Kilka pytań

Bazyl

New Member
24
0
Witam

Od mojej ostatniej wizyty tu na Forum minelo troche czasu, który poświęciłem na zaglebianie idei wolnego rynku. Ciągle mam jednak dużo wątpliwości. Ja osobiście dostrzegam pewne zalety etatyzmu (normy, certyfikaty jakości, ochrona konsumenta), których w mojej ocenie wolny rynek nie zapewnia. Probowalem zaczerpnąc opinii na blogu Korwina Mikkego u samego autora. Jego jedyne wypowiedzi w tym temacie, jakie znam, są zawsze negatywne. Pytanie tego typu padło na czacie w dziale pytań (runda 5) i odpowiedź tam udzielona była niestety bardzo krótka, wskazująca jedynie wady takiego rozwiązania. Jak więc rozumiem JKM jest przeciwny jakiejkolwiek ochronie konsumentów. To znaczy, ja generalnie skłaniam sie ku argumentacji wolnościowej, ale brakuje mi twardych dowodów. Gdyby takie istniały, że nie jest potrzebna ochrona konsumentów, to przyjąłbym je z wielką chęcią, może nawet z ulgą :) "Problem" w tym, że na serio ta ochrona wydaje mi się do pewnego stopnia zwiększająca efektywność rynku.

A jak sądzą inni użytkownicy tego Forum? Zapraszam do wymiany poglądów. Pytania poniżej.

1. Temat szeroko rozumianej ochrony konsumenta, norm bezpieczenstwa i tym podobnych. Kto na wolnym rynku będzie je ustalał? Np. w budownictwie. Zgodzicie się ze mna, ze normy dotyczące budownictwa, elektryczności itp nie są wziete z dupy, bo jakis biurokrata sobie tak wymyslił? To sa lata doświadczen inżynierów. Dlatego np. fundamenty nie robi się z betonu tylko żelbetonu, bo w przeciwnym razie po prostu by budynek się sam zawalił pod swoim ciezarem. Nie jestem akurat ekspertem w budownictwie. Ale np. w elektrotechnice normy jako takie nie są obligatoryjne, bo są określane jako zasady wiedzy technicznej. To znaczy, że nie trzeba się do nich stosować, ale szanujący się inżynier tego nie robi. Dlaczego? Bo jak jego radosna twórczość nawali to ostro za to beknie, a same normy zasadniczo są podstawą, mają SENS, standaryzują pewne mechanizmy tak, zeby wszystkim się później zyło lepiej,a przede wszystkim szybciej. Zatwierdzanie i odbiory mają na celu wyeliminowanie takich kwiatkow, jak byłem sam świadkiem, kiedy podczas odbierania oswietlenia ulicznego elektryk poprowadził przewod fazowy [z pradem] kablem o kolorze zoltozielonym. Oczywiscie to było nie do przyjęcia [nadmieniam, że chodzi o obiekt publiczny], bo norma mówi wyraźnie, że za zoltozielony mozesz złapac i nic nie ma prawa Ci się stac. Koles nie chciał tego wymienić i skończyło się na procesie, plus jakas draką z urzedem miasta, ale w końcu zrobiono jak trzeba, a to 5 min roboty.

2. Czy w przypadku wolnego rynku i zniesienia centralnych regulacji cały ciezar doprecyzowywania umów nie spadnie na sam dol, tj. na podmioty podpisujące umowe? Dzisiaj aby tego uniknac, trzeba jak najwięcej standaryzacji. Co zreszta dokonuje np. Komisja Europejska poprzez rożnego rodzaju normy i certyfikaty. Sa one niczym więcej jak definicjami niepodwazalnymi prawnie. Moje pytanie do Was: czy po zlikwidowaniu takich centralnych organow ustawodawczych i "normotworczych" nie powstanie przypadkiem jakis totalny chaos?

Przyklad: idziesz do sklepu i poprosisz o ser feta. Sprzedawca odkraja Ci kawalek i pakuje. Ty idziesz do domu i odkrywasz, ze ser ma inny smak niz sie spodziewales. Rozwścieczony wchodzisz w spor ze sprzedawca. Idziesz do sadu. Sprzedawca będzie się bronił, ze u niego w domu ser feta, ma wlasnie taki % mleka, a taki % wody. Bedzie sie bronil w dobrej wierze. Ty na to odpowiesz, ze przeciez wszyscy wiedza, iz zawartosc wody powinna byc wyzsza, bo Ty jestes przyzwyczajony do takiego smaku. Ty nie chciales kupic fety o tak malej zawartosci wody i sprzedawca Cie oszukal. No to nastepnym razem sprzedawca sera wywiesi dokladny sklad: % mleka, % wody. W ten wlasnie sposob powstaja umowy o 10k stron.

Takie "smaczki" przybieraja na znaczeniu w przypadku ogromnych kontraktow. Wtedy precyzyjne okreslenie dostawy 10 tys. ton sera feta 80% mleka, ma ogromne znaczenie. Roznice zwyczajowe moga kosztowac znacznie wiecej niz 1 kg feta. Nie wystarczy wtedy pogadac ze znajomymi. Straty moga siegac milionow $. Co wtedy zrobic? Kto jest gapa i pokrywa straty? Sprzedawca, ktory nie znal zwyczajow kupujacego? A moze kupujacy, ktory nie znal zwyczajow sprzedajacego?

Komu nalezy przyznac racje? Sprzedawcy fety, czy kupujacemu? Jak powinno sie zachowac panstwo (wladza sadownicza)?

3. Kto bedzie budowal koleje, mosty, autostrady? Sami pewnie wiecie, ze prywatne inicjatywy nigdy nie powstaja tam, gdzie koszty są ogromne, ryzyko niepowodzenia spore, a okres zwrotu z inwestycji niezmiernie długi. Nikomu nie bedzie się opłacało budowac np. nowych kolei, bo na zwrot inwestycji musiałby czekać kilkadziesiat lat.

Pozdrawiam
 

tosiabunio

Grand Master Architect
Członek Załogi
6 981
15 142
Jak się domyślasz, łatwiej znaleźć odpowiedzi na Twoje pytania na stronach anglojęzycznych, więc dostaniesz na początek takie linki.

Co do norm bezpieczeństwa i ochrony konsumenta, warto zapoznać się z firmą Underwriters Laboratories. Jest prywatna firma, która zajmuje się od stu lat badaniem bezpieczeństwa wyrobów konsumenckich w USA. Znaczek UL znajdziesz praktycznie na każdym konsumenckim produkcie w USA i producenci chętnie korzystają z usług tej firmy, która sam ustaliła swoje normy, dbając aby było dobrą równowagą pomiędzy bezpieczeństwem, a kosztami (bo absolutne bezpieczeństwo absolutnie kosztuje).
 

tosiabunio

Grand Master Architect
Członek Załogi
6 981
15 142
Co do inwestowania długoterminowego, odległy czasowo przykład Great Northern Railway. Później okazało się, że lepiej i łatwiej polobbować i dostać kasę od rządu.

Koncerny naftowe inwestują olbrzymie pieniądze w poszukiwanie złóż, a często czekają po kilkadziesiąt lat na zwrot tych inwestycji.

Poszukam jeszcze więcej przykładów.
 

Rozpylacz

New Member
73
0
Bazyl napisał:
2. Czy w przypadku wolnego rynku i zniesienia centralnych regulacji cały ciezar doprecyzowywania umów nie spadnie na sam dol, tj. na podmioty podpisujące umowe? Dzisiaj aby tego uniknac, trzeba jak najwięcej standaryzacji. Co zreszta dokonuje np. Komisja Europejska poprzez rożnego rodzaju normy i certyfikaty. Sa one niczym więcej jak definicjami niepodwazalnymi prawnie. Moje pytanie do Was: czy po zlikwidowaniu takich centralnych organow ustawodawczych i "normotworczych" nie powstanie przypadkiem jakis totalny chaos?

Przyklad: idziesz do sklepu i poprosisz o ser feta. Sprzedawca odkraja Ci kawalek i pakuje. Ty idziesz do domu i odkrywasz, ze ser ma inny smak niz sie spodziewales. Rozwścieczony wchodzisz w spor ze sprzedawca. Idziesz do sadu. Sprzedawca będzie się bronił, ze u niego w domu ser feta, ma wlasnie taki % mleka, a taki % wody. Bedzie sie bronil w dobrej wierze. Ty na to odpowiesz, ze przeciez wszyscy wiedza, iz zawartosc wody powinna byc wyzsza, bo Ty jestes przyzwyczajony do takiego smaku. Ty nie chciales kupic fety o tak malej zawartosci wody i sprzedawca Cie oszukal. No to nastepnym razem sprzedawca sera wywiesi dokladny sklad: % mleka, % wody. W ten wlasnie sposob powstaja umowy o 10k stron.

Takie "smaczki" przybieraja na znaczeniu w przypadku ogromnych kontraktow. Wtedy precyzyjne okreslenie dostawy 10 tys. ton sera feta 80% mleka, ma ogromne znaczenie. Roznice zwyczajowe moga kosztowac znacznie wiecej niz 1 kg feta. Nie wystarczy wtedy pogadac ze znajomymi. Straty moga siegac milionow $. Co wtedy zrobic? Kto jest gapa i pokrywa straty? Sprzedawca, ktory nie znal zwyczajow kupujacego? A moze kupujacy, ktory nie znal zwyczajow sprzedajacego?

Komu nalezy przyznac racje? Sprzedawcy fety, czy kupujacemu? Jak powinno sie zachowac panstwo (wladza sadownicza)?
Konkurencja odpowiedzią na wszystkie problemy. Jeśli ktoś będzie świadczył chujowe usługi, będzie robił problemy mniej więcej takie, jakie opisujesz, to ludzie pójdą do kogoś innego. Przecież teraz producent sera może sobie wymyślić nazwe własną produktu taką, jaką chce i zrobić skład taki, jaki chce. Jeśli będzie to niesmaczne, to bedziesz wiedział, żeby takiego produktu nie kupować.

Bazyl napisał:
3. Kto bedzie budowal koleje, mosty, autostrady? Sami pewnie wiecie, ze prywatne inicjatywy nigdy nie powstaja tam, gdzie koszty są ogromne, ryzyko niepowodzenia spore, a okres zwrotu z inwestycji niezmiernie długi. Nikomu nie bedzie się opłacało budowac np. nowych kolei, bo na zwrot inwestycji musiałby czekać kilkadziesiat lat.

Pozdrawiam
Tylko dlaczego państwo miałoby budować za pieniądze ludzi? Żeby zmusić ich do oczekiwania zamiast konsumowania teraz? Skoro ludzie chcą już teraz, to ich problem.

Z tego co wiem, to długoterminowe inwestycje jednak często zdarzają sie wśród większych koncernów, ale nie wiem, czy to aż kilkadziesiąt lat. Kiedyś mnie zszokowało jak dowiedziałem sie, że Microsoft inwestując w xboxa w gdzieś pod koniec lat 90tych, wyszedł na zero dopiero gdzieś w 2007, ale to i tak pewnie mało. I zapominasz o czymś takim, jak dobrowolne umowy - ludzie powiedzmy z danego terenu mogą założyć takie swoje własne państwo, składać się na budowe dróg itp.
 
D

Deleted member 427

Guest
Bazyl napisał:
Czy w przypadku wolnego rynku i zniesienia centralnych regulacji cały ciezar doprecyzowywania umów nie spadnie na sam dol, tj. na podmioty podpisujące umowe? Dzisiaj aby tego uniknac, trzeba jak najwięcej standaryzacji. Co zreszta dokonuje np. Komisja Europejska poprzez rożnego rodzaju normy i certyfikaty. Sa one niczym więcej jak definicjami niepodwazalnymi prawnie. Moje pytanie do Was: czy po zlikwidowaniu takich centralnych organow ustawodawczych i "normotworczych" nie powstanie przypadkiem jakis totalny chaos?

Masz rację - ciężar doprecyzowywania umów "spadnie" na podmioty podpisujące umowę. Ale chyba o to w tym wszystkim chodzi, prawda? Zwróć uwagę - umowa dwustronna może powołać się na zarejestrowane warunki lub inne zasady ujęte w dokument sporządzony przez dowolną osobę, organizację - czyli na taki oddolnie opracowany kodeks. Cóż stoi na przeszkodzie, żeby sądy rejestrowały takie kodeksy jako zestawy zasad (regulaminy), którym dowolne osoby mogą się podporządkować na okoliczność zawieranych umów? Przyjdzie sobie osoba do archiwum sądowego lub kupi wydanie książkowe takiego regulaminu (zestaw regulaminów do wyboru), a może ściągnie z sieci, po czym może już podjąć decyzję co do przywołania go w umowie.

Ja osobiście popieram taką sytuację, żeby stanowienie prawa przechodziło od zbiorowości do poszczególnych ludzi. Właśnie dlatego na wolnym rynku oprócz wielu ułatwień przynajmniej z początku z konieczności powstawać będą duże umowy. To najzupełniej naturalny proces - aby ograniczyć wpływ zbiorowości i zamordystycznych instytucji. A do sądu możesz pozwać zawsze.

Wolny rynek jako taki uczy samodzielności, przezorności i podejrzliwości. Socjalizm robi natomiast z ludzi bezmózgie warzywa. Taki delikwent nie umie później się nawet targować z taksówkarzem, bo u niego w socjalizmie wszystko państwo ustala. Tak się morduje cywilizacje. Upaństwowienie życia prowadzi do osłabienia, opanowania woli, skrępowania, wygaszania jej, a w konsekwencji zamienia każdą wspólnotę ludzką w stado bydła, którego pasterzem jest jaśnie oświecony państwowy planista.

Skoro jesteś na "etapie Korwina", to przeczytaj sobie jeden z jego lepszych tekstów - Hodowla Bydła: http://korwin-mikke.blog.onet.pl/Hodowl ... 86649585,n
 

przez

New Member
67
1
kawador napisał:
Taki delikwent nie umie później się nawet targować z taksówkarzem,
W libertariańskiej utopi nie ma indywidualnych taksówkarzy. Wszystkie taksówki należą do jednej globalnej kompanii "Peacemaker,Pinkerton&Binks", której system komputerowy z prędkością światła ustala aktualną wartość usług transportowych. Wartość ta wyrażona jest w wewnętrznych jednostkach rozliczeniowych firmy PP&B, bowiem tylko pracownicy PP&B są w stanie nabyć usługi transportowe.

Wszyscy, którzy nie są pracownikami PP&B wiodą życie na minimum subsytencji i jedynym towarem jaki nabywają jest amunicja do dubeltówek, którymi strzegą swojej posesji na której uprawiają żywność.
 
D

Deleted member 427

Guest
W libertariańskiej utopi nie ma indywidualnych taksówkarzy.

W libertariańskiej utopii nie ma w ogóle taksówek. Wszyscy mają latające samochody napędzane światłem słonecznym :)
 

Mad.lock

barbarzyńsko-pogański stratego-decentralizm
5 148
5 106
Ochrona Konsumenta - jakieś przykłady jej zbawiennego wpływu?
Normy bezpieczeństwa - tu już jest coś konkretnego i realnego. Kiedyś próbowałbym udowadniać, że państwowe normy i tak się omija albo, że niektóre z norm są absurdalne, ale teraz napiszę tylko, że ja tam godzę się na te przyszłe miliony ofiar libertariańskiego budownictwa.
Niech będzie i tak, walące się libertariańskie domy, a w każdym z nich Fritzl z dubeltówką.
 

przez

New Member
67
1
kawador napisał:
W libertariańskiej utopii nie ma w ogóle taksówek. Wszyscy mają latające samochody napędzane światłem słonecznym :)
To prawda. Problem jest w tym, ze zaden z libertarian nie ma dostepu do takich technologii. Jedyny jego z nimi kontakt, to wtedy, gdy probuje z dubeltowki zestrzelic taki latajacy samochod za naruszenie jego prawa wlasnosci do przestrzeni powietrznej.

Wszyscy inni ludzie, ktorzy korzystaja ze zdobyczy technologii beda wtedy pracownikami globalnej korporacji majacej zmonopolizowana kontrole nad caloscia nowoczesnej ekonomii na Ziemi. Byc moze beda wsrod tych pracownikow libertarianie, ale bedzie to partyzantka nie majaca zadnego oparcia w radzie nadzorczej korporacji.
 

Mad.lock

barbarzyńsko-pogański stratego-decentralizm
5 148
5 106
Nie, ci w latających taksówkach to będą komisarze globalnej korporacji. Zwykli pracownicy będą chodzić po ziemi i ręcznie pracować na polach i w kopalniach komisarzy. Będzie też klasa specjalistów-producentów, w zamian za wierne służenie komisarzom, będą mogli sobie potorturować od czasu do czasu jakiegoś robola z ziemi.
Libertarianie będą mieszkać w samowystarczalnych bunkrach. Robole tam nie wejdą, bo gdy zejdą ze ścieżki, to obroża na ich szyi popieści ich prądem. Reszta będzie wolała ich ignorować.
 

korzun

New Member
23
0
Odpowiedź na większość Twoich pytań znajdziesz na mises.org - polecam ich książki (są w PDF-ach "na Sieci" oraz na ich stronie).
 
Do góry Bottom