Strefy płatnego parkowania - trochę obserwacji; czy staje się biurokratą?

joseph rewizor

New Member
6
19
Od razu napiszę tak: nie wiedziałem gdzie umieścić ten temat lecz postanowiłem go umieścić tutaj ( jeśli moderator uzna, że nie pasuje tematyką to niech przeniesie ); myślałem aby umieścić w dziale ekonomicznym ale niezbyt mi pasowało więc dałem tutaj; jeśli tekst jest mało ambitny zgodzę się nawet na hyde park :)


Witam serdecznie; nazywam się Dawid i jestem nowy na tym forum. Pisywałem już na innych forach ale tutaj jest mój pierwszy raz. Pracowałem w różnych branżach ( bankowo-ubezpieczeniowa, parabankowe, telemarketing, inwentaryzacja, przemysł stolarki okiennej PCV, przemysł auto-motive, budownictwo, geodezja ), aktualnie pracuję jako kontroler strefy płatnego parkowania w jednym z większych miast na południu Polski; tak właśnie jestem tym typkiem co wypisuje "mandaty" jeśli kierowca nie ma bilecika; chce podzielić się moimi refleksjami a podzielić chciałbym je na: ogólne, osobiste, spostrzeżeniowe


1) Ogólne - Idea stref płatnego parkowania jest prosta - jest to wyznaczona strefa zazwyczaj w centrum miasta ( chociaż nie tylko ) w której postój na miejskich parkingach oznaczonych odpowiednim znakiem jest płatna; kierowca ( bo dotyczy to głównie posiadaczy samochodów ) musi wykupić w parkometrze bilet parkingowych, jeśli biletu nie ma a przydybie go kontroler to wystawia wezwanie i zostawia wezwanie popularnie ( chociaż niepoprawnie ) zwane mandatem; delikwent kwitek powinien w swoim interesie zapłacić gdyż jeśli odpuści to możes później płacić więcej a władze miast ( lub gmin ) robią czasami "kopanie" i jeśli stwierdzą, że takich niezapłaconych wezwań jest dużo zaczynają to egzekwować, często po latach ( max może to być nawet i 5 lat ! ). Idea stref płatnego parkowania jest prosta - ma umożliwić rotacje samochodów zaparkowanych na miejscach parkingowych ( czyli aby pan Zbyszek nie stał np przed bankiem np 6 godzin tylko aby załatwił co ma załatwić i jechał dalej ); tyle w idei - w praktyce wg obywateli jest to maszynka na której miasto ma zarabiać forsę ( kosić jeleni ) i tak (nie)stety jest. W średniej wielkości polskim mieście na jednej z głównych ulic jest około 120 miejsc parkingowych, są tam ustawione dwa parkometry ( w odległości około 30 metrów ), obok parkometry wyciągają około 3000-3500 zł każdy dziennie więc kasa jest niemała; jest ustawa ogólna która to reguluje ale kwoty za czas, ceny abonamentów oraz szczegóły takie jak kto jest zwolniony, gdzie kończy się strefa o tym decyduje każde miasto ( gmina ) indywidualnie


2) Osobiste - cóż, zawsze byłem osobą która ceni niezależność, miałem też trochę tendencje autorytarne ( lubiłem gdy było na moim ) i chociaż wykonywałem różne prace w życiu ( czy to w formie praktyk czy etatu zarówno na umowie o prace jak i zlecenie jak i prowizyjną a nawet i na czarno ) to z całej definicji muszę stwierdzić, że pracę którą wykonuje bardzo to lubię. Osobiście uważam, że są rzeczy znacznie przyjemniejsze niż praca ( seks, wypady z przyjaciółmi do knajp czy na wycieczki, podróże; spanie etc. ) to jednak z czegoś trzeba żyć, opłacać czynsz, robić zakupy no i praca o ile ją lubimy sprawia, że się nie nudzimy ( pamiętam czasy bezrobocia, brak stabilizacji, nuda, nawet uprawianie seksu było mniej ciekawe, i jakaś taka deprecha człeka ogarniała ) etc. Wszystko zacząłem się od tego, że przeprowadziłem się do dziewczyny do miasta odległego o 650 km. Przyznam, że pracę szukałem długo mimo intensywnych wysiłków. Nie miałem nic prócz doświadczenia, inteligencji, wykształcenia, determinacji i dobrych chęci. Złożyłem podanie i po 3 tygodniach et-voila - jestem gdzie jestem.

Co lubię w mojej pracy:
- niezależność ( chodzę gdzie chce, mogę sobie zapalić papierosa kiedy chce, jak chce wejść do sklepu to sobie mogę wejść )
- przerwę mogę sobie zrobić kiedy chce ( niepisana zasada jest taka, że robimy ją co 3, 3-5 godziny )
- sympatyczny szef i szefowa
- spoko współpracownicy ( jest nas 3 )
- poczucie władzy ( ale o tym później )
- każdy dzień jest inny ( wczoraj spotkałem Czecha i miło sobie pogawędziliśmy 30 minut )
- chroni mnie prawo ( naruszenie nietykalności cielesnej kontrolera jest wyżej karalne niż przeciętnego Kowalskiego; delikwent w Białymstoku zwyzywał i chciał przejechać autem takiego i dostał 2 lata zawiasów i 300 zł nawiązki; kontroler mógł mu zapewne wytoczyć też powództwo cywilne ale czy to zrobił prasa milczy )
- dzięki tej pracy świetnie można zaobserwować pewnej zjawiska socjologiczne i psychologiczne

Co mnie denerwuje:

- pogoda ( dobrze, że póki co zima łagodna, irytują też deszcze bo bloczek moknie i mocne wiatry bo ciężko pisać jak kartki zwiewa )
- trzeba dużo chodzić ( około 40 km dziennie; chociaż ja lubię chodzić a sport to zdrowie ale nogi czasami bolą, nie ukrywajmy )
- czasami szefowa dzwoni i każe wracać do biura bo jakiś delikwent się bulwersuje, że dostał niezgodnie z prawem wezwanie ( więc muszę się czasami wracać z drugiego końca strefy i pokazywać dokumentacje, denerwujące bo wypadam z rytmu ale mus to mus )
- wypłata 1500 zł ( w sumie za taką prace to spoko pensja ale człowiek to pazerna istota; w sumie jest też mowa o podwyżce czy systemie motywacyjnym ale zobaczymy w praniu )
- umowa zlecenie ( względna rzecz, w poprzedniej pracy miałem umowę o pracę i zarabiałem 2200-2300 mimo to nie lubiłem tej pracy; w końcu co jest miłego w codziennym przerzucaniu 20 ton okien? pracy w hałasie, upale i smrodzie? pracy na 3 zmian?, ciągłej presji? no i nie ukrywajmy pracowałem z osobami nie grzeszącymi inteligencją; mimo, że umowę dostaję co dwa miesiące nową to nie czuje aby moja sytuacja była niestabilna; dzięki mojej pracy operator zarabia 800 zł średnio dziennie więc zwolnienie kogoś takiego jak ja spowodowało by pewien spadek przychodu zanim znaleziono by nową osobę na moje miejsce)
- mam mało stylowe ubranie robocze ( ale przynajmniej dosyć ciepłe )
 
Ostatnia edycja:
OP
OP
J

joseph rewizor

New Member
6
19
3) Spostrzeżenia. Sytuacji stresujących jest naprawdę niewiele. Ostrzejsze akcje miałem może z 5 razy. Większość kierowców udaje, że zapomniało kupić bilet albo palą głupa, że podjechali na chwilę ( to nic nie daje ). Czasami jakaś tam matka się skarżyła czy żaliła. Jak ktoś nie ma biletu a dostał kwit od mojej osoby to jeśli w 5 minut wykupi bilet to kwit podlega anulacji; 5 minut od czasu wystawienia kwita rzecz jasna ). Firma dla której pracuje została wybrana przez miasto w przetargu. Czemu? Zaoferowała 60 % wpływów miastu, poprzednia oferowała tylko 40 %. Możecie myśleć, że uwielbiam moją pracę gdyż jestem patentowym leniem; nie; po prostu chodzi o to, że jestem najlepszym kontrolerem ( a przynajmniej się staram ). Mamy bloczki po 100 wezwań ( bloczki są obustronne, biały kwitek zostaje za szybą, żółta kalka do biura, jak się kończy to trzeba iść do biura, najgorzej jak jest końcówka bloczka ), mimo iż nie mam płacone od ilości wezwań ( i wbrew pozorom tak jest w niewielu miastach, w większości kontrolerzy mają ustalone odgórnie stałe stawki; ) to mam taki cel, wypisać 100 wezwań w 3 dni ( póki co w 70 % się udaje ). Dlaczego staram się być najlepszym kontrolerem? Jestem młody, szybki, mam dobry wzrok i orientację w terenie. Wiem o której godzinie patrolować okolice sądu, wiem o której patrolować okolice banków, wiem kiedy patrolować okolicę bazaru a i też od czasu do czasu kiedy zajrzeć w najmniej uczęszczane rejony ( i tam można coś złowić czasami ) bo aby prawo działało musi być skutecznie egzekwowane. Zdjęcia robię szybko, wezwania wypisuję szybko. Zresztą w strefie chodzi o to aby nie ukrywajmy zarabiać, a póki operator zarabia dzięki mojej pracy ja dalej mogę wykonywać moją ulubioną prace. Tak to działa.

Zmiana operatora strefy rozpoczęła się w dzień D ( czyli poniedziałek ). Przez B i C ( czyli weekend ) techniczni nowego operatora wymieniali parkometry ( bo taka była umowa miasta i operatora ) a także organizowało się biuro. W dzień A ( piątek ) po 18 ( bo strefa funkcjonuje w dni robocze od 8 do 18 ) zasłonięto znaki drogowe informujące gdzie zaczyna się i kończy strefa płatnego parkowania. W dzień D ( poniedziałek ) znaki drogowe około 6 odsłonięto. Pierwszy dzień nowej pracy ( a równocześnie szkolenia w terenie ) to były obfite łowy. Duża część kierowców myślała, że i dzień A jest wolny bo taką famę puściło lokalne radio ( wymyśl kolegium redakcyjnego? nie zadziałały styki w ratuszu? ). Nawet sama jakaś szycha - bodajże zastępca naczelnego redaktora się nadział. Oczywiście z wielkim bulwersem wpadł do biura i ,że go stać na "mógłbym kupić pier***** bilet za pie***** 1 zł, mam auto za 100 tys więc nie byłbym mnie stać ale tutaj chodzi o zasady". Szefowa ze stoickim spokojem, że nie ma takich informacji a redaktorek dalej się produkuje więc zadzwoniła do babki odpowiedzialnej za ruch drogowy w urzędzie miasta i pogadała. Okazało się, że w ratuszu nic nie wiedzą aby poniedziałek był: a day without payment. Siedzieliśmy w jadalni ( bo była akurat przerwa ) i za ściany słyszeliśmy i pękaliśmy ze śmiechu bo dzienikarze bardzo się oburzają jak kłamstwa które opowiadają okazują się nieprawdziwe. Wychodzą po prostu na durni. Wielki autorytety a dają plamy. Redaktor, że to jeszcze sprawdzi i osobiście się popyta. Popytał ale nic nie wskórał. Poniedziałek był normalnym dniem. Fakt jednak, że miasto mogło wyraźnie ogłosić, że mimo zmiany operatora i parkometrów strefa w poniedziałek normalnie funkcjonuje, zaoszczędziło by to ludziom stresu ale nie ukrywajmy. Tu chodzi o zarabianie na jeleniach. A jeśli komuś zależało? Mógł wydać 50 groszy i zadzwonić do ratusza. Na gadane z mamuśką o schabowym na obiad to ich stać ale, żeby u władzuchny się upewnić to już nie ! jelenie !

Wniosek? Ad fontas frajerzy. Patrzcie do paragrafu, do uchwały, do ustawy; bulić trzeba a, że radio puściło famę? Może zawiedli informatorzy w ratuszu? Może radio chciało zarobić zwiększając liczbę słuchaczy puszczając tak fajny kąsek pt. "Miasto w poniedziałek nie kosi jeleni !!!" ? Nie wiadomo. Ale z drugiej strony opowiem jak niejasne mogą być przepisy a właściwie ich interpretacja i jak miasta zarabiają na kierowcach.
 
Ostatnia edycja:
OP
OP
J

joseph rewizor

New Member
6
19
Parę absurdów a więc pierwszy. W mojej strefie płatnego parkowania jest kilka parkometrów które zarabiają do max 20, 30 zł na miesiąc !!! Więcej kosztuje ich konserwacja i utrzymanie więc są po prostu deficytowe. W około kilka tzw. dzikich parkingów i tam parkują auta a miejsca parkingowe przy parkometrach puste !!! Pytam się starszego doświadczeniem pracownika
- Janusz po cholerę te parkometry stoją?

- to są parkometry zaporowe -tłumaczy ze stoickim spokojem
- co?
- ano ZDiM nie postawił odpowiednich znaków zakazu a strefa tu obowiązuje więc operator postawił parkometr
- ale one g***o zarabiają !
- ale miasto tak ustanowiło i tak jest a to miasto wg umowy wyznaczyło miejsce parkometrów

Prościej byłoby postawić znak ale zrozum miejską biurokracje :) Tak czy inaczej wg Janusza dzikie parkingi będą zlikwidowane bo miejski Lewiatana jest głodny więc może jednak biurokracja nie jest taka głupia? Działa po prostu...przyszłościowo

Kolejny absurd. Różne zwolnienia. Zależy to od miasta ale na ogół inwalidzi ( tj. posiadający niebieskie karty ) są zwolnieni o ile stoją na kopercie. Tak jest też w moim mieście. Jeśli nie stoją na kopercie to płacą. Kiedyś jednego dorwałem. Nogi nie miał więc inwalida niemalowany. Coś marudził, że w Warszawie to tak nie jest. A ja cierpliwie, że w naszym mieście tak jest a jeśli nie wierzy. A on, że to niesprawiedliwe, wyzysk, prześladowanie. Pocieszyłem go, że za rogiem były 3 koperty. Coś tam pomarudził, że on jako turysta nie wie. Cóż mógł się dowiedzieć. Trochę mi go było szkoda bo to był inwalida a posiadacze tych kart to w większości raczej malowani inwalidzi. Zresztą i tak nie miałem prawa do anulacji jego wezwania a nawet jeśli bym miał to bym tego nie zrobił. Mam dobrego kolegę co ma rentę na chore serce. W końcu z chorym sercem nie można pracować nawet w kiosku? Ano można ale on nie pracuje tylko jak powiedział Bill Maher "ssie państwowego cyca". Zresztą mój koleś to kombinator. Specjalnie zapisał się na studia aby pobierać stypendium socjalne które wydaje głównie na piwo i randki. Moja luba też ma częściowe orzeczenie o niepełnosprawności więc pracodawca płaci za nią mniejsze składki. Ma też ulgi w socjalistycznej miejskiej komunikacji i socjalistycznej kolei. Powiedział Konfucjusz "zróbcie aby uczciwość się popłacała to nie uczciwcy znikną" więc cwaniaki korzystają. Ale w końcu czy auto inwalidy zajmuje mniej miejsca? Mój szef jest politycznie niepoprawny i uważa, że inwalidzi powinni płacić i, że ogólnie "inwalidzi to grupa specjalnej troski". W ramach kompromisu można by zostawić koperty ale kazać płacić inwalidom bo czemu właściciel 18 letniej skody na zwykłym miejscu ma płacić a inwalida ( w 70 % wątpliwy bo nie ukrywajmy, ludzie kombinują w socjalizmie ) właściciel 5 letniego lexusa na kopercie ma nie płacić ? W końcu obaj zajmują miejsce. Oprócz inwalidów zwolnienione są też auta policyjne ( oznakowane i nieoznakowane ), karetki, straż pożarna, straż miejska, pojazdy wojskowe, wozy tajniaków z CBA i ABW, wozy pogotowia kanalizacyjnego, gazowego, energetycznego. Chociaż w takim np Wieluniu to zwolnione są i kobiety w ciąży i rodzice mający więcej niż 3 dzieci. Cóż, różne miasta to i różne wymiary socjalizmu. Inny absurd to autobusy. Kiedyś sobie idę koło teatru i widzę, że stoją 4 autobusy Każdy ma tabliczkę, że szkolny ale tylko jeden miał bilet parkingowy a trzy pozostałe nie miały. Zadzwoniłem do szefowej i się pytam "wystawiać wezwanie czy nie?" a szefowa, że musi sprawdzić ustawę i wg ustawy "autobusy podwożące dzieci do placówek edukacyjnych są zwolnione z opłat parkingowych". Dzieci poszły na wycieczkę do teatru bo żadnej szkoły w pobliżu nie było. Ale w sumie teatr można by podciągnąć pod placówkę edukacyjną. W końcu w teatrach można się edukować teatralnie :) Szefowa w końcu uznała aby nie kasować te cztery autobusy ale w przyszłości się spyta o interpretacje w wydziale ruchu drogowym i wydziale prawnym ratusza. Dziwne bo cztery autobusy zajmują tyle miejsca ile z 7,8 aut. Miasto by mogło zarobić więcej ( bo opłata jest taka sama obojętnie miejsce zajmuje Mini Smart, Doodge czy autobus ) i kierowcy by mieli więcej miejsca. Wilk syty i owca cała. Jeden nawet widząc mnie rozmawiającego przez telefon z szefową prewencyjnie wykupił bilet.

Kolejny absurd. Okolice sądy rejonowego. Z lewej strony są miejsca parkingowe strefy i stoi 4,5 a w porywach 6,7 aut. Po prawej stronie ( koło sądu ) mimo zakazu parkowania stoi 20 aut. Po lewej stronie strefa więc kosimy potencjalnych jeleni, po prawej zakaz parkowania a tam nie możemy ingerować ale parę razy w mej karierze kontrolera widziałem jak przejeżdżał tamtą ulicą radiowóz policyjny i ani razu nie zatrzymał się aby wlepić mandat tym co stoją za zakazem parkowania. Czemu? W końcu łamią zakaz parkowania. Może olane? Może nie dostali prikazu od komendanta? A może wśród tych 2o aut parkuje kilku sędziów i wysoko postawionych prawników i policjanci nie chcą się narażać ?
- pod latarnią jest najciemniej - skwitował ze stoickim spokojem Janusz słysząc moje zapytanie na szkoleniu

Jednym razem sobie tam patroluje ulice i widzę stoi bus bez biletu parkingowego. Wygląda na bus robotników budowlanych którzy na rusztowaniu remontują ścianę sądu. Dzwoni do szefa czy spisywać, on potwierdza. Więc robię foty i wypisuje wezwanie, wtem z rusztowania woła jeden robotnik "nie wypisuj pan mandatu, już płacę" a ja do niego "jak w 5 minut się pan wyrobi to anuluje, bo takie jest prawo". Ten skacze po tym rusztowaniu, jakieś wiadra przerzuca ( a był na 5 piętrze ) a ja patrzę na zegarek. W końcu mija 5 minuta a on na 3 i już chce skakać więc wołam "niech pan nie skacze, szkoda zdrowia, już po ptokach"a on się śmieje "a to auto szefa więc mi nie zależy". Udało by się to by może zyskał w oczach szefa ale skoro stwierdziłem, że po zawodach to odpuścił.
 
OP
OP
J

joseph rewizor

New Member
6
19
Kolejny absurd. Stoi auto 2/3 za znakiem zakazu parkowania. W 1/3 w strefie. Robię dokumentacje. W biurze zbulwersowany właściciel, że stanął tak aby nie być w strefie ( aby uniknąć płacenia ) i specjalnie stanął na zakazie parkowania i wie, że mandatu nie dostanie bo zna różne ciekawe osoby w straży miejskiej. Prywatnie uważałem, że mu się należało bo się chwali , że łamie znaki i jeszcze mu odpuszczają bo ma znajomości. Szefowa podzwoniła do urzędu miasta i się okazało wg urzędniczej interpretacji, że właściciel auta ma rację. Shit upiekło się sku**** ! Podobna akcja była z autami co stały 1/2 w strefie. Też odpuszczać ale po 2 tygodniach interpretacja aby tych co stoją w 1/2 jednak nie odpuszczać. Podobnie było z tzw. prawem 5 minutowej tolerancji. Po tygodniu też zmieniła się interpretacja. Najpierw było, że jak przekroczy czas to ma prawo wykupić w 5 minut od wykupienia dodatkowego biletu do anulacji, później, że nie.

Kolejny absurd. Wypisuje wezwanie bo gość przekroczył czas. Bilet do 16.42 a jest już 17. Przybiega koleś, że on z ojcem do przychodni i opowiada smutną aczkolwiek zapewne prawdziwą historię o problemach zdrowotnych ojca. Jego dialog ze mną był typowy jak w 70 % takich przypadków
- Przykro mi, minęło 5 minut, nie mogę anulować
- a ile to kosztuje? -
- 35 zł jak zapłaci pan w godzinę od wypisania wezwania
-a gdzie to biuro? - podaje mu adres
- panie nie da się tego odpuścić, anulować ?
- niestety, jakby pan przyszedł wcześniej i wykupił bilet do max 16.47 to bym odpuścił bo takie jest prawo" ( wtedy była interpretacja, że mają prawo do 5 minutowej anulacji )
- ale wizyta się przedłużyła, kur*** kolejki, to złodziejstwo jest
- no ja pana rozumiem ale taką mam prace
- ojciec chory a my 80 km stąd, nie wiedzieliśmy
- przykro mi
- ku***a, złodziejskie miasto, a co jeśli nie zapłacę?
-no jeśli pan nie zapłaci 35 zł w ciągu godziny od czasu wystawienia to urośnie do 45 zł, jeśli pan nie zapłaci tej kwoty w dniu dzisiejszym to urośnie do 50 zł a jeśli pan przekroczy 50 zł to miasto może egzekwować to plus odsetki w trybie administracyjnym więc na pana miejscu bym zapłacił
- no to ok, daj pan to wezwanie; pójdę i zapłacę

Innym razem wpada babka w średnim wieku do biura. Wygląda jakby przed chwilą zasłabła. Podtrzymuje ją jej matka albo teściowa. Ta, że zemdlała. Szefowa, że przykro mi ale nie może nić zrobić, że nie był wykupiony bilet, że kontroler nie wiedział, że zemdlała ( bo wg jej opowieści zemdlała w jakimś sklepie ) a ona może się odwołać do ratusza i ona jej to z dobrego serca radzi. Kobieta "a gdzie będę się za 35 zł się odwoływać? to absurd". No cóż, dura lex sed lex. Szkoda mi jej było, szefowej też ale cóż. Life is brutal.

Gadek-szmatek, że na 5 minut tylko wyskoczyli, że na zakupy, że kogoś odebrać, że po chwilę na dzieci nie uznajemy. Gadka-szmatka, że u lekarza, urzędnika albo fryzjera byli i im się wizyta przedłużyła nie uznajemy zwłaszcza bo są dziecinne. W końcu każdy wie, że w takich miejscach są kolejki a jak nie wie to jego pech. Procedura była prosta: idę po danej i pierwsze co robię to podchodzę do parkometru. Przykładam kartę magnetyczną i parkometr drukuje kwitek dla mnie ( do informacji mojej i szefostwa ). Następnie się wracam i zaczynam sprawdzać auto i jak nie ma kogoś kto idzie do parkometru albo nikt przy nim nie stoję zaczynam łowy. Fakt, że czasami np polowałem bo patrolowałem tę samą ulicę 4 razy pod rząd bo intuicja podpowiadała mi, że złapie jelenia.

Teraz trochę o tej władzy i trochę o psychologii i parę wniosków. Kontroluje po równo każdego. Lexus, polonez, scoda, octavia - nieważne. Nówka, 10 letnie, 20 letnie - nieważne. Polskie blachy czy zagraniczne - nieważne. Młodzi, starzy - nieważne. Kobiety, mężczyźni - nieważne. Ale wyraźniej ożywiam się jak widzę jakieś religijne symbole. Nie wiem czemu. To odruchowe. Może dlatego, że uważam religie jako jedną z form zamordyzmu za coś ohydnego? Wlepiam takiemu wezwanie to coś mnie mile łechta. Zastanawia mnie później czy się z tego spowiada bo skoro katolicy spowiadają się z takich absurdów jak to jak to robią w swoich alkowach ( sorry, że tak prostu z mostu ale jak to można się obcemu facetowi spowiadać do tego hipokrycie w sukience z takich rzeczy? odrobine szacunku do siebie i partnerki i intymnosci ! pogadać o takich rzeczach to można z kolegą bo się można dowiedzieć, np o nowych pozycjach i jakiś nowych doświadczeniach ale facetowi w sukience? litości.. ) to tym bardziej powinni z kradzieży wspólnej własności ( może i miejskiej ale wg KK przecież własność miejską też trzeba szanować. Mile mnie też łechta jak wypisuję takie kwity bogaczom, zwłaszcza prawnikom. Może to forma atawizmu? Mają lepiej ode mnie to ich trzeba dojechać a może to jakieś wewnętrzne poczucie sprawiedliwości w stylu, że biedak płaci to bogaty też powinien. A może to socjalizm i postperelowska mentalność tworzy zawiść? To nie Ameryka, tam taki A. Carnegie w wieku 16 lat pracował ciężko w fabryce włókienniczej aż założył U.S. Steel, J.D. Rockeffeler był księgowym zanim doszedł do fortuny, W. Buffet za dzieciaka rozwoził gazety zanim został najlepszym inwestorem. A w Polsce? Solorz agent bezpieki, Kulczyk kumpel Kwacha od kielicha, Walter bez wsparcia bezpieki też by niewiele zrobił. A może robię to z litości. Z początku w pracy widziałem zakręcone matki odbierające dzieci ze szkół i czasami odpuszczałem ale później biłem się w pierś i mówiłem w duchu "nie bądź słaby, zero litości".
 
Ostatnia edycja:
OP
OP
J

joseph rewizor

New Member
6
19
Właściwie to też zauważyłem, że pokornie przyjmują wezwanie biedniejsi i starsi, agresywniej bogatsi i młodsi. Co do płci ciężko zauważyć, kobiety raczej sprawiają wrażenie bardziej zakręconych, faceci są pewniejsi ale bez reguły. Niektórzy z pokorą przyjmują wezwanie, niektórzy palą tzw. przysłowiowego głupa, większość jednak pyta się o prawo do anulacji więc jak się zmieścili w 5 minut to anuluje. Cieszą się jak małe dzieci. Czasem dodaje, że to 5 minut to prawo ustanowione przez miasto. Czasami nic nie dodaje to cieszą się jeszcze bardziej jakoby myśląć, że prawo 5 minut to mój osobisty wymysł. Są też tacy co się bulwersują i grożą. Wpadł raz jeden dziadek, coś tam zaczął piszczeć "Boga się nie boicie, niemoralne to jest, to złodziejstwo tak ludzi biednych wykorzystywać", szefowa, że Bóg nie ma tutaj nic do rzeczy, że takie prawo, że to system zero-jedynkowy. Pogroził, że pójdzie do sądu i prawnika wynajmie bo te strefy są nielegalne. Szefowa takie prawo i tłumaczy, że uchwała miasta, że ustawa jest. W końcu ucichł i zapłacił. Może faktycznie byłby to dobry pomysł aby kierowcy założyli stowarzyszenie i wynajęli jakiś dobrych prawników? albo wywarli nacisk na radnych? w mediach co jakiś czas są debaty, mieszkańcy zakładają grupy na np Facebooku. Niektórzy deklarują bojkot stref płatnego parkowania i parkują tam gdzie ich nie ma albo wręcz na zakazie. Czy Polacy mają mentalność niewolników? Strefy powstają nawet w 15 tys miasteczkach. W niektórych władze każą płacić nawet w soboty. W niektórych strefy dzielą się jeszcze na podstrefy ( np Szczecin ). Pamiętam, że jeszcze w wieku 17 lat byłem z ojcem w Gdyni i parkometrów w porównaniu do Gdańska wydawało mi się mało. Miasta chcą zarabiać pod płaszczykiem rozładowania miejskich korków. Nie pomaga w tym państwowy lewiatan który nakłada na samorządy coraz więcej zadań a oszczędza środków. Pamiętam jednego kolesia. Student. Niebieska scoda. Od razu atakuje mnie, że jakim prawem spisuje auto. A ja takim prawem, że jest 10 po czasie i termin ważności mu mija A koleś do mnie, że to nielegalne, że zaraz kolegę wezwie. Ja do niego, że jak kupi bilet w 5 minut to mu anuluje bo takie prawo ma. Uśmiecham się i spokojnie mówię, że może go wezwać ale ja tutaj czekać nie będę bo mam pracę. A ten dalej o koledze i, że policje wezwie. Ja do niego, że dla własnego dobra niech dokupi bilet za minimum 1 zł bo będzie musiał płacić więcej. W końcu widząc moją stanowczość odpuścił i kupił. Anulowałem. Przejeżdżał radiowóz a ja do niego "może pan iść pogadać". Podszedł, pogadał, wracał do skody ze spuszczoną głową. Nie wiem co policjanci mu powiedzieli bo nie słyszałem. Być może "to nie nasza sprawa" albo "kontroler miał racje". Jak ktoś z przysłowiowym pyskiem do mnie startuje to mu nie wspomnę nawet o prawie do 5 anulacji. Nie muszę. Mógł przeczytać uchwałę wszak ignorantia iuris nocet. Mamy w biurze takie niepisany zwyczaj, że nie kontrolujemy aut szefostwa ani swoich. Ja nie parkuje w strefie bo mam 15 minut piechotą do biura. Jak kiedyś z dziewczyną byłem na patrolu to spytała się czemu nie robie dokumentacji czarnego terenowego bmw to powiedziałem, że to "auto szefa". Oburzyła się bo w jej odczuciu to niesprawiedliwość bo qui custodiet ipsos custodes? Czy ja staje się powoli biurokratą ? A może już nim jestem? A może po prostu robię to co robię bo taka praca ? Chociaż pracuję w firmie prywatnej to ona ma jakieś powiązania z miastem. Tzw. partnerstwo publiczno-prywatne czy jak to się tam fachowo nazywa. Kiedyś stałem i paliłem papierosa. Jedna kobieta do mnie się śmieje
- niedługo pan straci pracę
- czemu ? palenie w miejscach publicznych jest zakazane?
- ale ale słyszałam, że mają zlikwidować od nowego roku strefę płatnego parkowania
- gdzie to pani słyszała?
- w radio
- tym samym co mówiło, że poniedziałek to dzień bez opłat? proszę pani media lubią podawać niesprawdzone informacje w celu wywołania sensacji
- a jeśli jednak to okaże się prawdą?
- proszę pani, miasto nie odpuści takich pieniędzy, to wielka forsa
- a jeśli nawet?
- to poszukam innej pracy bo w różnych branżach pracowałem :)

Czasami ludzie się bulwersują, że co to za władzę co tak wykorzystują kierowców. Ja przybiera minę osoby wykazującej się współczuciem i mówię "ja tutaj tylko pracuje więc wykonuje tylko obowiązki ale jednak ktoś te władze wybrał" a oni na to "No tak, ten cholerny prezydent X". Polacy się jednak pogodzili z tym, że ktoś ich okupuje. Najpierw 120 lat zaborów, potem 6 lat hitlerowskiej okupacji, stalinizm, PRL, teraz Lewiatan w postaci III RP i małe miejskie Lewiatany. Chociaż trzeba przyznać, że najskuteczniej do ludzi przemawia argument w postaci kary finansowej. Tutaj nawet bogaci się wolą zapłacić niż niepotrzebnie się tułać. Wszak prezes mojej byłej firmy mimo iż na liście najbogatszych Polaków to becikowego nie odpuścił jak mu się dziecko urodziło. W końcu jeśli prawo na coś zezwala to trzeba korzystać. Polak nie lubi się tułać po urzędach, nie lubi walczyć w urzędach, Polak odpuszcza. Jak wspomniałem wcześniej od decyzji kontrolera można było się odwołać do biura a od decyzji biura do wydziału ratusza ale mało kto to robi. W końcu 35 czy 45 zł to tak wiele? Ale 45 zł tutaj, 50 zł za mandat za fotoradaru, jakaś opłata tam, nie wspominając o podatkach jawnych i ukrytych. Lewiatany duże i małe są nienasycone. Owce należy strzyc póki się godzą Chociaż spotkałem raz jednego gościa w zdezelowanym oplu. Widzę, że biletu nie ma, silnik wyłączony, parkuje, podchodzę pukam w szybę, udaje, że nie widzi albo faktycznie mnie nie widzi ( bo już ciemno więc naszywek na mundurze mógł nie widzieć a myśleć, że jestem jakimś menelem ) , pokazuje mu legitymację z numerem służbowym i nazwą operatora ( nie musimy podawać danych bo chroni nas ustawa o ochronie danych osobowych ), w końcu opuszcza szybę i mówi, że czeka na dziewczynę co poszła do banku i zaraz odjeżdża. Cierpliwie tłumaczę, że to strefa płatnego parkowania a musi wykupić bilet i , że zaraz zacznę robić dokumentacje a on na to
- to niech sobie pan wypisuje
- nie rozumiem
- i tak tego nie zapłacę, ja nie uznaję takich rzeczy
- libertarianin? - uśmiechnąłem się
- coś w tym stylu chociaż nie do końca, może pan pisać wezwanie, powiadomić przełożonych, wysłać to na policje albo do sądu ale nie zapłacę bo tego po prostu nie uznaje, takie mam zasady

Dziwne ale odpuściłem mu. Pierwszy taki przypadek. Z beznamiętną miną mówi, że nie zapłaci. Żadnej agresji, żadnej litości, kompletna olewka. Poszedłem dalej i z jednej strony go podziwiałem ale z drugiej żałowałem, że stałem się miękki. Wróciłem po 30 minutach ale jego już nie było. Nigdy więcej go nie spotkałem. Innym razem koleżanka wypisuje wezwanie bo auto nie ma biletu. Nagle z zakładu fryzjerskiego wybiega kobieta, ma mokre włosy i loki na głowie. Wykupiła szybko bilet w parkometrze. Zmieściła się w 5 minut więc koleżanka anulowała.

Ale się naprodukowałem, wybaczcie jeśli was to zmęczyło. Taka po prostu refleksja mnie naszła a, że jestem nowy to chciałem tutaj jakoś zaistnieć. Dzielcie się swoimi przemyśleniami :)
 
Ostatnia edycja:
T

Tralalala

Guest
No jak nie ma nic złego? Toż to państwowy syf, chodzi taki wystawia kary za postawienie samochodu na niczyjej ziemi.
 

GAZDA

EL GAZDA
7 687
11 143
ja przeczytałem...
podobnie myślałem o tym jak gie, jak se ktoś wybuduje miejsca parkingowe w miejscu gdzie dużo ludzi chce parkować to spoko, inna sprawa to ze to pańśtwowcy, no i często przymus (wezwanie do sądu do urzędu i kurwa lemingi muszą tam jechać i płacić za postawienie auta)...
jak pisałem ja takie miejsca bojkotuje po prostu...
 

Gie

Libnetarianin
219
490
@Tralalala
Dlatego dodałem "jako takim". Zresztą w akapie pewnie też będą strefy płatnego parkowania i ktoś też będzie je musiał kontrolować. Nie jest to działalność typu kontrola skarbowa, ściganie "przestępstw" bez ofiary, czy inny czysto etatystyczny syf, więc aż tak bardzo mnie to nie razi.
 

workingclass

Well-Known Member
2 131
4 151
@Tralalala, w skrócie, kolega pracuje dla prywatnej firmy, która płaci 60% haraczu od mandatu dla miasta i jest zadowolony jak wlepia mandaty: bogatym, biedny, inwalidom i kobietom mężczyznom itd. Sobie, szefowi i kolegom z pracy nie wlepia mandatów. To takie moje streszczenie, moglem źle załapać ogólny sens tej długiej wypowiedzi.
 

Staszek Alcatraz

Tak jak Pan Janusz powiedział
2 790
8 462
Z tego co napisał, koleś jest nadgorliwy we wlepianiu mandatów i twierdzi, że czerpie z tego przyjemność. Wyznaczył sobie normę mimo, że nie ma z jej wypełnienia żadnych dodatkowych profitów. Jest jak jebany społecznik, który, gdy widzi samochód zaparkowany na trawniku, dzwoni na straż miejską. Praca pracą, ale człowiekiem też trzeba być. Ty nim raczej nie jesteś, raczej jesteś zwykłym złośliwym chujem.
 
Ostatnia edycja:
  • Like
Reactions: fds
A

Antoni Wiech

Guest
Ale się naprodukowałem, wybaczcie jeśli was to zmęczyło. Taka po prostu refleksja mnie naszła a, że jestem nowy to chciałem tutaj jakoś zaistnieć. Dzielcie się swoimi przemyśleniami :)
Na temat? Jaką refleksję chciałeś zawrzeć w tym swoim tekście?

miasta są chujowe, nie dość że trza szukać parkingu to jeszcze trza płacić...
bojkotuje takie miejsca...
Przynajmniej za oddychanie nie trzeba płacić jak u Ciebie heheh

http://www.psur.pl/klimatyczna.aspx?m=Rabka-Zdrój

W Wawie chyba tylko płatne parkingi państwowe są w centrum (co jest chujowe). Gdzie indziej nie TRZA płacić.
 
Do góry Bottom