Libertarianizm a służba zdrowia

T

Tralalala

Guest
No systemy reputacji, bo o ile w pozytywach i negatywach można fałszować. Ale gdyby to oprzeć na listach znajomych czy ludzi z którymi wchodziło się w interesy to byłoby znacznie lepiej. Chodzi mi o to aby owy system wyświetlał wszystkie pozytywy i grupował/podświetlał te z którymi mieliśmy powiązania.
I tak np patrząc, że Mad.lock był u danego lekarza, wiem, że Mad nie jest fake acc które wystawia masę pozytywów. Im więcej tym wyższe prawdopodobieństwo dobrej usługi.

Edytka: dodatkowo jakieś wyświetlenie ile dana osoba wystawia komentarze i ilość transakcji etc.
 

tolep

five miles out
8 556
15 441
Wiedza medyczna jest znacznie łatwiejsza do opanowania "dla przeciętnego człowieka" niż środowisko medyczne usiłuje zasugerować otaczając się Nimbem.

Jeśli macie przypadkiem Windows 8/8.1 to zajrzyjcie do kafelkowej aplikacji "Zdrowie i fitness" czy jakoś tak podobnie.
 

tolep

five miles out
8 556
15 441
...a jeśli nie macie tego systemu, to http://www.msn.com/pl-pl/zdrowie/sprawdzanie-objawow

Podejrzewam, że ponad 90% diagnoz dałoby się z niewielkim ryzykiem błędu postawić przy uzyciu czegoś niewiele tylko bardziej zaawansowanego. A gdyby jeszcze upowszechniono kilka testerów o poziomie skomplikowania nie większym niż alkomat, glukometr czy termometr elektroniczny...
 

rawpra

Well-Known Member
2 741
5 407
Nie można na podstawie tego jak teraz działa prywatna medycyna wnioskować jak by działała na całkowicie wolnym rynku. Rynek by się rozszerzył, wzrosła by konkurencyjność, nie wiadomo jaki model by się ukształtował.
Można jedynie gdybać. A jak już mam gdybać to moim zdaniem będzie tak, że większość będzie korzystała z usług firm ubezpieczeniowych. W interesie pacjenta jest jak najszybciej wyzdrowieć, w interesie lekarza jest leczyć pacjenta jak najdłużej i doić z niego kase . Jeżeli pojawi się trzeci podmiot w postaci firmy ubezpieczeniowej to w jej interesie jest żeby pacjent wyzdrowiał jak najszybciej i za jak najniższą cenę, żeby znowu mógł płacić składkę. Taka firma wyspecjalizowałaby się w wyszukiwaniu jak najwydajniejszych pod tym względem lekarzy, a naciągacze szybko by stracili pracę. Niewykluczone, że firmy ubezpieczeniowe same by otwierały szpitale i ośrodki zdrowia zatrudniając najwydajniejszych lekarzy żeby mieć lepszą kontrolę. W wyniku konkurencji takich firm, powstałby być może jakiś system rent dla chorych nie mogących pracować, co zmusiło by te firmy do jeszcze większego dbania o zdrowie pacjenta.
Podoba mi się treść Twojego posta z jednym zastrzeżeniem
Nie widzi mi się używanie takich słów na forum dla wolnościowców.
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736
https://en.wikipedia.org/wiki/Medicinale_Anglicum

Średniowieczna receptura zabija superbakterie
Naukowcy odkryli, że mikstura uzyskana wg receptury z IX-wiecznego manuskryptu Medicinale Anglicum posiada niezwykłe właściwości bakteriobójcze – zwalcza m.in. bakterie gronkowca i stanowi skuteczny antybiotyk.

- Wciąż nie wiemy, jaki jest mechanizm działania dawnego leku. W kolejnym etapie naszych badań chcemy się dowiedzieć, co sprawia, że mikstura zabija groźne bakterie. Na razie możemy jedynie spekulować – możliwe, że zawarte w niej aktywne składniki atakują bakterie – mówiąc obrazowo – na kilku frontach - twierdzą specjaliści.
(KT)

Opensourcowe rozwiązania pokonają medycynę koncernów! Patentom nie!
 

Denis

Well-Known Member
3 825
8 509
Wiedza medyczna jest znacznie łatwiejsza do opanowania "dla przeciętnego człowieka" niż środowisko medyczne usiłuje zasugerować otaczając się Nimbem.
True. Wiedza okulistyczna to nauka na kilka minut. Przeprowadzenie badań typu dno oka (w celu wykrycia zaćmy/jaskry i tym podobnych) to prościzna. Nie mówiąc o zwykłym badaniu komputerowym polegającym na przekręcaniu gałki i samoistnym wydruku wyników tego kręcenia przez urządzenie. Większość operacji ocznych to pestka i zabieg trwający z pół minutki. Pomijam jakieś poważniejsze przypadki typu amputacja oko w wyniku czerniaka. Podobnie z laryngologiem i jego zasobami materiału do opanowania. Takie zawody nie wymagają zbyt wiele. I kurwa co? I trzeba sześć lat stracić na studia medyczne! I kurwa kolejne trzynaście miesięcy na staż. I kolejne sześć lat (czasami mniej - zależy od specjalizacji) na wyrobienie specki i oficjalne zostanie lekarzem jakiegoś typu.

Tyle lat. Żeby kurwa nie można było przed trzydziestką zostać lekarzem. Pojebany świat. Przez trzynaście lat trzeba się łuczyć. Wszyscy. Jak downy. Bo nie może być zdolniejszy i opanować wiedzy o np. chorobach zakaźnych szybciej od innych. Zjeby resortowe.
 

nomad

Active Member
83
350
Cholera, nie pytajcie mnie o szczegóły bo pamięć zawodzi więc potraktujcie to jako anegdotkę.
Parę lat temu byłem na spotkaniu z lekarzem, który spędził parę miesięcy na misji w Sudanie Pd. W pewnym momencie pokazuje nam zdjęcie z pewnym miejscowym Mudżynem w podkoszulku i mówi, że ten facet ma wyższy wskaźnik cytowań niż kilku naszych profesorów razem wziętych. Cała jego rodzina i większość wioski zmarła w czasie epidemii jakiegoś syfu (to chyba była leiszmanioza czyli kala-azar ale głowy nie dam) więc on wyspecjalizował się w leczeniu tejże właśnie choroby. Jako że epidemie powtarzały się co jakiś czas, miał tyle przypadków do zdobywania doświadczenia, że w końcu stał się światowej sławy ekspertem. A teraz najepsze jest to, że jego jedynym wykształceniem medycznym był dziewięciomiesięczny kurs dla paramedyków.
 

Denis

Well-Known Member
3 825
8 509
Ja o dupie, ty o nosie.

Nie pisałem o kardiologii. Ale znam realia pracy kardiochirurgów. Na zmianę: bypassy, zastawki, protezowania, bypassy, zastawki, bypassy. Żadna sztuka, zwykłe rzemiosło. A samo porównywanie okulistyki do kardiologii to jakieś nieporozumienie. Tak samo interny do okulistyki. Zdecydowanie bardziej rozległe (o wiele) specjalności. Ale do opanowania, jak wszystko. Interna wymaga więcej czasu. Ale można i nie wmawiaj se debilizmu oraz mega inteligencji u światłych doktorków. O okulistyce specjalnie wspomniałem. Bo to pestka i taki zakładzik optyczny-okulistyczny-optomertyczny mógłby mieć każdy z palcem w zadku. Ale trzeba studiować w chuj czasu oraz marnować czas na pierdółki.

Metodę Batesa stosują ludzie zdesperowani. Astygmatyzm, krótkowzroczność. Słyszałem różne opinie. Ale osoby zdesperowane (chcące poprawić swój wzrok) sięgają po to i nie mają nic do stracenia. Wzroku bardziej nie popsują i próbują. Czasami widzą efekty, a czasami nie. Według mnie? To kwestia psychiki i samego nastawienia. Albo dzieło przypadku, indywidualnej wady (?) - ale moim zdaniem to psychika w dużej mierze.

Polska jest w chuj za murzynami. W Niemczech laserowe operacyjki to chleb powszedni. Wyrobieni specjaliści, lepsza dostępność. Pół minutki, z tydzień-dwa chodzisz w zaciemnionych okularkach i po kilku tygodniach masz całkowicie wyleczony wzrok. Jak masz chyba od minus trzynaście (krótkowzroczność) lub od + sześciu (dalekowzroczność) to nie możesz z tego skorzystać. Ale jak masz mniejsze i ustabilizowane to (mechanicznie) pół minutki za dobry wzrok i zero okularów/soczewek. Czyli możliwość wyleczenia wad u większości populacji noszącej okularki. Ale u nas? Komu zależy na prywatyzacji i uwolnieniu rynku? Żeby takie zabiegi były codziennością i dzieciaki nie musiały nosić okularów do końca życia? Dla astygmatyków/minusowych to jedyny ratunek. Dalekowzrocznych mogą zredukować okularki. U minusowych jest z tym kłopot. Niektórym przez całe życie leci wzrok.
 
Ostatnia edycja:
Do góry Bottom