Popularyzacja libertarianizmu

Xynoslav

Paleoagentarianin, Transferysta
229
403
Popularyzujecie libertarianizm w swoich kręgach? Ja tak, choć nie zawsze to wychodzi, ale się staram. Jednak głównym powodem, dla którego nie jest on zbyt popularny, jest masa stereotypów dot libertarianizmu. Dzisiaj czytałem jakichś lewaków i o dziwo "prawaków", którzy cisnęli na libertarian - nikt z nich nie miał racji w swych argumentach - powiem więcej, większość założeń o libertarianach była błędna. Ludzie nie wiedzą nawet co to jest libertarianizm, a jak się trafią zgniłe owoce w społeczeństwie, co paplają jakieś bzdury na ten temat, to nie dziwne, że małe poparcie mamy.

No więc jakie dalsze poczynania, w sprawie uświadamiania ludziom libertarianizmu? :)
 

Mad.lock

barbarzyńsko-pogański stratego-decentralizm
5 148
5 106
Staram się szerzyć nienawiść do państwa i jego urzędników, chwalić wolny rynek, wskazywać kto naprawdę zyskuje na socjalizmie. Ani razu nie użyłem słowa libertarianizm, unikam też słowa kapitalizm.
 
OP
OP
Xynoslav

Xynoslav

Paleoagentarianin, Transferysta
229
403
Może najlepiej zacząć od szerzenia niekoniecznie libertarianizmu, czy kapitalizmu, a tego co mówisz, czyli nienawiść do urzędników, systemu, oraz mówienie na czym polega socjalizm i kapitalizm, na czym polega feminizm i jakie to jest złe. Może wtedy ludzie sami dojdą do libertarianizmu, konserwatywnego liberalizmu czy czegokolwiek normalnego, bo jakbyś teraz zaczął głosić od razu wszystkie te "radykalne" poglądy nikt, by nawet na Ciebie uwagi nie zwrócił. ;)
 

Aterlupus

Well-Known Member
474
971
Podobnie jak Madlock, generalnie wyrażam swoją dezaprobatę, albo poparcie dla pewnych działań/zjawisk. Libertarianizmu nie akcentuje, choć moi znajomi wiedzą (raczej) że się z nim utożsamiam. Od czasu do czasu wyrwą mi się nawet jakieś hasła odjebistyczne, ale nie jestem w tym do końca sam :).

Trochę inną kwestie stanowią znajomi posiadający konkretniejsze poglądy (głównie mocno liberalne z konserwatywnymi naleciałościami), ale na trzeźwo i spokojnie chyba jeszcze nie miałem okazji prowadzić dyskusji.
 

Ciek

Miejsce na Twoją reklamę
Członek Załogi
4 851
12 246
Staram się szerzyć nienawiść do państwa i jego urzędników, chwalić wolny rynek, wskazywać kto naprawdę zyskuje na socjalizmie. Ani razu nie użyłem słowa libertarianizm, unikam też słowa kapitalizm.
Powinieneś unikać też moim zdaniem słowa "państwo". Państwo według najprostszej definicji to terytorium + zamieszkujący je ludzie i tak definiuje je sobie większość ludzi, a zatem atakując państwo zrażasz ludzi, bo czują się oni zaatakowani. Libowie, jeśli chcą osiągnąć kiedykolwiek jakiekolwiek sukcesy, powinni bić w BIUROKRACJĘ lub WŁADZĘ, a nie państwo.
 

adkorzen

Well-Known Member
190
354
Państwo to organizacja. Kraj to terytorium. Ludzie to naród lub grupa etniczna. Jedyne co terytorium i ludzie mają wspólnego z państwem to to, że państwo okupuje terytorium i ciemięży ludzi przebywających na tym terytorium. Naprawiajmy pojęcia, bo z tego co pamiętam to na WOSie faktycznie uczono, że państwo składa się z trzech elementów: władzy, terytorium i ludzi.
 

Ciek

Miejsce na Twoją reklamę
Członek Załogi
4 851
12 246
Masz rację, jednocześnie sam mówisz, że źle uczą. Pojęcia można prostować, tylko wtedy skuteczność retoryki leci na łeb, na szyję bo mało komu chce się słuchać takiego tl;dr :)

W samej definicji państwa na wiki:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Państwo
trzecim zdaniu czytamy "Państwo jest często mylone z narodem i krajem".
 
D

Deleted member 4476

Guest
A stosujecie czasem jakieś uproszczenia albo niedomówienia? Ja się tym raczej brzydzę, wolałbym powiedzieć bolesną, brutaliańską, szokującą prawdę albo powiedzieć, że nie wiem i tyle, chociaż to mało przekonujące.
W ogóle czuję się czasem upokorzony, że trzeba bronić wolności w ten sposób. Np. podatek to kradzież i chuj, wystarczający argument. Chce se chodzić z bronią to se chodze, nie twoja sprawa i nie mój problem, że się obawiasz.

Czasem jestem strasznie zdeprymowany gdy po 5 minutach okrężnej rozmowy (też z obrzydzaniem państwa i bez powoływania się libertarianizm i kapitalizm) zapominają o własnych wnioskach i tym co powiedziałem i znowu natrafiam na mur z błędnych założeń, sprzeczności albo strachu w tym samym miejscu co poprzednio...
Bywa, że drążę dalej, żeby nie wyglądało na to, że dotychczas nie miałem racji, albo próbuję ostrożnie zakończyć rozmowę, żeby ich nie zrażać, zależy oczywiście od sytuacji. Czasem mam też ochotę przedstawić jakiś pełniejszy obraz (szczery, ale nadal umiarkowany) na miarę swoich i czyichś możliwości, ale to raczej tym bliskim i normalnym osobom u których przekonywanie o wyższości wolnego rynku przyniosło dotąd jakiś skutek.

Niekiedy kłócę się z paroma lewakami, tak drzemy ryja, że żaden nie słyszy drugiego (i całkiem nam się to podoba :) a przeważnie jesteśmy cisi) i o dziwo zasiałem w jednym ziarno zwątpienia. Rzeczywiście, takie nawrócenia cieszą najbardziej.
 
D

Deleted member 4476

Guest
Oczywiście wymaga jeszcze trochę pracy, ale już nie czuje się lewakiem, i też bym go tak nie nazwał :)
I tym bardziej miło, że nie czułem się nawet na siłach go przekonywać, bo nie jestem ekspertem od libertarianizmu, taki ostry lewak to jednak wyzwanie, a tu niespodzianka

No ale nie wiem czemu się dziwię, też byłem kiedyś lewakiem pokroju Ikonowicza :( pewnie każdy może się nawrócić.
 
OP
OP
Xynoslav

Xynoslav

Paleoagentarianin, Transferysta
229
403
Co prawda nie byłem od zawsze libertarianinem, ale od zawsze nie rozumiałem systemu emerytalnego i państwowych instytucji. (chyba pierwsze moje zainteresowanie polityką, było jako mały dzieciak tatę zagadywałem "a po co niby te emerytury?", słodki grzdyl :D)
 

kr2y510

konfederata targowicki
12 770
24 700
A stosujecie czasem jakieś uproszczenia albo niedomówienia? Ja się tym raczej brzydzę,...
Ja takich rzeczy nie stosuję, bo się tym bezwzględnie brzydzę.

Np. podatek to kradzież i chuj, wystarczający argument. Chce se chodzić z bronią to se chodze, nie twoja sprawa i nie mój problem, że się obawiasz.
Dokładnie tak. Ja czasem mówię ostrzej. Mówię, że ci co tak nie myślą to mentalne cwele.
Generalnie lewak, z rozmowy ze mną ma wynieść jedno, jest cwelem, słabym gównem, pierdolonym pasożytem, co żyje dzięki państwu.

Jeśli udało Ci się nawrócić jakiegokolwiek zadeklarowanego lewaka, to naprawdę szacun. To zdecydowanie więcej niż nawrócić człowieka bez poglądów. ;)

Bez oszustwa, to niemożliwe. Zadeklarowany lewak dla tego nim jest bo wie, że w normalnym systemie dyndał by na drzewie, byłby łamany kołem, zostałby wciągnięty w jakąś maszynę, gniłby w jakiejś zasranej norze lub przygrywał by baranom na fujarce. Zatwardziały lewak jest lewakiem, bo ma takie geny i już.
Tu działa imperatyw przedłużenia gatunku. Prędzej można namówić losową osobę do samobójstwa, niż genetycznego lewaka do zmiany poglądów.
 

tomislav

libnet- kowidiańska tuba w twojej piwnicy!
4 777
12 985
Eeee... Krzysiu, nawet twardy lewak lub urzędas może posiadać zdolności praktyczne, które nigdy nie miały szansy wyjść na światło dzienne. Przecież fakt nienawiści do lewactwa nie musi być usprawiedliwiany poprzez genetyczny komusizm! Nie potrzebuję aż tak bardzo dehumanizować, by poczuć wstręt do czerwonki, choć może to właśnie z tego powodu nie wyobrażam sobie "odjebki wraz z potomostwem"? A może dlatego, że brzydzę się kolektywną odpowiedzialnością i smarkam na całościowy determinizm genetyczny? Lub inaczej: bobki są niewinne, wymagają opieki, fajnie wyglądają, zmiękczają emocje, są kompletnie bezbronne.

Lubię hardkorowe tezy, ale ta o genetycznym lewactwie nijak mi się nie chce doczepić do rzeczywistości. Przecież wystarczy spojrzeć na resortowe dzieci komuszych rodziców. One przejmowały pewne schematy działania i budowały swój mental w oparciu o obserwowany i asymilowany model domowy, a nawet jeśli nie - korzystały skwapliwie z pozycji starych, pozostawszy w sferze znajomych królika, co prędzej czy później kończy się chapaniem z państwowej albo kompradorskiej kiesy. Tak jest łatwiej. Ci ludzie mają komuszy mental, ale jaką rolę pełnią tutaj geny, trudno mi pojąć. Wyobrażam to sobie inaczej: ojciec i matka od małego przekazują na różne sposoby dzieciom, że lepiej jest na kimś pasożytować, czerpać na drodze kumoterstwa i jednocześnie sączą przekaz, że państwo to synonim rodziców. To się nie może dobrze skończyć.

Gdyby założyć jednak, że masz rację i geny przenoszą czerwoną zarazę, to pozostaje tylko drobiazgowa eugenika albo spontaniczna odjebka całych pokoleń. Moja głowa nie jest w stanie pomieścić takiej teorii nie tyle ze względów etycznych, co głównie z powodu determinizmu genetycznego, który zakładałby chromosomalny transport międzypokoleniowy szczegółowych danych dotyczących określonej postawy światopoglądowej. Gdyby to była prawda, wyszłoby, że walczymy o czystość rasową i genetyczną. Nie byłoby wówczas możliwe przejście od poglądu socjalistycznego do liberalnego - że już o libertariańskim nie wspomnę, a przecież tak się dzieje.

Co jeszcze? Zakładając jak powyżej, musielibyśmy uznać, że plemniki dzielą się na frakcje wolnościowe i czerwone :)
No jeszcze zapomniałem, że może sobie jaja robisz i prowokujesz, tyle tylko, że jaki sens w ogóle ma zastosowanie bolszewickich niestety rozwiązań? Do tej pory myślałem, że tylko onanistyczni czerwoni globaliści pokroju Davida RockeFuckera i jego wesołych kompanów, ostro trzymają się tezy, że ludzie to nowotwór na zdrowej tkance Ziemi i trzeba ich odjebać. Wraz z potomstwem of kors.
 
Ostatnia edycja:

GoldenColt

Well-Known Member
817
3 625
Witam, jestem nowy na forum więc w swoim pierwszym poście postanowiłem opisać jak to u mnie było, czyli jak zainteresowałem się nurtem libertariańskim. A dodam że za gimba można powiedzieć że byłem lewakiem, socjalizm to było dla mnie takie piękne określenie, nawet słowo komunizm mnie nie przerażało, bo przecież to znaczy nic innego jak równość, no i przecież pomysł był "dobry", tylko ludzie zawalili sprawę. To wszystko wynikało z prostego faktu, że gówno wtedy wiedziałem o ekonomii i historii. Zaczęło się od tego że na lekcji historii w gimnazjum, ucząc się o Marksie i Engelsu doświadczyłem chyba największego zdziwienia w życiu. Zawsze słyszałem że komunizm był zły i kojarzył mi się ze Stalinem, który był nie lepszy od Hitlera i miał na końce wiele zbrodni. A tu się nagle okazuje że komunizm powstał wcześniej i chodziło w nim o nic innego jak o wyrównanie nierówności między bogatymi i biednymi. Po nauce o Marksie i Engelsie przyszła nauka o ZSRR i tu już nie podobało co się tam działo, ale rysunek przedstawiający Lenina oczyszczającego świat z brudów (królowie, duchowni, bankierzy) wydawał mi się całkiem fajny :D. Można więc powiedzieć że miałem poglądy socjaldemokratyczne, czyli socjalizm OK, ale bez przemocy, no i trzeba to wszystko jakoś przenieść w bardziej nowoczesne czasy.

Zwrot w dobrą stronę dokonał się pod koniec liceum. I żeby było śmieszniej przyczynił się do tego niejaki Donald Tusk (sam się z tego dzisiaj śmieję). A konkretnie przez niechęć do ówczesnego rządu PIS-LPR-Samoobrona zainteresowałem się jakie zdanie ma ich główna konkurencja. Polityków nie lubiłem żadnych od zawsze, więc Tusk i spółka nie mogli jakoś szczególnie zdobyć mojego serca tak po prostu, ale wiadomo, człowiek wybiera mniejsze zło (dzisiaj się już na takie zabiegi nie nabieram, bo dla mnie to prosta reguła kontrastu i nic więcej). Ale zaraz Tusk jest bardziej liberalny a ja socjalny, no i co teraz? o_O. Ale żeby nie skreślać niczego od razu zacząłem się interesować co to jest ten cały "liberalizm". I tak to się wszystko zaczęło, najpierw przekonałem się co do podatku liniowego, że jest lepszy od progresywnego, potem już do reszty zrozumiałem że liberalizm to nie jest jak sądziłem wcześniej taki system w którym akceptuje się że są biedni i bogaci i wszyscy biednych mają w dupie. Tylko po prostu jest tu wszystko bardziej racjonalne, oparte na prawach ekonomii, a socjalizm wszelkiej maści to czysta fikcja. Zrozumiałem że nie ma czegoś takiego jak "darmowa służba zdrowia", czy coś "refundowanego" przez państwo, bo przecież jak wszystko jest finansowane z podatków to tak czy siak za to płacimy. A podatki płaci każdy, choćby pośrednie. Z kolei zasada solidaryzmu społecznego nie działa w praktyce, bo nie dość że ci bogaci często unikają płacenia podatków, korumpują polityków itd. to jeszcze dochodzą duże koszty administracyjne, a cała biurokracja wyhamowuje wzrost gospodarczy co uderza w pierwszej kolejności w najbiedniejszych. Zrozumiałem, że zanim państwo ci coś da, samo najpierw weźnie od ciebie więcej. Zrozumiałem że to przedsiębiorcy tworzą miejsca pracy, a państwo tworzy bezrobocie, w ogóle dużo wtedy zrozumiałem, długo by gadać. Okres wyborów 2007 to czas gdzie dużą aktywność w necie zaczęli wykazywać tzw. korwiniści. Powiem szczerze że wcześniej o Korwinie Mikke wiedziałem tylko tyle że jest przeciw UE, chodzi zawsze w muszce i jest trochę popierniczony :D. Cóż Korwin a zwłaszcza jego wyznawcy bardziej mnie irytowali niż zachęcali (głównie pewien ich konserwatyzm obyczajowy i taki bezkrytyczny stosunek wręcz kult ich "krula" i to całe masturbowanie się ideą monarchii) ale ogólnie w sprawach gospodarczych się zgadzałem i też wiele dzięki nim się dowiedziałem. W tamtym okresie mocno przypadła mi do gustu także osoba Roberta Gwiazdowskiego.

Mając poglądy powiedzmy "liberalne" często zastanawiałem się w sumie czemu zasad wolnego rynku nie można by podciągnąć trochę dalej. Np. czemu dróg nie mogłoby budować prywatne firmy, czemu państwo musi mieć monopol w energetyce itp. Do tego nie zdawałem sobie z tego sprawy ale używałem często żargonu libertariańskiego (chociaż nie znałem wtedy jeszcze pojęcia libertarianizmu) np. mówiłem na instytucje typu ZUS, KRUS, NFZ "legalne mafie", a całe państwo (w rozumieniu władzy, systemu) bądź co bądź polegało jak dla mnie na tym że jest grupa polityków, która spisuje sobie zbiór zasad i wymusza sobie ich przestrzeganie przez obywateli siłą (przy użyciu służb) i jeszcze każe sobie za to płacić w sposób obowiązkowy i rozdziela pozyskane pieniądze po swojemu (niekoniecznie prawidłowo).
Od chyba zawsze byłem przeciwko wszelkiej prohibicji, bo tylko powoduje to powstawanie czarnego rynku i dorabianie się przez mafie, ale ludzie i tak robią co chcą, kto chce ten i tak ćpa, pije, lata po burdelach, a kto nie chce to tego nie robi i tyle. Alkohol jest legalny i jakoś nie mamy samych alkoholików itd. itd. Za dostępem do broni jestem też od bardzo dawna, chociaż kiedyś miałem trochę ostrożniejsze podejście.

Prawdziwe zainteresowanie libertarianizmem przyszło na studiach ekonomicznych, pisząc referat o Międzynarodowym Systemie Walutowym, miałem okazję dogłębniej poznać funkcjonowanie standardu złota, który wydał mi się lepszą opcją niż obecny system. Dowiedziałem że zwolennicy austriackiej szkoły ekonomii są za jego przywróceniem. Zacząłem się więc bardzie interesować ASE (którą wcześniej znałem piąte przez dziesiąte). Interesując się Hayek'iem, Mises'em i ogólnie "Austriakami" poszerzyłem swoją wiedzę poza tym co mnie uczą na studiach, otworzyłem oczy na wiele spraw (np. kwestie kryzysów, inflacji itp.). No i tak jakoś wpadło mi pojęcie "libertarianizmu". Potem to już poszło: zacząłem czytać m. in blog Jacka Sierpińskiego, to forum, stronę Instytutu Misesa, odkryłem działalność niejakiego Kelthuza :). Dużo czytałem o takich ludziach jak Ayn Rand, Robert Nozick, czy Murray Rothbard i ich poglądach. Długo by gadać. W każdym razie jeśli miałbym określić swoje poglądy to osobiście uważam że anarchokapitalizm byłby bardzo dobrym systemem, bynajmniej nie jest jakąś "szkodliwą utopią" jak to ludzie gadają. Jako że z różnych względów ciężko taki Akap wprowadzić, to minarchizm dla mnie też jest do przyjęcia. W ogóle uważam że trzeba walczyć o tyle wolności ile się da. Ale osiadać na laurach nie mam zamiaru, nawet w takim mocno minarchistycznym państwie byłbym za tym, żeby pójść krok dalej, do samego Akapu. Tylko żeby nasz kraj stał się chociaż liberalny to chyba musiałby się stać cud, co ale cóż nie traćmy nadziei ;).
 
Ostatnia edycja:

kr2y510

konfederata targowicki
12 770
24 700
Eeee... Krzysiu, nawet twardy lewak lub urzędas może posiadać zdolności praktyczne, które nigdy nie miały szansy wyjść na światło dzienne.
Tu masz rację. Ale ja nie o tym. Niestety nie jestem w stanie precyzyjnie i logicznie oddać tego co mam na myśli. Napiszę innym razem.
 
Do góry Bottom