military
FNG
- 1 766
- 4 727
...a przynajmniej najbardziej proakapowy mainstreamowy komiks świata, ale jakimiś stripami z odmętów internetu nie będę się raczej zajmował.
Tak czy siak: właśnie powtarzam sobie całą zgromadzoną w dzieciństwie kolekcję Asteriksów (to już ponad 20 lat... a pamiętam ich zakup jakby to było wczoraj) - i znalazłem kolejny powód mojej bezgranicznej do nich miłości. Otóż Francuzi (!) stworzyli komiks, który każdy lib powinien dać swojemu dziecku.
Głównym, przewijającym się przez większość numerów wątkiem jest opór małej osady galijskiej przeciwko państwu rzymskiemu, próbującemu wciągnąć ją w swoje mechanizmy. Osada teoretycznie ma wodza, ale to pocieszny grubasek, który nikomu tak naprawdę nic nie każe, a do którego - niekiedy, dobrowolnie - ludzie udają się, by rozstrzygnąć spory. Nie ma tam żadnej galijskiej policji, a jeśli ktoś ma z kimś jakiś problem, zainteresowani rozwiązują go między sobą. Kowal i sprzedawca ryb zawsze się kłócą i w 90% przypadków dochodzi do rękoczynów, ale nie wadzą nikomu poza sobą, więc nikt się do tego nie miesza.
Ogólnie cała osada lubi się czasem ponapierdalać, ale nikomu nie dzieje się krzywda, nikt nikogo w bójki nie wciąga, wszystko jest dobrowolne. Nie ma jednej waluty - Galowie stosują handel wymienny; każdy robi co chce, nie musi uzyskiwać pozwoleń, druid nie ma jakiegoś oficjalnego państwowego zaświadczenia pozwalającego mu leczyć ludzi itp.
A teraz przyjrzyjmy się fabule paru odcinków.
Obeliks i spółka - Rzym kombinuje, że zamiast podbijać Galów siłą, po prostu wciągnie ich w swoje mechanizmy finansowe. Tworzy więc dla Galów idiotyczne, bezsensowne miejsca pracy: opłaca rzymską walutą produkcję menhirów, czyli głazów, które do niczego nie służą. Galowie rzeczywiście zaczynają się kłócić między sobą, gospodarka osady się wali... ale jednocześnie wali się gospodarka Rzymu, który ponosi gigantyczne wydatki. Koniec końców: Galowie to wszystko pierdolą i wracają do swojego życia, Rzym jest bankrutem. Piękne!
Osiedle Bogów - tym razem Rzym chce zasiedlić lasy, do których prawa roszczą sobie Galowie (to ich tereny łowieckie). Wszystko po to, żeby osada "przesiąkła" kulturą rzymską. Coś w rodzaju: zbudujemy ci drogę biegnącą przez twój dom, a jak się nie podoba - wypierdalać. Galowie na to pozwalają, żeby pomóc uwolnić niewolników wykorzystywanych przy budowie, a potem zaczyna się "wojna kultur", tzn. kto ma uszanować czyje zwyczaje. Ostatecznie to Galowie wygrywają na zasadzie "byliśmy tu pierwsi, to nasza ziemia i tak się zachowujemy, jak się nie podoba - wypierdalać".
Asteriks i kociołek - jeden z moich ulubionych. Otóż osada galijska słynie jako miejsce wolne od podatków: kiedyś przyszedł do niej poborca, ale spuścili mu taki wpierdol, że już nigdy nie wrócił. Intryga polega na szukaniu skradzionego kociołka z pieniędzmi powierzonymi na przechowanie, ale mniejsza z tym; generalnie przesłanie brzmi "podatki to zło, wypierdalać mi z tym".
Wielka wyprawa dookoła Galii - Rzym otacza osadę palisadą i wyznacza jej granicę. Oczywiście Galowie nie zamierzają pozwalać na coś takiego w ich własnym kraju i aby udowodnić, że są wolnymi ludźmi i mogą chodzić, dokąd chcą, podróżują po całej Galii, gromadząc pamiątki z kluczowych miejsc, aby pokazać je dowódcy Rzymian.
Podsumowując: Asteriks jest tak wolnościowy, jak to tylko możliwe. Pokazuje NAP i inne typowo libowskie idee w bardzo przystępny i zabawny sposób, państwo pokazuje jako tego złego, któremu trzeba się sprzeciwiać, nabija się niemiłosiernie z urzędasów (to zwykle grubi, leniwi, głupi karierowicze), armię poborową pokazuje jako zdemoralizowanych frajerów, a przede wszystkim nie owija w bawełnę i nie promuje żadnych negocjacji czy kompromisów. Jeśli ktoś chce zabrać Galom wolność - pierwszą reakcją jest obrona, tzn. spuszczenie Rzymianom wpierdolu. A jeśli to nie zadziała, zaczyna się kombinowanie.
Uwielbiam, polecam.
Tak czy siak: właśnie powtarzam sobie całą zgromadzoną w dzieciństwie kolekcję Asteriksów (to już ponad 20 lat... a pamiętam ich zakup jakby to było wczoraj) - i znalazłem kolejny powód mojej bezgranicznej do nich miłości. Otóż Francuzi (!) stworzyli komiks, który każdy lib powinien dać swojemu dziecku.
Głównym, przewijającym się przez większość numerów wątkiem jest opór małej osady galijskiej przeciwko państwu rzymskiemu, próbującemu wciągnąć ją w swoje mechanizmy. Osada teoretycznie ma wodza, ale to pocieszny grubasek, który nikomu tak naprawdę nic nie każe, a do którego - niekiedy, dobrowolnie - ludzie udają się, by rozstrzygnąć spory. Nie ma tam żadnej galijskiej policji, a jeśli ktoś ma z kimś jakiś problem, zainteresowani rozwiązują go między sobą. Kowal i sprzedawca ryb zawsze się kłócą i w 90% przypadków dochodzi do rękoczynów, ale nie wadzą nikomu poza sobą, więc nikt się do tego nie miesza.
Ogólnie cała osada lubi się czasem ponapierdalać, ale nikomu nie dzieje się krzywda, nikt nikogo w bójki nie wciąga, wszystko jest dobrowolne. Nie ma jednej waluty - Galowie stosują handel wymienny; każdy robi co chce, nie musi uzyskiwać pozwoleń, druid nie ma jakiegoś oficjalnego państwowego zaświadczenia pozwalającego mu leczyć ludzi itp.
A teraz przyjrzyjmy się fabule paru odcinków.
Obeliks i spółka - Rzym kombinuje, że zamiast podbijać Galów siłą, po prostu wciągnie ich w swoje mechanizmy finansowe. Tworzy więc dla Galów idiotyczne, bezsensowne miejsca pracy: opłaca rzymską walutą produkcję menhirów, czyli głazów, które do niczego nie służą. Galowie rzeczywiście zaczynają się kłócić między sobą, gospodarka osady się wali... ale jednocześnie wali się gospodarka Rzymu, który ponosi gigantyczne wydatki. Koniec końców: Galowie to wszystko pierdolą i wracają do swojego życia, Rzym jest bankrutem. Piękne!
Osiedle Bogów - tym razem Rzym chce zasiedlić lasy, do których prawa roszczą sobie Galowie (to ich tereny łowieckie). Wszystko po to, żeby osada "przesiąkła" kulturą rzymską. Coś w rodzaju: zbudujemy ci drogę biegnącą przez twój dom, a jak się nie podoba - wypierdalać. Galowie na to pozwalają, żeby pomóc uwolnić niewolników wykorzystywanych przy budowie, a potem zaczyna się "wojna kultur", tzn. kto ma uszanować czyje zwyczaje. Ostatecznie to Galowie wygrywają na zasadzie "byliśmy tu pierwsi, to nasza ziemia i tak się zachowujemy, jak się nie podoba - wypierdalać".
Asteriks i kociołek - jeden z moich ulubionych. Otóż osada galijska słynie jako miejsce wolne od podatków: kiedyś przyszedł do niej poborca, ale spuścili mu taki wpierdol, że już nigdy nie wrócił. Intryga polega na szukaniu skradzionego kociołka z pieniędzmi powierzonymi na przechowanie, ale mniejsza z tym; generalnie przesłanie brzmi "podatki to zło, wypierdalać mi z tym".
Wielka wyprawa dookoła Galii - Rzym otacza osadę palisadą i wyznacza jej granicę. Oczywiście Galowie nie zamierzają pozwalać na coś takiego w ich własnym kraju i aby udowodnić, że są wolnymi ludźmi i mogą chodzić, dokąd chcą, podróżują po całej Galii, gromadząc pamiątki z kluczowych miejsc, aby pokazać je dowódcy Rzymian.
Podsumowując: Asteriks jest tak wolnościowy, jak to tylko możliwe. Pokazuje NAP i inne typowo libowskie idee w bardzo przystępny i zabawny sposób, państwo pokazuje jako tego złego, któremu trzeba się sprzeciwiać, nabija się niemiłosiernie z urzędasów (to zwykle grubi, leniwi, głupi karierowicze), armię poborową pokazuje jako zdemoralizowanych frajerów, a przede wszystkim nie owija w bawełnę i nie promuje żadnych negocjacji czy kompromisów. Jeśli ktoś chce zabrać Galom wolność - pierwszą reakcją jest obrona, tzn. spuszczenie Rzymianom wpierdolu. A jeśli to nie zadziała, zaczyna się kombinowanie.
Uwielbiam, polecam.