alfacentauri
Well-Known Member
- 1 164
- 2 172
To jak to z tym jest? Czy libertarianizm jest dla was tylko doktryną polityczną czy czymś więcej? Czymś czego doktryna jest tylko elementem, czyli ideologią. Ktoś wcześniej założył temat o libertarianizmie normalnym uściślając w temacie, że chodzi o doktrynę polityczną. Ja opowiadam się za tą drugą opcją, czyli widocznie za tym libertarianizmem nienormalnym. Można powiedzieć, że to kwestia gustu, a o gustach wielu nie chce dyskutować. Ale to nie tylko sprawa gustu, ale konsekwencji jakie wychodzą z danego założenia. Dlatego postaram się przedstawić zalety jakie wynikają z traktowania libertarianizmu jako deologii.
Czy zastanawialiście się kiedyś w jaki sposób ma się dokonać zdobycie wolności? Czy stawiacie na odgórną zmianę? Na to, że pojawi się jakiś Władysław XXXVII Wolnościowy, który ze swoją bandą zdobędzie władzę i zamiast czerpać z niej korzyści pełnymi garściami obdaruje wolnością ludzi. Czy też zmiana systemu będzie miała bardziej oddolny charakter?
Bo jeśli zmiana będzie miała mieć charakter odgórny to być może wystarczy zmienić tylko władzę, a ludzie nie będą musieli przejść jakiejś wewnętrznej przemiany. A zastanawialiście się nad tym czy przypadkiem takiej oddolnej zmiany systemu nie spowoduje jakaś zmiana w ludziach? Bo często ze strony ludzi związanych ze środowiskami wolnorynkowymi słychać głosy potępienia tych co chcą zmieniać społeczeństwo. Padają zarzuty o jakiejś inżynierii społecznej a tych co chcą zmieniać społeczeństwo czasami utożsamia z socjalistami. Ale czy te skojarzenia z socjalizmem są zawsze słuszne? Dla wielu forumowiczów bardzo ważne są kwestie związane z bronią palną. Narzeka się na hoplofobię. Zatem wynikałoby z tego, że wypada wyleczyć społeczeństwo z hoplofobii, aby móc zlikwidować restrykcje odnośnie broni. Warto używać przeróżnych argumentów za ale również różnych pozamerytorycznych środków (fotki z cyklu "kobiety z bronią"). Dobrze jest zmienić nastawienie ludzi do broni. Można podobnie by postępować z poszczególnymi obszarami, w których ma nastąpić liberalizacja. Zmieniać nastawienie społeczeństwa do różnych zagadnień. Tylko czy to już nie będzie tworzenie "nowego człowieka" tak potępiane przez konserwatywnych wolnorynkowców? Radzę zastanowić się dobrze nim zacznie się bezrefleksyjnie powtarzać konserwatywne slogany.
Po tym wstępie przejdę do zasadniczej kwestii, bo dla mnie nie mniejszym problemem niż to, że są wolnorynkowcy, którzy wzbraniają się przed samą myślą o przemianach w społeczeństwie jest to, że są wręcz tacy co nie życzą sobie społecznych postaw sprzyjających libertarianizmowi. I nie mam tu tylko na myśli tylko konserwatywnych zwolenników kapitalizmu. Zacznijmy od osławionego Waltera Blocka, który twierdzi, że libertarianizm nie mówi jak ma kto postępować a jedynie za co powinno się karać dzięki czemu ten zwolennik wolności słowa wniósł pozew o zniesławienie do sądu. Ilu jest takich, którzy z lubością oponują, że libertarianizm nie jest systemem etycznym a doktryną polityczną? Ok libertarianizm też jest doktryną, ale czy niezależnie od tego bycia doktryną nie byłoby dobrze gdyby był czymś więcej? Jeśli libertarianizm nie sprowadzałby się tylko do wymiaru politycznego a miał też etyczny, to znaczyłoby, że naruszanie NAPu rozpatrywałoby się w kategoriach dobra i zła. A to przecież przybliża do wolności. Ludziom będzie trudniej zaakceptować ograniczenia wolności jeśli będą widzieć w nich coś moralnie złego. Ale niektórzy wolą aby nie mieszać tego z etyką. Chcą tylko wykonać jakiś plan minimum. Tak jakby przekonanie tylko do strony politycznej było wystarczające, a coś ponadto trudne do wykonania, a w zasadzie szkodliwe. Wyobraźmy sobie, że udało się przekonać jakiś dajmy na to anarchokomunistów do politycznej strony libertarianizmu jednocześnie nie wpływając na ich zapatrywania etyczne. Ci konwertyci z anarchokomunizmu zaaprobowaliby to, że własność prywatna jest nienaruszalna, ale na gruncie etycznym pozostaliby przy swoim i głosiliby np., że własność indywidualna jest nieetyczna i trzeba poddawać ostracyzmowi ludzi, którzy nie chcą przyłączać się dobrowolnie do komun i zrzekać swej własności. Z jednej strony głosiliby nienaruszalność siłową własności prywatnej, a z drugiej zwalczali by ją w granicach napu na gruncie etycznym. Ja cieszyłbym się, że udało się kogoś przekonać do słusznych politycznie rzeczy (tak jestem zwolennikiem tego, żeby były różne odmiany libertarianizmu: dla katolików, dla wrażliwych społecznie itd. niemniej między nimi może być jedna odmiana bardziej libertariańska od pozostałych), ale obawiałbym się, że gdyby tacy ludzie stanowili większość libertarian, to droga do wolności by się wydłużyła, ponieważ to co by głosili nienajlepiej by pasowało do siebie. Ich propaganda przypominałaby przesuwanie czegoś raz w jedną a raz w drugą stronę, czyli w rezultacie pozostanie w miejscu zamiast przesunięcia opinii w kierunku wolnościowym. Moim zdaniem w rzeczywistości ograniczenie się tylko do doktryny powoduje nadbudowanie pustki czymś zupełnie obcym. Wolałbym aby częściej zaczynano łączyć libertalianizm polityczny z etycznym i czymś co możnaby nazwać libertarianizmem kulturowym. Oczywiście libertariański minimalizm może mieć zarówno minusy jak i plusy. Prezentowanie samych postulatów politycznych ma sens w przypadku partii politycznych, których program może poprzeć duża część społeczeństwa, przy czym ten potencjalny elektorat jest niejednorodny i wtedy dorzucanie choćby cienia jakiejś narracji może część elektoratu odstraszyć. W sytuacji gdy się chce dopiero zdobywać poparcie (tu nie istotne czy dla jakiejś wolnościowej partii czy w przypadku ruchu nie chcącego dokonywać zmian tylko w ramach demokratycznych reguł) wtedy takie ograniczenia się do minimum jest jak dla mnie słabym pomysłem.
Czy zastanawialiście się kiedyś w jaki sposób ma się dokonać zdobycie wolności? Czy stawiacie na odgórną zmianę? Na to, że pojawi się jakiś Władysław XXXVII Wolnościowy, który ze swoją bandą zdobędzie władzę i zamiast czerpać z niej korzyści pełnymi garściami obdaruje wolnością ludzi. Czy też zmiana systemu będzie miała bardziej oddolny charakter?
Bo jeśli zmiana będzie miała mieć charakter odgórny to być może wystarczy zmienić tylko władzę, a ludzie nie będą musieli przejść jakiejś wewnętrznej przemiany. A zastanawialiście się nad tym czy przypadkiem takiej oddolnej zmiany systemu nie spowoduje jakaś zmiana w ludziach? Bo często ze strony ludzi związanych ze środowiskami wolnorynkowymi słychać głosy potępienia tych co chcą zmieniać społeczeństwo. Padają zarzuty o jakiejś inżynierii społecznej a tych co chcą zmieniać społeczeństwo czasami utożsamia z socjalistami. Ale czy te skojarzenia z socjalizmem są zawsze słuszne? Dla wielu forumowiczów bardzo ważne są kwestie związane z bronią palną. Narzeka się na hoplofobię. Zatem wynikałoby z tego, że wypada wyleczyć społeczeństwo z hoplofobii, aby móc zlikwidować restrykcje odnośnie broni. Warto używać przeróżnych argumentów za ale również różnych pozamerytorycznych środków (fotki z cyklu "kobiety z bronią"). Dobrze jest zmienić nastawienie ludzi do broni. Można podobnie by postępować z poszczególnymi obszarami, w których ma nastąpić liberalizacja. Zmieniać nastawienie społeczeństwa do różnych zagadnień. Tylko czy to już nie będzie tworzenie "nowego człowieka" tak potępiane przez konserwatywnych wolnorynkowców? Radzę zastanowić się dobrze nim zacznie się bezrefleksyjnie powtarzać konserwatywne slogany.
Po tym wstępie przejdę do zasadniczej kwestii, bo dla mnie nie mniejszym problemem niż to, że są wolnorynkowcy, którzy wzbraniają się przed samą myślą o przemianach w społeczeństwie jest to, że są wręcz tacy co nie życzą sobie społecznych postaw sprzyjających libertarianizmowi. I nie mam tu tylko na myśli tylko konserwatywnych zwolenników kapitalizmu. Zacznijmy od osławionego Waltera Blocka, który twierdzi, że libertarianizm nie mówi jak ma kto postępować a jedynie za co powinno się karać dzięki czemu ten zwolennik wolności słowa wniósł pozew o zniesławienie do sądu. Ilu jest takich, którzy z lubością oponują, że libertarianizm nie jest systemem etycznym a doktryną polityczną? Ok libertarianizm też jest doktryną, ale czy niezależnie od tego bycia doktryną nie byłoby dobrze gdyby był czymś więcej? Jeśli libertarianizm nie sprowadzałby się tylko do wymiaru politycznego a miał też etyczny, to znaczyłoby, że naruszanie NAPu rozpatrywałoby się w kategoriach dobra i zła. A to przecież przybliża do wolności. Ludziom będzie trudniej zaakceptować ograniczenia wolności jeśli będą widzieć w nich coś moralnie złego. Ale niektórzy wolą aby nie mieszać tego z etyką. Chcą tylko wykonać jakiś plan minimum. Tak jakby przekonanie tylko do strony politycznej było wystarczające, a coś ponadto trudne do wykonania, a w zasadzie szkodliwe. Wyobraźmy sobie, że udało się przekonać jakiś dajmy na to anarchokomunistów do politycznej strony libertarianizmu jednocześnie nie wpływając na ich zapatrywania etyczne. Ci konwertyci z anarchokomunizmu zaaprobowaliby to, że własność prywatna jest nienaruszalna, ale na gruncie etycznym pozostaliby przy swoim i głosiliby np., że własność indywidualna jest nieetyczna i trzeba poddawać ostracyzmowi ludzi, którzy nie chcą przyłączać się dobrowolnie do komun i zrzekać swej własności. Z jednej strony głosiliby nienaruszalność siłową własności prywatnej, a z drugiej zwalczali by ją w granicach napu na gruncie etycznym. Ja cieszyłbym się, że udało się kogoś przekonać do słusznych politycznie rzeczy (tak jestem zwolennikiem tego, żeby były różne odmiany libertarianizmu: dla katolików, dla wrażliwych społecznie itd. niemniej między nimi może być jedna odmiana bardziej libertariańska od pozostałych), ale obawiałbym się, że gdyby tacy ludzie stanowili większość libertarian, to droga do wolności by się wydłużyła, ponieważ to co by głosili nienajlepiej by pasowało do siebie. Ich propaganda przypominałaby przesuwanie czegoś raz w jedną a raz w drugą stronę, czyli w rezultacie pozostanie w miejscu zamiast przesunięcia opinii w kierunku wolnościowym. Moim zdaniem w rzeczywistości ograniczenie się tylko do doktryny powoduje nadbudowanie pustki czymś zupełnie obcym. Wolałbym aby częściej zaczynano łączyć libertalianizm polityczny z etycznym i czymś co możnaby nazwać libertarianizmem kulturowym. Oczywiście libertariański minimalizm może mieć zarówno minusy jak i plusy. Prezentowanie samych postulatów politycznych ma sens w przypadku partii politycznych, których program może poprzeć duża część społeczeństwa, przy czym ten potencjalny elektorat jest niejednorodny i wtedy dorzucanie choćby cienia jakiejś narracji może część elektoratu odstraszyć. W sytuacji gdy się chce dopiero zdobywać poparcie (tu nie istotne czy dla jakiejś wolnościowej partii czy w przypadku ruchu nie chcącego dokonywać zmian tylko w ramach demokratycznych reguł) wtedy takie ograniczenia się do minimum jest jak dla mnie słabym pomysłem.