecano, by zabierali ze sobą mocny papier, bo w całym Carstwie Rosyjskim mogą nie znaleźć stołu. To natomiast zmuszało do pisania na kolanie. Dosłownie.
 
D

Deleted member 6341

Guest
Dzieło starożytnej inżynierii. Najstarszy most na świecie.
Starożytne sumeryjskie miasto Girsu, położone mniej więcej w połowie drogi między współczesnymi miastami Bagdad i Basrah,
w południowym Iraku, jest jednym z najwcześniejszych miast na świecie.To właśnie w Girsu po raz pierwszy odkryto dowody cywilizacji sumeryjskiej. Ponad pięćdziesiąt lat wykopalisk tego gigantycznego stanowiska archeologicznego ujawniło niektóre z najważniejszych zabytków sumeryjskiej sztuki i architektury, w tym 4-tysięczny most zbudowany z wypalanej cegły. Od czasu wykopalisk pozostał odkryty i nastawiony na wszelkie zjawiska, które doprowadzały do jego uszkodzenia.
https://www.amusingplanet.com/2018/06/the-oldest-bridge-in-world.html
bridge-of-girsu-32


Grupa archeologów z British Museum wspólnie z grupą archeologów z Iraku postanowili przywrócić most do jak najlepszego stanu.

 
Do góry Bottom